niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 10.2


Dla wszystkich którzy nie mogą się doczekać urodzin naszego perkusisty~


Czwartek

-Oto cały i zdrowy Cody. – Christine uśmiechnęła się życzliwie do Constance. Kobieta ze łzami w oczach czule głaskała wyraźnie żwawszego psiaka, mamrotają mu do ucha pojedyncze słowa.
- Nie wiem nawet jak mam pani dziękować. – wstała z klęczek i całą swą uwagę poświęciła stojącej obok pani weterynarz. – Moi synowie mają hopla na punkcie psów, szczególnie starszy. – tutaj Christine zaczęła uważnie nasłuchiwać. – Młodszy też, ale starszy po prostu szaleje gdy chodzi o te czworonogi i sam chciałby w końcu mieć jakiegoś dla siebie.
- A to co stoi na drodze? – zapytała lekko kobieta. – Jest dużo schronisk które z chęcią oddadzą jakiegoś małego, bezbronnego szczeniaka z oczkami jak złotówki.
- Jak co? – Constance zmarszczyła czoła, nie rozumiejąc o co dokładnie chodzi dziewczynie ale też nie pozwoliła jej tego wytłumaczyć. – Chodzi o jego pracę – nachyliła się ponownie nad Cody’m i podrapała go lekko za uchem. – Gdy jest się w domu jakieś dwa miesiące w roku to nie są to warunki dla psa.
- Racja – Christine nie pomyślała o tym. – To w takim razie proszę dbać dobrze o tego malucha i oby kolejna wizyta była tylko kontrolna – poklepała psiaka po jego czarnej głowie i pożegnała miło starszą kobietę.
- Wszystko poszło zgodnie z planem? – zaczepił ją James, stojąc w drzwiach gabinetu.
- Była to zwykła kobieta ciesząca się z odzyskanie swojego pupila – spojrzała na niego, nie wiedząc jak ma zareagować na to pytanie. – Mamy królika w czwórce, choć – minęła go w drzwiach i ruszyła do białej puszystej kulki, chowającej się w ramionach właścicielki.

+++

- Shanny telefon dzwoni! – krzyknął Jared próbując skupić się na nowej piosence chodzącej mu wciąż po głowie. – To ta Polka!
- O kurwaaa.. – było słychać tylko głośne skoki, prawdopodobnie z kilku schodów na raz, i wyraźnie zdyszanego perkusistę. – Dawaj – nacisnął zieloną słuchawkę i odchrząknął starając się brzmieć luzacko. – Halo?
- Cześć, tu Christine. – usłyszał po drugiej stronie. – Wybacz że się nie odzywałam ale miałam po prostu szalony tydzień, totalny zawrót głowy.
- A to już tyle czasu minęło? – odparł lekko, starając się zignorować brata przewracającego oczyma na najbardziej beznadziejny tekst roku. – Nawet nie zauważyłem –  Jared walnął się bezpośrednio z dłoni w czoło.
- No tak, widzieliśmy się w sobotę. – dodała, nie mogąc pozbyć się lekkiej nuty zawodu z głosu co potwierdziło Shanna w debilności poprzedniej linijki. – Jak przeszkadzam to mogę zadzwonić kiedy indziej.
- Nie no, na spokojnie! – mężczyzna zaśmiał się nerwowo, nieudolnie starając się naprawić sytuację. – Mówisz że miałaś ciekawy tydzień, tak?
- Szef wrócił, dużo pacjentów, wypisałam już Cody’ego do domu i uniwersytet zaakceptował moją kandydaturę do nostryfikacji dyplomu. – trudno było nie usłyszeć ułamka dumy przy ostatnich słowach.
- Gratulację Christ! – Shannon uśmiechnął się szeroko słysząc tą nowinę. – Koniecznie musimy to w jakiś sposób oblać, masz może czas jutro?
- Wybacz, umówiłam się ze znajomą – westchnęła głośno.- A może wtorek? Bo w weekend mam pierwszy zjazd i będzie trudno znaleźć choćby godzinę.
- Nie ma problemu. – perkusista idealnie zakrył rozczarowanie. – Słuchaj, muszę kończyć bo Jared mnie do czegoś woła. – młodszy uniósł wysoko brwi, odrywając wzrok znad kartki papieru. – To do wtorku.
- Na razie. – rozłączyła się, pozwalając mężczyźnie na jęk zawodu.
- Coś nie tak? – Jared przekrzywił głowę, patrząc na starszego brata. – Poza tym że zachowujesz się jak jakiś koleś z liceum co to pierwszy raz rozmawia z dziewczyną?
- Chciałem ją zaprosić na sobotę ale ma zjazd uczelniany. – mruknął, odkładając telefon na stolik. – Do dupy.
Brunet zmarszczył brwi, od razu sięgając do własnej kieszeni. Będąc niezwykle przewidującym młodszym bratem już wcześniej przepisał sobie numer dziewczyny do własnego telefonu.
„Mówiłaś że będziesz w sobotę. Jared.”
„Będę, przecież to miała być niespodzianka. Choć mam wrażenie że nie będę mile widziana. Może dać sobie spokój, co?”
„Jak nie przyjdziesz to porozmawiam z twoim szefem i nie będzie to przyjemne.”, wysłał wiadomość zadowolony z możliwości zastosowania starego, dobrego szantażu.
„Przyjadę na 19.”
„Zabawa zaczyna się od 16”
„OK.”
Jared spojrzał na ekran blackberry, zastanawiając się jak Shannon może chcieć spotykać się z osobą która kończy jedno słowo kropką. Pokręcił głową i powrócił do męczenia kawałka kartki za pomocą ołówka.

+++

- Wszystko gra? – pytanie spowodowało że Christine zakrztusiła się dymem tytoniowym. – Hej, nie duś się.
- Wystraszyłeś mnie! – spojrzała z wyrzutem na Jamesa, stojącego obok niej. Znajdowali się na terenie psiarni, w szpitalnym wybiegu rekonwalescencyjnym.
- Przyłapałem na paleniu w nielegalnym miejscu. – wskazał na ogromny znak zakazujący palenia wiszący tuż nad jej głową. Spojrzała na niego z wyrzutem.
- Uwierzysz jak powiem że go nie zauważyłam?
- Tobie akurat tak. – zadrżał lekko, stojąc obok niej w krótkim rękawku. Dzisiaj pogoda postanowiła się delikatnie popsuć i bez chociażby lekkiego swetra nie było co wychodzisz z pomieszczeń.
- Wracaj do środka bo zmarzniesz – zaciągnęła się papierosem, jednak tym razem obejrzała się dookoła. – Poradzę sobie z psiakami.
- Przepraszam że zachowałem się jak idiota. – burknął, wkładając ręce do kieszeni. Christine spojrzała na niego zdziwiona, jednak jego wzrok utkwiony był w małym bernardynie starającym się wygrać bój z kawałkiem drewna. – Po prostu nie przepadam za muzykami, mam swoje powodu.
- To się nazywa uprzedzenia – oparła na spokojnie.
- Już nie będę się wtrącał w twoje życie.
- Nie o to mi chodzi – spojrzała na niego z wyrzutem. – Tylko nie oceniaj wszystkim jedną miarą, dobrze?
James spojrzał prosto w brązowo zielone oczy wpatrujące się w niego z cichą prośbą.
- Postaram się. – nawet nie zorientował się kiedy wypowiedział te słowa. Liczył się tylko jej szeroki uśmiech.

+++

- Dzwoniła do mnie Emma! – wykrzyknęła Vicki, wchodząc do salonu. Jej mąż siedział na kanapie skupiając się na wykończeniu kilku potworków biegających po ekranie telewizora. – Czemu nie mówiłeś że w sobotę idziemy na imprezę do Shanna? – stanęła z rękoma opartymi na biodrach, patrząc na męża z wyrzutem.
- Fajnie.
- Słucham? – przekrzywiła głowę.
- Super – pokiwał głową, niczym piesek na desce rozdzielczej.
- Tomo, w ogóle mnie nie słuchasz! – brunetka przeszła na wyższe tony, nie zwracając uwagi na śpiącego Milo na najbliższej poduszce.
- Tak, tak. – Kobieta stanęła pomiędzy nim a telewizorem. – Ej, Vic, przesuń się!
- Chyba się w czymś nie zrozumieliśmy  – syknęła, czując jak wzbiera w niej wściekłość. – Rozumiem że wróciłeś po swojej trasie ale nie będziesz mnie ignorował we własnym domu! Nie pamiętam kiedy ostatni raz normalnie rozmawialiśmy bo albo to lecisz na te lekcje gry na gitarze a to Jerry potrzebuje kogoś kto by wysłuchał jego dzikie pomysły albo siostra czy brat chce całonocnej kolacji i piwa! – zaczęła wymachiwać rękoma. – A wieczór dla swojej żony to gdzie?
- Przesadzasz.. – mruknął, patrząc na nią z niechęcią.
- Kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks?
Tomo spojrzał na wściekłą kobietę otwierając usta niczym rybka wyjęta z wody, po czym machnął ręką.
- Przesadzasz – powtórzył i w tym momencie otrzymał ostry cios z poduszki i tyle widział swoją kobietę.

+++

Christine nerwowo ściągnęła wizytówkę, czekając na sygnał w słuchawce.
- Tak słucham? - rozległ się zdenerwowany kobiecy głos.
- Cześć tu Christine. - brunetka przełknęła ślinę. - Weterynarz z Padfoot Animal Hospital, leczyłam Twojego Milo.
- Tak wiem. - jej ton stał się od razu przyjemniejszy. - Coś się stało?
- Właściwie dzwonię w trochę nietypowej sprawie. - Christ zaśmiała się nerwowo. - Przypadkiem się okazało że w sobotę będę uczestniczyła w imprezie urodzinowej, a że nie wszystkie moje ubrania przyleciały tu na miejsce to aktualnie kompletnie nie mam niczego co by pasowało. I tak sobie pomyślałam że zapewne ty będziesz wiedziała gdzie w tym mieście znajdę jakiś ładny jednak niezbyt wymagający sklep. - zakończyła nie pewnie zdanie, czekając na reakcje po drugiej stronie linii.
- Wolisz bym ci je pokazała czy powiedziała gdzie leżą?
- Jak ci pasuje! - odparła, zaskoczona odpowiedzią Polka. 
- Akurat dowiedziałam się że również potrzebuję czegoś odpowiedniego na podobną okazje i już miałam dać sobie spokój z szukanie ale we dwie zawsze raźniej. 
- Nie masz nawet pojęcia jak jestem ci wdzięczna. - odetchnęła z ulgą brunetka. - Inaczej bym musiała prosić mego współlokatora, a wtedy nic nie było by tak różowe.
- To może jutro po twojej zmianie? - zaproponowała Vicki. - Mam wolny dzień. 
- Idealnie!


Piątek

Christine stukała nerwowo obcasem, wypatrując spóźnionej już kilka minut Vicki. Miała nadzieję że przypadkowy pomysł nie skończy się totalną katastrofą i najbardziej niezręcznym spotkaniem w historii.
- Christine? – usłyszała za swoimi plecami. Brunetka ze ściętymi włosami do ramion i prostą grzywką patrzyła na nią pytająco, sącząc spokojnie czekoladowego shake’a. – Rany, nie mów że długo już tu czekasz! Przez męża i przyjaciół nauczyłam się nigdy nie być na czas, przepraszam cię ogromnie..
- Na spokojnie – Christ pokręciła głową. – Cieszę się że w ogóle zdecydowałaś mi towarzyszyć.
Vicki spojrzała na nią jak na niespełna rozumu.
- Idziemy na zakupy – prawie że wysylabizowała to zdanie. – Czego tu nie chcieć? -Polka wyszczerzyła szeroko zęby w odpowiedzi. – A może powiesz mi coś konkretniejszego o imprezie na którą się wybierasz?
- Znam go od niedawana i tak się zdarzyło że zaprosił mnie na nią jego brat w ramach rekompensaty za przerwanie wieczoru. Taka dłuższa historia.
- To ktoś znany? – zapytała z ciekawości Vicky.
- Nie do końca.. – Christine zawahała się przed wyjawieniem nazwiska Shannona, nie wiedząc jaki jest jego rzeczywisty status jako gwiazdy. Jareda pewnie był bardziej rozpoznawalny, a tłumaczenie kto jest kim i z jakiego zespołu wydawało jej się dość skomplikowane. – Ale obawiam się że na zabawie będzie kilku cele brytów – jęknęła boleśnie. – A jak widzisz nie jestem raczej tego typu osobą.
- Akurat mam szczęście i nieszczęście znać kilka gwiazd. – mrugnęła do niej uspokajająco. – Znajdziemy coś odpowiedniego, nie martw się.
Christine uśmiechnęła się z nadzieją.

+++

- Myślę że polowanie nam się udało. - stwierdziła Christine popijając kawę w jednej z licznych kawiarni. Vicki energicznie pokiwała głową.
- Na pewno zrobisz wrażenie jak założysz na siebie tą sukienkę. - siorbnęła kawę. - Jak mam być szczera to nie spodziewałem się tak udanego popołudnia.
- Miło słyszeć. - Christ odłożyła kubek. - Tak naprawdę to nie wiedziałam nawet czy mogę do ciebie zadzwonić czy zostawiłaś tą wizytówkę że zwykłej grzeczności. 
- Akurat sama potrzebowałam towarzystwa kogoś nowego. - stwierdziła tajemniczo Vicki.
- A mąż? Przecież dopiero co wrócił z podróży, to powinniście nie móc się od siebie odkleić! 
- Chciałabym – utkwiła spojrzenie w upitej już kawie. – Jak na razie tylko się denerwujemy od pewnego czasu co nie sprzyja romantycznej atmosferze.
- Będzie dobrze, zobaczysz – brunetka pocieszająco uśmiechnęła się do koleżanki. Kobieta przygryzła wargę i odstawiła kawę na stolik.
- Ale co ja mam zrobić?! – wybuchnęła niespodziewanie. – Przyjechał po prawie pół roku do domu, zadowolony i przez pierwsze kilka dni odpoczywał. Potem stwierdził że się nudzi to znalazł sobie jakąś tymczasową pracę, przestając tym samym zwracać uwagę na świat dookoła w którym były nasze koty, niezapłacone rachunki, zmywanie i ja. Z czasem powrócili kompani i resztę wolnego czasu poświęca pomiędzy zabawą w jakieś popierdolone gry a spaniem do południa. – Opadła bez tchu, wtulając się w ogromny fotel. – Jest w domu od jakiś dwóch miesięcy a czuję się bardziej samotna aniżeli gdy był daleko. – otarła samotną łzę z policzka, śmiejąc się przy tym nerwowo. – Przepraszam cię strasznie, dopiero co się poznałyśmy a już zarzucam cię jakimiś marnymi dramatami.
- Niekiedy łatwiej otworzyć się przed nieznajomym aniżeli przyjacielem. – Christine spokojnie spojrzała na zrozpaczoną kobietę przed nią. – Nie mam męża a w sprawach związkowych zdecydowanie nie należę do eksperta. Musisz z nim porozmawiać i to jak najszybciej, może on tego nie widzi. – Nie przerwała pomimo oburzonego spojrzenia Vicki. – Wiesz, to facet, skoro przywykł do życia poza domem to może dla niego obecne zachowanie jest całkowicie normalne, co? Skarżył ci się na coś ostatnimi czasy?
Vicki zmarszczyła czoło starając sobie przypomnieć podobną sytuację, jednak bezskutecznie.
- Może masz rację – upiła zimną już kawę. – Nawet nie masz pojęcia jak głupio się teraz czuję. – mruknęła przepraszającym tonem.
- Przestań już. – ofuknęła ją Kryśka. – To dzięki tobie mam sukienkę jakiej potrzebuję i to za pieniądze jakie mogę wydać, starając się jakoś przeżyć dwa tygodnie do wypłaty bez papierosów.
- Palisz?
- Teraz już nie. – westchnęła teatralnie.
- Przydałby mi się teraz papieros. – Vicki wydęła usta. – Ale już pół roku wytrzymałam..
- To nie zaczynaj – Christine przerwała jej, nim ta zaczęłaby poważniej traktować swoje słowa. – Mogę się z tobą trzymać przez jakiś czas, co ty na to? Dwa tygodnie starczą? – mrugnęła do niej, na co Vicki parsknęła śmiechem.
- Skąd ty się wzięłaś Christ?

+++

Christine weszła do salonu nie pewna co ma zrobić ze swoim życiem.
- Co tak marszczysz czoło? - zapytał Ethan, dojadając resztkę lodów znalezionych w zamrażalniku.
- "Zabawa na dworze, styl sportowy, eleganckie ciuchy zabierz do torebki." - przeczytała wiadomość od brata solenizanta. - Chyba trochę nie rozumiem.
- Pogniecie ci się ta kiecka. - stwierdził tonem znawcy sukienek. 
- Nie pomagasz. - spojrzała na niego spode łba. - A czy to trochę nie nazbyt szybko ładować się na jego imprezę urodzinową? - Christine usiadła na kanapie, zabierając współlokatorowi łyżkę i umieszczając ją w pudełku. - Widzieliśmy się ledwo dwa razy, jego mama wczoraj odebrała psiaka ze szpitala a brat naszedł mnie bez uprzedzenia. - zapełniła usta lodami. 
- To gwiazdy. - Ethan wzruszył ramionami. - Kto je tam wie.
Christine spojrzała na Anglika z nieukrywanym wyrzutem.
- Czasami zastanawiam się czy ty mnie w ogóle słuchasz czy tylko rzucasz wyświechtanymi tekstami, nawet nie starając się, by trafiły w sytuacje.
Ethan ponownie wzruszył ramionami i zabrał jej łyżkę. Spojrzała na niego z wyrzutem i wróciła do swojego pokoju zatracając się w dokańczaniu prezentu dla perkusisty.




****
ekhm.. tak wiem, miał być tydzień :x ale kto by się spodziewał że okres świąteczny jak i sylwestrowy jest tak zabiegany, co nie? -nerwowy śmiech-
Jak zauważyliście nie opisałam soboty - będzie w 10.3 ;) mam nadzieję że rozmowa Kryśki z Vicki się podoba, bo problemy rodzinne w domu Miliceviciów wyszły przypadkiem akurat~

!!! Prosiłabym pod tym rozdziałem aby ten kto chce być informowany wpisał twittera/mail/stronę, gdyż już się w tym pogubiłam i mam wrażenie że część osób do których obecnie piszę nie czyta już tej historii. Nawet Ci co nie komentują a chcą być na bieżąco, niech się odezwą ;)

Pozdrawiam czytających i komentujących :)

8 komentarzy:

  1. Hahaha, rozbraja mnie ten Shanny, wiesz? Jest uroczy. Uwielbiam go. :D
    Ciekawe co Vicky powie jak spotka Kryśkę na urodzinach Shanna. To się obie pewnie zdziwią. Ale w sumie fajnie, że się zakumplowały ze sobą, co nie? Kryśka wreszcie będzie miała jakieś żeńskie towarzystwo, a Vicky ma do kogo pomarudzić na tego swojego mężusia. :p
    Ah, i James. Rehabilituje się w moich oczach po ostatnich wydarzeniach, ale i tak niech da Christ spokój. Ja kibicuję Zwierzakowi! :)


    Wedle prośby, zostawiam twittera do informowania o nowościach: @Caroline9202
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Vicky i Christine czyżby jakaś przyjaźń pomiędzy dziewczynami? :) Jestem ciekawa ich min jak się spotkają na przyjęciu. Pozdrawiam i czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam całego bloga w trzy dni i stwierdzam, że jest prześwietny :333 moje drugie ulubione opowiadanie. wszystko w nim jest cacy, no i czekam na trzecią część :D
    a tutaj masz mojego twittera - @F_Yesterdayyy i możesz mnie wpisać na listę powiadamianych :3
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam i czekałam i się urodzin nie doczekałam, buu... :P Rozdział genialny. Shannon jako wstydliwy nastolatek, och, chciałabym to widzieć na własne oczy i jeszcze Jared, w bojowej gotowości, skory szantażować Polkę, by zjawiła się na imprezie. Lepiej tego wymyślić nie mogłaś :) Ach i jeszcze Kryśka i Vicky, ciekawe jak zareagują widząc się na urodzinach Shanna :) Kurka wodna, chcę już następny!!!
    Jak najbardziej informuj mnie dalej na tt: @my_alibi
    Cieplutko pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie! Wiedziałam, że coś mam zrobić, ale za Chiny nie potrafiłam sobie przypomnieć. Rozdział przeczytałam kilka dni temu i jak widać skomentowanie zostawiłam na potem, zapominając o tym >.<. Ale za to czuję w głębi siebie o taki jeden ciężarek mniej, czyli już wiem, co mnie 'dręczyło' :DD.
    No cóż, nie będę kłamać, zawiodłam się na tym rozdziale. A wiesz czemu? Bo do jasnej ciasnej ile można czekać na przyjęcie urodzinowe Shannona?! Wykończysz mnie tym :C. Myślałam, że sobie poczytam o jakiś akcjach Kryśki, a tu... Dobra, jeszcze chwile może dam rady, ale nie wystawiaj moją cierpliwość na próbę, okej?:D A tak serio, to odcinek oczywiście równie dobry co pozostałe. Fajnie, że Krycha spotkała się z Vicki i małymi kroczkami zataczają wokół siebie taką aurę przyjaźni. Pewnie będą miały niezłe miny, kiedy spotkają siebie na przyjęciu :D. A Shanonnowi to bym ze dwa razy patelnią w głowę przywaliła. Jak dziecko się zachowuje, dosłownie! Dobrze, że Jared ma na tyle rozumu (w tej kwestii, oczywiście :D) i pomaga mu za jego plecami. I oby Tomcio zrozumiał swoje błędy i się poprawił, bo szkoda mi Vicki...
    A co do informowania, to pisz na TT, ale tutaj: @Lingerer_, bo na konto FM baaaaaaardzo rzadko wchodzę, bo nic się tam nie dzieje :).
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. ha! a ja w pewnym momencie liczyłam, że będzie dalszy rozwój akcji między naszymi zakochanymi, Vicky i Tomo. Chyba ten wątek spodobał mi się najbardziej :D I jeszcze jedno - Shannon:) jest genialnie uroczo zagubiony w uczuciach :) JA cięobserwuję wię nie musiszmnie informować, ale podaję mojego tt @MaryTheShining

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominuję Cię do Libster Award! ;) Tutaj pytania: http://pokonana-zakochana.blogspot.com/2013/02/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak czekam na tą imprezę urodzinową i czekam. Nie bądź taka :P

    OdpowiedzUsuń