Dla wszystkich którzy czekali~
Sobota
-Ethan! – rozpaczliwy okrzyk obudził śpiącego przed
telewizorem Anglika. – Przecież ja tam nie dojadę! – brązowowłosa kobieta
wpadła do salonu, ubrana jedynie w
krótkie szorty i stanik bez ramiączek. – Impreza jest na placu koło wzgórz, a
to jakieś totalne wygnanie i nie ma szans bym przeszła prawie 3 km na pieszo z
torebką wypchaną szpilkami i ubraniami na zmianę – opadła na kanapę, zapadając
się w niej.
- Która godzina? – mruknął zaspany mężczyzna, ściągając
okulary do czytania z nosa.
- Prawie 13 a muszę tam być na 16 – spojrzała na niego
układając usta w podkówkę. – A na dodatek jest z jakieś milion stopni na plusie
i się spocę po takim spacerze i będę śmierdziała i..
- Nie mam auta Christ – przerwał jej ten monolog,
pocierając dłonią zmęczone oczy. – Mogę zadzwonić do Max, pewnie zgodziłaby się
podwieźć cię tam na motorze.
- Boję się ich – pisnęła cicho, co mężczyzna bez problemu
zignorował.
- Albo to albo pokażesz się dla obu Leto jak spocony
szczur z rozlanym makijażem. – Ethan spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem na
twarzy. – A udało ci się skończyć prezent?
- Udało – odgarnęła mokre włosy za ucho, ujawniając
delikatny rumieniec na twarzy – choć teraz uważam że jest zbyt dziecinny,
przecież to czterdziestoletni facet.
- Na pewno mu się spodoba – Anglik sięgnął po telefon. –
Max? Słuchaj, będziesz mogła podwieźć Christ na jakiś plac koło wzgórz? – Polka
podała mu telefon z adresem. – Dokładniej na Hollywood Hills, zjazd z bocznej
44. Na 16 tam ma być. Dobra, dzięki wielkie! – odstawił telefon od ucha. – Masz
półtorej godziny na przygotowania, bo podobno tam są zawsze korki.
- Czyli półtorej godziny będziemy tam jechać na tej
piekielnej maszynie? – przełknęła głośno ślinę. - Wiedziałam że powinnam zostać
w domu i udawać że mnie nie ma. – mruknęła pod nosem i, odwróciwszy się na
pięcie, ruszyła do małej niebieskiej łazienki aby dokończyć przygotowania do
stresującej imprezy.
--
- Patrz, jesteś gotowa na czas. – zaśmiał się lekko Ethan
na widok ubranej w szorty i luźną koszulkę z żonkilami przyjaciółkę z małym
aczkolwiek gustownym plecaczkiem na ramieniu. – Wszystko ze sobą masz?
- Na sobie ciuchy takie w sam raz do aktywności ruchowej
a w plecaku szpilki, sukienkę, jakąś biżuterię oraz zgrabnie spakowany prezent.
– wymieniła wszystko na jednym oddechu. – Ethan, nie lubię takich..
- Nie pierdol mała – uścisnął Christine, dodając jej tym
samym otuchy. – Będzie dobrze panikaro. Max jest na dole, więc spadaj bo się
rozmyśli.
Pieguska machnęła mu na pożegnanie i zaczęła zbiegać ze
schodów. Minęła po drodze blondynkę ubraną w kusą sukienczynę, wnoszącą zakupy
na piętro.
- Nie złam nogi! – krzyknęła za nią radośni gdy wybiegała
przez stare zielone drzwi na dwór.
- Cześć Max – rzuciła do ubranej od stup do głów w
skórzany kombinezon blondynkę, podającą jej żółty kask.
- Po imprezie zabijesz Ethana że nie powiedział ci jak
masz się ubrać – westchnęła, patrząc z politowaniem na Christine. – Jechałaś
kiedyś na motorze?
- Raz jak miałam może 12 lat. – Polka przełknęła głośno
ślinę, walcząc z umocowaniem kasku na głowie. – Co jest nie tak z moim ubiorem?
Ma być dziś cholernie ciepło, ogólnie ta cała pogoda w LA jest nie do
zniesienia..
- Nie mamrocz tylko wsiadaj. – blondynka przerwała jej
wypowiedź i zajęła odpowiednie miejsce.
Kryśka skinęła posłusznie głową i uczepiła się jej tak mocno jakby od
tego zależało jej życie. Motor wydał z siebie cichy warkot.
--
- Ostatni raz. – wydukała z siebie kobieta, zsiadając z
przeklętej maszyny. – Mam nogi z galarety, zamarzłam chyba kilkaset razy po
drodze i nie widzę w tym ani krztyny zabawy.
- „Dzięki Max za podwózkę, kupię ci za to piwo” –
mruknęła Maximilliana, obijając palcami o swój sprzęt. – Nie gadaj że to
impreza tego typa. – zmieniła temat widząc zbliżającą się gwiazdę rocka.
- Usłyszałem motor i przyszedłem sprawdzić kto
przyjechać. – mruknął niemiło Jared, podchodząc do dziewczyn. – Nie wiedziałem
że znasz tego pirata drogowego.
- Jak ktoś ślepy i włazi pod pojazdy to nie moja wina. –
odburknęła Max, powodując zdziwienie na twarzy Christine która to patrzyła od
wokalisty do dziennikarki, nie rozumiejąc treści rozmowy.
- Znacie się? –
zapytała, przeklinając samą siebie za idiotyczne wtrącenie do rozmowy.
- Przejechała mnie. – chwycił automatycznie za przedramię
w którym widniało jeszcze kilka szwów.
- Wpadł mi pod motor. – odebrała kask od lekarki i
włożyła do schowka w motorze. – Zadzwoń do Ethana jak skończysz zabawę to pod
ciebie podjadę.
- Dzięki, na pewno się jakoś odwdzięczę! – krzyknęła za
nią kobieta, gdyż blondynka zdążyła już uruchomić maszynę i ruszyć przed
siebie. – Dobra, to było dziwne. – powiedziała ni to do siebie ni to do
stojącego obok mężczyzny. – Wiesz może gdzie mogę spotkać solenizanta?
--
- Christine! - wydusił z siebie perkusista, szczerze zdziwiony widokiem dziewczyny na szczycie schodów. - Cześć, super cię widzieć! - próbował ją uścisnąć, jednak odskoczyła do tyłu, wyciągając ręce przed siebie.
- Wszystkiego
najlepszego. - uśmiechnęła się miło i spłonęła rumieńcem, gdy Shannon
odpakowywał prezent.
- Nie trzeba
było.. - zaczął, jednak zamilkł gdy tylko zobaczył zawartość. Z małego
pudełeczka patrzył na niego breloczek z czarnym psiakiem któremu zamiast oczy
dano różnokolorowe guziki a z ust wystawał czerwony język przyszyty grubą
nicią. Obok niego stała babeczka z dwoma pałeczkami do perkusji i świeczką,
czekającą na zapalenie.
- Podoba się? -
wpatrywanie w prezent, przerwali mu ciche pytanie kobiety zaniepokojonej tak
długą ciszą. - Nie do końca mi wyszedł ten stworek, dawno nie robiłam nic
własnoręcznie, a Jared jeszcze dał mi mało czasu przed imprezą, więc jak ci nie
pasuje to zawsze mogę poprawić albo... - przerwała monolog, wpadając w silne
ramiona Shannona.
- Jest
rewelacyjny. - złożył jej głośny pocałunek na czole. - Zajebisty! Dzięki
wielkie. - uwolnił ją z jego objęć, pozwalając jej zobaczyć ogromny uśmiech na
jego twarzy i delikatne iskierki w tych zielono brązowych oczach. - Tylko nie
mam zapalniczki..
- Sto lat! - z
nikąd pojawiła sie Vicki, podpalając wyjętą z opakowanie babeczkę. - Widzę że
ktoś mnie ubiegł z tortem. - kobieta spojrzała na Christine, ściskając ją i nie
kryją zaskoczenia. - Cześć!
- Hej, ale
niespodzianka! - zaśmiała się brunetka, całując na powitanie znajomą w
policzek. - Naprawdę szykowałyśmy się na ta sama imprezę?
- Nie
powiedziałyśmy sobie która gdzie ma zamiar jechać.
- Coś mnie
ominęło? - Shannon patrzył z jednej kobiety na drugą.
- To Ty jesteś tą
o której tak opowiada Shanny? - Tomislav wyszczerzył się do przyjaciela i
uścisnął pieguskę. - Myśmy się już poznali, prawda?
- Pamięć cię nie
zawodzi - stwierdziła lekko Christine. - To jak solenizancie? - zwróciła się do
trzymającego w ręce babeczkę z zapaloną świeczką. - Pomyśl życzenie.
Shannon spojrzał
na zebranych dookoła siebie ludzi. Za brunetka pojawił się Jared, patrząc z
zaciekawieniem na brata i unosząc przy tym aparat do oczu. Zdjęcie zostało
zrobione idealnie w momencie zdmuchiwania świeczki przed 42 letniego
mężczyzny.
- Wszystkiego
najlepszego!! - rozległ się okrzyk i burza oklasków.
--
- Co tu się
dzieje Shanny? – zapytała gdy znaleźli dla siebie tych kilka minut wolnego. –
Impreza tematyczna?
- To jej sprawka
– mężczyzna wskazał wysoką blondynkę chodzącą dookoła jakiegoś toru przeszkód z
notesikiem i zapisywała wszystkim czasy. – Razem z Jerrym zorganizowali całą
zabawę tutaj, chcąc też zwrócić ludziom uwagę jak ważny jest czas spędzany na
świeżym powietrzu.
- Twój brat ma
chyba lekkiego fioła na punkcie ekologii. – zachichotała cicho kobieta.
- Żeby lekkiego –
westchnął i podał jej rękę. – Chcesz się ścigać?
- W takiej formie
może być trudno – zauważyła ale bez problemu uścisnęła dużą dłoń perkusisty,
zauważając z zadowoleniem jak dobrze pasuje ona do jej własnej.
- Wyścig par. –
szepnął konspiracyjnie, łaskocząc wydychanym powietrzem jej ucho. – Wyzwiemy V
z Tomislavem i skopiemy im tyłki, co ty na to?
- Chyba tylko
Amerykanie mogą się do kogoś zwracać po jednej literze – ‘Nigdy nie nadziwi mnie ten kraj’ – No pewnie, będziemy nie do
pokonania! – ruszyli w stronę stojącego nieopodal małżeństwa.
--
- Rozumiecie
zasady? – zapytała po raz kolejny Emma. – Żadnym szturchań, wyzwisk ani
podkładania nóg drużynie przeciwnej, jasne? Jeżeli szale się rozwiążą celowo to
wypadacie. – wskazała na mocno zaciśnięte kawałki materiału dookoła połączonych
dłoni.
- Dalej Em, nie
gadaj. – machnął wolną ręką Shannon. – Te Chorwackie meduzy nie mają z nami
szans.
- Pokażemy im Vi?
– Tomo spojrzał z czułością na żonę, co nie umknęło Krystynie. Ujrzała też
iskierki radości w oczach czarnowłosej i poczuła że ich sytuacja jest jeszcze
do uratowania.
- Ruszacie!
- Co? – krzyknęła
rozproszona chorwackimi zalotami Polka i została gwałtownie pociągnięta przez
towarzysza zabawy.
Wyścig czas
zacząć!
--
- Padam na twarz.
– Christine uklęknęła na ziemi, oddychając szybko.
- Wygraliśmy!
- Wcale nie bo
my!
- Nie mam pojęcia
jak mogłyśmy za nimi nadążyć – Vicki opadła obok znajomej, nie trudząc się
nawet by rozwiązać szalik.
- Emma, powiedz
mu żeby przestał ściemniać!
- Em, trzymaj
mnie bo dam mu w papę!
- Długo tak mogą?
– zapytała Christine, spoglądając z uśmiechem na pochłoniętego udawanej złości
Shannona i skaczącego w miejscu Tomislava z uniesionymi do góry pięściami.
- Nie masz nawet
pojęcia – westchnęła. – Ale i tak sporo brakuje im do Jareda.
- Jest
głośniejszy?
- Raczej uparty
jak osioł.
- Christ mamy
remis – kobieta uniosła głowę ku górze by ujrzeć rozpromienioną twarz
perkusisty.
- Cieszę się że
zdarte kolana na coś się przydały – odwzajemniła uśmiech.
- Pomogę ci
kochanie – gitarzysta podał wolną rękę żonie i bez problemu podciągnął ją do
góry. – Szykujcie się na rewanż gołąbeczki!
Druga para
roześmiała się w odpowiedzi.
--
- I co, cieszysz
się że przyszłaś? - dobiegł ją dobrze znany głos, obróciła się by ujrzeć
niebieskie tęczówki w nią wpatrzone. Uniosła plastikowy kubek do ust by wziąć
łyka spragnionego napoju. Suszyło ją niemiłosiernie po przeprawach z Shannonem
a solenizant zniknął z pola widzenia by spełniać swe urodzinowe obowiązki.
- Cieszę się że
dałam ci się na to namówić panie 'NiePrzyjmujeOdmowyBoTak' - mrugnęła do niego
z uśmiechem. - Jesteś naprawę tak uparty jak wszyscy mówią.
- Kto wszyscy? -
spojrzał na nią z lekkim rozdrażnieniem. - Naprawdę masz zamiar nawiązać do
jakiegoś wywiadu czy gazety?
- Myślałam
raczej o twoim bracie i żonie gitarzysty z zespołu w którym śpiewasz -
mruknęła, odrzucona tonem jego odpowiedzi. Jared przełknął głośno ślinę i
poprawił kapelusz. - Myślałam że skoro wręcz kazałeś mi tu przyjść to nie będę
traktowana jak napalona fanka, panie Stereotypy Są Złe.
- Nie zabrzmiało
to dobrze..
- I tu się
zgadzamy. - burknęła mniej wrogo. - Emma szykuje kolejny konkurs, chcesz się
zmierzyć?
- Skoki w
workach? - przeklął w głowie motyw przewodni imprezy 'Aktywność na świeżym
powietrzu'. - Czemu nie, najwyżej stracę twarz.
- I jest to
dosłowne zagrożenie - zachichotała Christine. - Em, dawaj dwa worki!
Jared nie
potrafił powstrzymać uśmiechu.
--
- Trzymasz się? – Jared z trudem opanował śmiech widząc
jak Polka upada jak długa tuż przed linią mety. Jedynie wyciągnięte do przodu
dłonie uratowały ją przed niechybną utratą twarzy, owocując jednak zdarciem
naskórka i ostrym uczuciem pieczenia.
- Wygrałeś. – fuknęła niezadowolona, starannie masując
obolałe miejsca. – Kończę z takimi zabawami.
- To wybrałaś idealny moment – pomógł jej wstać,
chwytając za łokieć. – Przyjechał autokar i przenosimy zabawę do mnie. Nie
martw się, będzie wolna łazienka. – dodał od razu, dostrzegając jej nagłe
zbladnięcie.
- Mówisz że nie wpasuję się w wieczorne tańcowanie? –
spojrzała na swoje zdarte kolana, ubłocone buty i włosy we wszystkich
kierunkach.
- Wpasujesz się idealnie – podszedł do nich Shannon,
zwracając uwagę na pokrwawione dłonie. – Zostawić cię na pięć minut samą i już
cała pokaleczona. Emma dała ci coś na przemycie?
- Przecież się nią zająłem – żachnął oburzony Jared,
jednak Shanny otoczył ramieniem Christ i skierował w kierunku autobusu.
- Z braciszkiem trzeba uważać, bo do celu to po trupach
idzie. – szepnął mało dyskretnie starszy. – Ta cecha jest w rodzie Leto bardzo
mocno zakorzeniona.
- Ty też tak masz? – zapytała niewinnie.
- Ja dbam o piękne damy – mrugnął do niej, otwierając
przed nią drzwi. – Pani przodem.
- Muszę się cofnąć po plecak..
- Widać jak o nią dbasz. – mruknął za nimi Jared,
trzymając pakunek Polki w dłoniach. Odebrała go od niego z podziękowaniami i od
razu została zawołana do tyłu przez Vicki. Nie mogła się doczekać wizyty w domu
Leto.
--
- Christy, Christy, Christy ~! – szeroko uśmiechnięty
Shannon uwiesił się na brązowowłosej kobiecie spokojnie rozmawiającej z Emmą na
tarasie. – Cieszę się że Jerry nakłonił cie byś tu przyszła.
- Piłeś wytwór Tomo? – westchnęła zrezygnowana blondynka.
– Wiesz że twoja Amerykańska głowa to nic przy jego Chorwackiej zdolności
eliminowania alkoholu.
- Victorio, za chwilę usłyszysz cały wykład na temat
przyswajalności alkoholu przez moją cudowną osobę! – zaczął Shannon, nie
opuszczając bezpiecznych pleców Kryśki.
Ona upiła ze szklanki trochę wywaru Chorwata i w duchu
podziękowała przodkom za słowiańskie geny. Do domu, a raczej małej willi, Leto
dojechali bez problemu i od razu, razem z Vicki, zajęły największą łazienkę pobieżnie
doprowadzając się do przyzwoitego stanu używalności.
- Nadal uważasz że
ta sukienka będzie tu pasowała? – Christine zwróciła się do Vicki, prezentując
swój ubiór w całości. Miała na sobie sukienkę bez ramiączek białą, odcinaną pod
biustem., a od tego momentu rozkloszowywał się pas materiału tworząc pelerynę,
kończącą się na połowie ud. Na nogach widniały czarne pończochy, uwidaczniające
się za każdym razem gdy ich właścicielka przyjmowała inną pozycję aniżeli
wyprostowaną. Do tego zwyczajne czarne szpilki i długi naszyjnik.
- Myślę że Shannon
będzie zachwycony jak ciebie w niej zobaczy. – zamruczała Vicki, podkreślając
usta czerwoną pomadką. Ubrała się w prostą czarną sukienkę z czerwonymi
zdobieniami i będącą tak ekstremalnie krótką że jakiekolwiek nachylenie w niej
kończyło się ujawnieniem swoich koronkowych majtek całemu światu.
- Bardzo zabawne –
Christine ukradła od niej perfumy i rozpuściła włosy, tworząc tym samym
delikatne loki. – Idziemy?
- Pewnie.
- Co o tym myślisz Christ? – usłyszała głos Shannona
przerywając tym samym jej rozmyślanie.
- A możesz powtórzyć?
- Kto wygra, ja czy drink Tomisia?
- Tomisia? – powtórzyła, z całych sił starają się ukryć
głupi uśmiech napływający na jej twarz. – Oj, Shannuń chyba powinieneś zwolnić
tempo, bo pomimo 42 lat to głowa już nie taka sama.
- Ale lubisz starszych? – wymruczał jej prosto do ucha,
powodując pojawienie się gwałtownego rumieńca na jej twarzy.
- Shannon, stary, nie wisi się na paniach.. – wysoki
brunet odciągnął ciepły ciężar z pleców Polki. – O, to ty.
- Witaj Tim, też miło cię widzieć – Christine wyciągnęła
oficjalnie rękę, którą zdębiały basista uścisnął bez zastanowienia. Zarówno
Vicki jak i Shannon zmarszczyli brwi.
- Zdążyłaś już poznać naszego TimTima? – zza jego pleców
wyłonił się uśmiechnięty Chorwat z tacą różowych drinków. – Chciałem przedstawić
ci resztę drużyny, skoro nasz kochany perkusista nie do końca wykazuje
świadomość miejsca i czasu – zwrócił uwagę na bruneta, który patrzył to na
Kryśkę to na Tima, próbując połączyć fakty. Bezskutecznie. – ale Braxton gdzieś
mi uciekł a Jared zdążył już zaszyć się w swej samotni.
- Nie powinien czuć się jak ryba w wodzie? – zapytała
Christine.
- To zupełnie nie są klimaty braciszka – Shannon sięgnął
ręką po drinka od gitarzysty. – Wiedziałem że Tomul o mnie zadba.
- To się dobrze nie skończy – usłyszała za swoimi plecami
szept Vicki i przyjęła doustnie kolejną dawkę alkoholu.
--
- Poradzisz sobie? – Vicki po raz kolejny zadawała
Christine to samo pytanie, wpakowując ledwo kontaktującego męża do taksówki.
- Nie ma problemu. Shanny wybełkotał że mogę tu nocować,
co potwierdziła Emma nim odebrała ten super ważny telefon. – pieguska machnęła
ręką kobiecie, starając się ze wszystkich sił zachować całkowitą koordynację
mózg-ręka.
- Możesz jechać z nami, najwyżej zaatakują cię koty. –
brunetka nie odpuszczała.
- Vivi, miłości moja! – dobiegł je śpiew ze środka auta.
– Tyś najpiękniejsze dziewcze na świecie~!
- Dam radę – Christ przytuliła Vicki po czym wepchnęła ją
na tyle siedzenie. – Dojedżccie grzecznie na miejsce!
- Zadzwonie do ciebie, sprawdzić jak udało ci się
przetrwać tę noc! – usłyszała jeszcze zdanie dobiegające z taksówki, zagłuszane
coraz to głośniejszymi zaciągnięciami jej męża. Pomachała im i wróciła do
salonu w poszukiwaniu jakiegoś wolnego trunku.
- Hej ty! – obróciła się na zawołanie. – Umiesz grać w
pokera?
Zdążyła tylko przekrzywić głowę a już miała karty w
dłoni.
--
- Witam sąsiada od kieliszka! – z prawej strony rozległ
się kobiecy, choć już delikatnie zaciągający, głos – Mogę się dosiąść do tej
jakże banalnej scenerii ‘Nocnych Rozmów Nad Basenem’?
- Nie – odburknął, starając się nadać temu słowu mocny i
trzeżwy ton. Słysząc cichy chichot i widząc jej ciało które bez skrępowania
siada obok niego, nie przejmując się wystającym skrawkiem końcówki pończoch
spod podciągniętej sukienki, pomyślał że nie jest jednak tak dobry aktorem gdy
wypije jak mu się zdawało. – Psujesz moją samotnię – mruknął, obrażonym tonem.
- Zaklepałam sobie to miejsce jak mnie Shannon
oprowadzał, więc pan wybaczy ale spocznę tu z mym kompanem. – wskazała na
trzymaną w dłoni butelkę z brązowym płynem. – Poznajcie się, Jack Jared, Jared
Jack – machała nią beztrosko, ulewając niewielkie ilości zbawiennego napoju.
- Przystojny ten twój kompan – spojrzał chciwie na nowego
przyjaciela spoczywającego w dłoni kobiety.
- A jak dobrze całuje – wzięła łyka prosto z gwinta,
przymykając przy tym oczy. – Idealnie!
- Myślisz że to dobry pomysł? – Jared spojrzał prosto w
brązowo zielone oczy usadowione na zarumienionej twarzy, patrzące na niego z
niemym pytanie. – Chodzi mi o ten wasz związek.
- Ah, to – westchnęła teatralnie, patrząc na etykietkę. –
No wiesz jak to jest, z początku miły, czuły, powoduje ten miły zawrót głowy
tylko z czasem zaczynają się migreny, wahania nastrojów i ta utraa ostrości
widzenia – przymknęła jedno oko, upijając brunatną toń. – A rano to tylko
płacz, ból głowy i zgrzytanie zębów. Aż do następnego razu. – mrugnęła do
Jareda, który zaśmiał się bez skrępowania.
- Ta historia przypomina mi moją własną – wskazał
kciukiem na leżącą za nim pustą karafkę. – Niestety mój towarzysz postanowił
opuścić mnie o wiele szybciej aniżeli twój.
- Widać źle go traktowałeś. – szturchnęła go zimnym
szkłem. – Masz sporo szczęścia że Jack lubi dzielić się tym co ma w środku.
- Niegrzeczny chłopiec. – zamruczał, nieświadomy spowodowania
przyjemnego ucisku w brzuchu towarzyszki nad basenem, i wziął siarczystego łyka
który od razu zaczął palić jego przełyk. – Nie jest to jeden z lepiej
pilnowanych przez Shanna okazów?
- Trzymać takie cuda w barku. – Christine zacmokała z
niezadowolenia. – Wstyd i hańba.
- Będziesz się przed nim rano tłumaczyła.
- Nigdy nie dawaj kobiecie wolnej ręki w wyborze
alkoholi. –zaśmiała się lekko, kładąc na
świeżo skoszonej trawie i patrząc w rozgwieżdżone niebo. – To jaki jest twój
problem?
- Słucham? – Jared położył butelkę tak, by obydwoje mieli
do niej wolny dostęp.
- No problem. – spojrzała na niego spokojnie. Zdziwiło go
że pomimo 2 nad ranem i jedynie zapalonych delikatnych świateł dookoła ogrodu
może dopatrzeć się licznych piegów na jej ciele. Twarz, dłoniach, na tym
fragmencie ud wystającym spod sukienki a schowanym pod pończochami.. – Nie
przekonasz mnie że to artystyczna dusza nie pozwala ci bawić się razem ze
wszystkimi na urodzinowej imprezie twojego jedynego brata tylko każe ci
siedzieć i mulić przy basenie.
- Nie lubię tłumów. – mruknął, powodując wybuch śmiechu u
towarzyszki.
- Nie umiesz kłamać Jerry. – sięgnęła po butelkę. – Nie
chcesz mówić to nie, nie mam zamiaru cię zmuszać.
- A jaki jest twój powód?
- Ty. – upiła łyka, nie zdejmując swoich oczy z jego. –
Nie rób takiej miny głuptasie. – przewróciła oczyma gdy Jared nabrał wyraz
twarzy przestraszonego pekińczyka. – Siedziałeś tu sam to chciałam dotrzymać ci
towarzystwa. Nie mogę powiedzieć że znalazłam wspólny język z przyjaciółkami
Antoine. – dodała, spoglądając niepewnie na taras gdzie kilka dziewczyn zaczęło
tańczyć do nowego utworu tego człowieka. – Dla Shannego zabawa skończyła się
kilka minut po północy gdy przypadkiem spróbował drinka Tomislava, chwilę
później owego twórcę jego żona zwinęła do domu, Timmi prowadzi pseudo
filozoficzną dyskusję z waszym klawiszowcem a Emma zabarykadowała się sypialni
dla gości, gdzie podobno ja miałam spać i gdzie będę musiała się dostać za
wszelką cenę gdyż przegrałam kasę na taksówkę w pokera. – skończyła i wypuściła
z siebie resztkę powietrza. – Mały monolog.
- Jest tu poker? – zapytał zdziwiony wokalista.
- W salonie, trudno go ominąć.
- Wiedziałem że nie trzeba się wymykać tylnymi drzwiami.
Christine przewróciła oczyma.
- Jesteś liderem Marsów! Gwiazdą czerwonego dywanu,
estrady i panem wielotysięcznego tłumu. Pewnie niekiedy wielomilionowego! – oderwała
na chwilę wzrok od iskrzących gwiazd by spojrzeć w błękitne tęczówki. – A
czujesz się niepewnie przy bandzie pijanych gości we własnym domu. – ich
właściciel wbił spojrzenie w nieruchomą taflę basenu, nieświadomie napinając
mięśnie na plecach. Zdziwił się gdy poczuł na nich delikatne pukanie opuszkami
palców. – Możesz tu siedzieć ile ci się podoba. – zamruczała cicho, powracając
do obserwowania ciał niebieskich jednak nie zdjęła dłoni z pleców mężczyzny a
on nie wspomniał o tym ani słowem.
--
Przerwa długa ale inaczej się nie dało.
Długo myślałam nad tym rozdziałem, jak go napisać, skończyć zmienić..
Szczególnie trudna była ta pierwsza rozmowa z Jaredem - pomimo że miałam ją w
wersji pierwotnej napisaną w 2011 roku to tu nieźle musiałam się nagimnastykować
aby przybrała w miarę odpowiadający mi format.
Co do całego rozdziały to mam sprzeczne opinie - lepiej byście ocenili go sami
:)
Dzieła tu zamieszczone są mojego nieszczęsnego autorstwa - psiak jako psiak
bryloczek to widziałam podobnego gdzieś kiedyś niedawno a szkic do rozmowy nad
basem jest z 2011 roku - narysowany w przeciągu 2 minut, ołówkiem który już
wyblakł (temu tak nieudanie poprawiony cienkopisem ale żal było ołówka wymazać)
i dodatkowo mniej czy bardziej udany portret Kryśki wersja letnia -
talentu nie mam a tu taka mała bazgrajka aby jakoś przelać wizję na
papier.
Dziękuję za pozostanie ze mną, tak liczne komentowanie mini-wpisu AGRH!
który, o dziwo, ma więcej komentarzy niż rozdziały na tej stronie. Ale dziękuję
raz jeszcze i mam nadzieję że skoro tak długo czekaliście na ten rozdział to
się nie zawiedziecie :)
Pozdrawiam, ściskam i oby u Was było więcej wiosny niż jest u mnie ;)
~Lady Cherry Cigarette
Co do całego rozdziały to mam sprzeczne opinie - lepiej byście ocenili go sami :)
Dzieła tu zamieszczone są mojego nieszczęsnego autorstwa - psiak jako psiak bryloczek to widziałam podobnego gdzieś kiedyś niedawno a szkic do rozmowy nad basem jest z 2011 roku - narysowany w przeciągu 2 minut, ołówkiem który już wyblakł (temu tak nieudanie poprawiony cienkopisem ale żal było ołówka wymazać) i dodatkowo mniej czy bardziej udany portret Kryśki wersja letnia - talentu nie mam a tu taka mała bazgrajka aby jakoś przelać wizję na papier.
Noooooo wreszcie!!! Czekałam na tą imprezę i czekałam... ale się doczekałam i wiesz co? - chciałabym na niej być. I chociaż skakanie w workach i pozdzierane kolana to nie moja bajka, to widać, że zabawa była przednia, a drinki Tomisia powoli eliminowały zaproszonych gości :P
OdpowiedzUsuńShannon jak to Shannon, nawet pijany jest kochany i uroczy... po prostu miodzio :)
Jednak zastanawia mnie końcówka i rozmowa Jareda z Kryśką. Czy te słówka i gesty powinny nas niepokoić??? Bo prawdę mówiąc, myślałam że to Shannon będzie z Kryśką. A teraz? Już sama nie wiem co myśleć.
Pisz szybko następny i nie każ nam tak długo czekać, pliiiiiis :P
Również pozdrawiam, i niestety u mnie jest teraz więcej zimy, niż było zimy tej zimy ;)
oj, drinki Tomislava to jak strzelenie sobie w nogę :D i są tak sławne że jeszcze nie raz namieszają w historii :p
UsuńZakończenie imprezy jak i inne wypadki będą w następnym rozdziale - a czy się niepokoić? Tajemnica :)
Następny już się pisze - jakoś usiadłam i ruszyłam z kopyta :D
Zimy jest tyle ze pierwszy raz w życiu zatęskniłam za wiosną :<
Pozdrawiam!!
No nareszcie! :D Oł, naprawdę ciekawy i intrygujący (!) rozdział. Kryśka miała świetny pomysł z tym prezentem (taki nie zobowiązujący, ale od serca a to się liczy najbardziej!) a swoją drogą twój szikc fajny, zabawny :) I od razu dodam, że podoba mi się ta letnia wersji Krysi. Oj jakby Shannon ją tak zobaczył to żadnej pałeczki już by nie utrzymał w łapkach, coś czuję ;) A imprezka, imprezką choć aktywny wypoczynek to super sprawa. Jared w samotni? A to ci nowość, przecież to duch tej drużyny, powiem nawet "gwiazdeczka" a tu proszę... zaskoczenie. Ale mam podejrzenia, co za problem ma. No i w końcu odnosząc się do ostaniej części, czyli rozmowy... no no czy mi się wydaje czy on się speszył tym dotykiem? o.O ( problem(?))
OdpowiedzUsuńOch i jeszcze jedno, więcej Max. Zapowiada się ciekawie jako postać, a w połączeniu z Leto, daje ciekawe sytuacje ;)
Czekam na nast. i pozdrawiam!
O nieee! I w dodatku taj ładnie, jak Ty to określasz, bazgrolisz!! Nie fair :ccc. Ale serio, szkice baaardzo mi się podobają i liczę na to, że w przyszłości pojawi się ich znaczne więcej, bo to naprawdę mega fajna sprawa!
OdpowiedzUsuńJared, współorganizator imprezy, a poskakał tylko na dworze, a przy gościach w domu znika. No... Dziwny typ. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest ta rozmowa Kryśki z Jayem. Na początku niby okej, ale... No coś tak jakby Kryśka do Jaya? Takie wrażenie odniosłam... Nie wiem, jak dla mnie, to ona jest idealna dla Shanna, w dodatku, że niby bracia by się o nią bili? O_o. Ja nie wiem, co Ty kombinujesz :D. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział NIE BĘDĘ musiała czekać AŻ TAK DŁUGO :DDDDD.
Btw. jak Mary napisała, fajnie by było, gdybyś rozszerzyła wątek Max, bo coś czuję, że niezła z niej osóbka. I wiadomo: Kto się czubi, ten się lubi :D Chodzi mi tu o Jaya.
Tomasz i Vicki to para perfekcyjna, jejku, strasznie fajni ich tutaj przedstawiłaś! Ogólnie rozdział jak najbardziej udany!
Buziaki ;***!
(:
OdpowiedzUsuńWarto bylo czekać :D Najbardziej zaintrygował mnie ostatni wątek Kryśka i Jay ;> Już się nie mogę doczekać, jak się to wszystko dalej potoczy i mam nadzieję, że już nie będziesz kazała tak długo czekać na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :))
Czekałam, czekałam i się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale mam dziwne przeczucie co do Christine i Jareda, obym się myliła, no ale zobaczymy co tam wymyśliłaś :D
Uśmiałam się w tym rozdziale jak nigdy. Genialne teksty!
Pozdrawiam :)
Nie wiem czy jeszcze jesteś zainteresowana, bo dlugo mnie nie było ( dysk mi padł i nie miałam komputera) ale zapraszam Cię na czwarty rozdział na www.swiat-cieni.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
czesc. ;)
OdpowiedzUsuńznalazlam Twojego bloga przedwczoraj i stwierdzilam 'a wezme, poczytam wszystko, moze bedzie ciekawie'. i powiem szczerze, ze jest ciekawie. swietnie idzie Ci pisanie opowiesci o kilku (a moze nawet kilkunastu) roznych postaciach, gdzie nie jedna osoba mialaby z tym problemy i juz by sie w tym pogubila. to mi sie naprawde podoba.
pokazujesz te postaci w takim przyjazny sposob. i jeszcze ta weterynaria Kryski. nie no, podoba mi sie to. dodatkowo teraz czuje sie lekko zmieszana - ale nie jest mi z tym jakos zle - bo po tym rozdziale nie wiem, czy spodziewac sie tu jakiejs rywalizacji braci o uczucia dziewczyny, czy Jareda zaklasyfikowac tylko do tego szczebla przyjaciela.
niezwykle fajnie sie to czyta. i wyobraznia pracuje, od razu widze te poszczegolne scenki, ujecia. tak, bardzo fajnie.
co jakis czas pojawiaja sie bledy, czy to ortograficzne, czy stylizacyjne, ale da sie je przelknac i nie staja oscia w gardle.
jakbym mogla byc informowana (na twitterze: @Happy__Idiot) o nastepnych rozdzialach, to byloby mi niezwykle milo :)
pozdrawiam i czekam na ciag dalszy historii, Happy Idiot (: