niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 11


- Christine nie odbiera – Victoria przygryzła dolną wargę, wolną ręką głaszcząc ułożonego na kolanach Milo. – Myślisz że coś mogło pójść nie tak? – zapytała leżącego obok męża.
- Wszystko mogło pójść nie tak – wymamrotał i objął rękami jej talię. – Ale Emma dopięła imprezę na ostatni guzik więc nie masz o co się martwić.
- To naprawdę sympatyczna dziewczyna – Vicki wybrała ponownie ten sam numer ale nikt po drugiej stronie nie podniósł słuchawki. – Nic. Może zadzwonić do Shanna?
- Solenizant doświadcza właśnie najgorszego kaca w swoim życiu a ty jeszcze chcesz budzić go o niegodziwej godzinie jaką jest 11? – Tomislav uniósł koszulkę żony i zaczął delikatnie skubał ustami jej odsłoniętą skórę.
- A tobie co się nagle na amory zebrało?
- Powiedzmy że nie podobało mi się jak wczoraj wszyscy się na ciebie pożądliwie patrzeli. – przerwał by unieść delikatnie głowę do góry i spojrzeć w oczy kobiecie którą kocha ponad wszystko. – I staram się przeprosić za zachowywanie się jak totalny dupek ostatnimi czasy. Postaram się poprawić.
Uśmiech który pojawił się na twarzy kobiety rozświetlił cały pokój.

--

Christine obudziła się z tłumiącym bólem głowy i ogromnym pragnieniem czegokolwiek nie alkoholowego na języku.Nie otwierając oczu wyciągnęła rękę jak najdalej mogła po lewo starając się dosięgnąć butelki wody stojącej zazwyczaj pod jej łóżkiem. Gdy tylko poczuła zimny plastik pod palcami, zamruczała z zadowoleniem i zorganizowała całe swoje siły by obrócić się na brzuch jednocześnie podnosząc z ziemi upragniony napój. Usiadła na łóżku i otworzyła oczy. Zamarła widząc gdzie się znajduje. Nie jej pościel, nie jej łóżko i na pewno nie jej pokój. Pierwsze co to spojrzała po sobie; nadal była ubrana w sukienkę z poprzedniego wieczora, choć zarówno jej plecak jak i buty znajdowały się obok łóżka na stoliku nocnym który również do niej nie należał. 
- Pijesz czy nadal będziesz analizowana swoje położenie? - usłyszała zachrypnięty, lekko kpiący głos dobiegający z jej prawej strony. Przełknęła głośno ślinę i cała siłą woli zmusiła sie by spojrzeć na jego właściciela. Rozczochrane brązowe włosy, zmęczona twarz z wyraźnymi sińcami pod błękitnymi oczami spowodowanymi słabo przespaną nocą i odcisk na policzku od szwu na poduszkę. Na chwilę zapomniała jak się oddycha. - Nie bój się, nie spaliśmy że sobą. Zasnęłaś w połowie swojego monologu o krewetkach i ich dziwnym systemie kastowym który, daję głowę, wymyślałaś na bieżąco i postanowiłem cię ulokować w jakimś bardziej przyzwoitym miejscu. A że przez to sam nie miałem gdzie spać to.. Będziesz piła tą wodę czy nie?
Kryśka podała mu ją bez słowa, starając sobie przypomnieć co mogło spowodować nagłe urwanie filmu w połowie.
- Piłaś drinki od Tomislava? - zapytał mężczyzna, widząc zmarszczone czoło brunetki z włosami zakręconymi w każda stronę. - Pewnie że piłaś, każdy to robi za pierwszym razem. 
- One nie były takie mocne - głos jaki wydobył się z jej gardła przypominał skrzek chorej papugi.
- Były - oddał jej butelkę i spokojnie ułożył na swej części łóżka, zakładając ręce za głowę. Dopiero w tym momencie Christine zorientowała się że na ma sobie biały tshirt upstrzony licznymi śladami po użyciu farb. - Tylko tak skubaniec je tak miesza że nikt tego nie wyczuje.
- Shanny po nich dobrze nie wyglądał - wygięła wargi układając je w delikatny uśmiech. Przyłożyła butelkę do ust, pozwalając wodzie nawilżyć zeschnięte gardło. - Co za ulga! 
Oparła się wygodnie o ścianę, dając sobie czas na dokładne obejrzenie pokoju. Obok łóżka po obu stronach znajdowały się czarne stoliki nocne, po jej stronie była także duża biała szafa z wysokim lustrem na środku. Na przeciwko znajdowała się drewniana komoda na której leżały zeszyty, długopisy i pusty wazon z jakimiś papierami w środku. 
- To twój pokój? - zapytała, wpatrując się w przedziwny obraz wiążący nad biurkiem które, o dziwo, było puste nie licząc zamkniętego laptopa.  
- Yhm. - wydał z siebie potwierdzający odgłos, otwierając jedno oko. 
- Te kartki w wazonie są zapisane? 
Spojrzał na nią podejrzliwie, po czym leniwym ruchem otworzył szufladę przy stoliku obok siebie wyjmując z niego biała kartkę i długopis. Podał je dziewczynie, wracając do poprzedniej pozycji.
- Napisz coś co jest dla ciebie najważniejsze na świecie. Mogą to być banały albo jakieś odautorskie plany. Gdy wazon się zapełni to spalimy je aby poleciały  z dymem tam gdzie tego potrzebują. - dokończył wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu.
Christine wzięła od niego rzeczy i przez kilka minut wpatrywała się w nie bez słowa. 
- Rzeczywiście jesteś taki na jakiego się kreujesz? Czy kreujesz się na takiego jakim na prawdę jesteś?
Nie uzyskawszy odpowiedzi, zabrała się do dzielenia kartki na mniejsze fragmenty.

--

- Gotowe! - kobiecy głos wyrwał go że stanu pól snu. Gdy otworzył oczy, zobaczył młoda kobietę wrzucająca trzy kulki papieru do jego cennego wazonie. Była na bosaka, zdążywszy już zgubić gdzieś swoje pończochy i nie wiadomo kiedy przebrała się na powrót w szorty i bluzkę w żonkile.
- Nie jest przepocona? - zadał pierwsze pytanie jakie przyszło mu do głowy.
- Nie planowałam nocować poza domem - fuknęła poirytowana w odpowiedzi. - Nie zabrałam ze sobą kilkunastu kompletów na zmianę.
- Jak. Mnie. Napierdala. Głowa. - obydwoje odwrócili się w kierunku drzwi skąd dochodził wyraźnie przepity głos. Shannon ledwo co utrzymywał się na nogach, oparty całym ciężarem o framugę i przecierał twarz dłońmi. Na sobie miał tylko luźny podkoszulek i jakieś stare krótkie spodenki dresowe. Christine podziękowała w duchu komu mogła że nie przyszedł w samych bokserskich bo teraz wystarczającym problemem był młodszy Leto i jeszcze więcej seksapilem od starszego byłoby nie do udźwignięcia dla zwykłej dziewczyny. - Nie miałaś tego wczoraj jak biegaliśmy?
Kurwa.
- Nie mam innych rzeczy. - przejechała dłonią po włosach by ukryć zażenowanie. - Nie śmierdzi aż tak bardzo.
- Nie kłam, czujesz tylko wódkę - zaśmiał się Jared podnoszą się z pościeli. Brunetka spąsowiała na widok jasnych bokserek w błękitne kratę. - Idź się wykąp a my coś ci znajdziemy, prawda Shannon?
- Jerry ma racje - mężczyzna wyciągnął ku niej dłoń. - Choć zaprowadzę cię.
- Ale nie ma potrzeby - próbowała nieudolnie protestować jednak wystarczyło aby silna ręka tylko raz mocniej zacisnęła się na jej dłoni. Byli już na korytarzu gdy postanowiła spróbować po raz ostatni. - Zadzwonię po taksówkę i będzie dobrze.
Shannon przystanął i bez ostrzeżenia zbliżył się do niej tak blisko, że wyraźnie czuła jego zapach zmieszany z płynem do kąpieli. Przełknęła głośno ślinę i zamknęła oczy jak poczuła jego twarz tuż nad jej włosami.
- Śmierdzisz gorzelnią Christ. – zaśmiał się cicho i, nim się zorientowała, wepchnął do łazienki i zamknął za nią drzwi. – Ręczniki są na dolnej półce pod umywalką a wolna szczoteczka w którejś szafce.
- Jeżeli znajdę ją obok otwartego pudełka z kondomami to chyba zwrócę wszystko z wczoraj – mruknęła do siebie po polsku.
- Mówiłaś coś?
- Nie, wszystko gra, dzięki!

--

- Zrobiłem coś głupiego? – Jared usłyszał niepewny głos brata. – Powiedz że nie.
- Masz jakieś wiadomości od Tomislava?
- Całe szczęście nie.
- To nie masz czego się bać – młodszy mrugnął do starszego. – Jak cię obserwowałem, to byłeś po prostu ekstremalnie wesoły.
- A co z Christine? – odchrząknął, patrząc uważniej na brata. – Widzę że się dogadaliście.
- Znaleźliśmy kilka wspólnych tematów choć połowy nie zrozumiałem. – zrobił śmieszną minę, przez co ulżyło Shannemu. – Jest ciekawa, to na pewno.
- Ale?
- Nie mogę na razie znaleźć tego złowieszczego ‘ale’ choć na pewno jest. – pokiwał głową przybierając mądrą minę. – Poszukam czegoś dla niej, tobie też radzę zacząć – otworzył szafę i powoli zaczął trzaskać wieszakami, jednym o drugi.
- Ty w ogóle coś piłeś wczoraj czy tak dobrze maskujesz kaca? – burknął pod nosem, po czym ruszył w kierunku swojego pokoju.

--

„Muszę nakłonić Ethana abyśmy kupili takie żele”, pomyślała wycierając mokre włosy w ręcznik. W zaparowanym lustrze mogła dostrzec swoje zmęczone oblicze, rozmazany makijaż i wiedziała że jak tylko włosy wyschną to zaczną się lokować.
- I cały urok prysł. – mruknęła sama do siebie. – Dlatego nigdy nie zostaje się na noc. - Sięgnęła do szafki obok umywalki i przetarła twarz kremem, zmywając z siebie resztki tuszu do rzęs i nadając skórze świeższego wyglądu.  – No jak teraz nie ucieknie to mam dużo szczęścia.
- Wybacz, nie rozumiem co mówisz. – Christ o mało co nie wpadła ze strachu na kabinę prysznicową, gdy spod drzwi rozległ się damski głos. – Mam dla ciebie ubranie zastępcze.
Kryśka uchyliła drzwi, wcześniej upewniając się że jest skutecznie owinięta puchatym ręcznikiem. Po drugiej stronie stała wyraźnie niewyspana blondynka z którą nie miała za dużo okazji by porozmawiać poprzedniego dnia, gdyż szybko zamknęła się z telefonem w pokoju gościnnym.
- Dzięki wielkie. Jestem Christine, nie wiem czy pamiętasz.
- Byłaś o wiele bardziej pijana ode mnie – fuknęła w odpowiedzi. – Emma, pamiętasz?
- Ej, to ty się z niej szybciej zmyłaś niż ja – odparła, odbierając od niej rzeczy na przebranie.
- Nie z mojej winy. – mruknęła niechętnie, nie odchodząc od drzwi łazienki. Christine spojrzała na nią uważnie.
- Chcesz na papierosa nim chłopacy znajdą się na dole?
Emma skinęła lekko głową.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.

--

- Napój bogów – zamruczał Shannon, wdychając aromat świeżo zaparzonej kawy.
- Napój Anglików – Jared przysunął sobie do ust zieloną herbatę, idealną na taki właśnie poranek.
- Myślisz że jeszcze długo będzie siedziała w tej łazience? – zapytał leniwie starszy z braci, nie zwracając nawet uwagi na roztoczony dookoła nich bałagan.
- Jak to baba – odparł enigmatycznie młodszy, czując jak bałagan zaczyna go irytować. - Pamiętasz kto miał zostać?
- Na pewno Emma. – upił łyka gorącego napoju.
- Poza Emmą oczywiście – przewrócił błękitnymi tęczówkami. – Tomo z Vicki?
- Oni pojechali, miałam smsa na komórce że dotarli bezpiecznie. TimTim się chyba gdzieś ulokował.
- Ciszej do cholery! – zabrzmiał głęboki baryton z kanapy, a dokładniej to spod koca na kanapie, przyozdobiony urokliwą chrypką. – I zróbcie kawy.
- I znalazł się TimTim.
- Jeżeli chcesz swoje ubrania to chyba pływają na gumowym krokodylu w basenie. – odparł Shannon z wyraźnym uśmiechem.
- A to z tobą Christine grała w pokera? – zainteresował się Jared.
- Christ grała w pokera? – zachrypiał basista.
- A to tu był poker? – zdziwił się solenizant.
- I to jest przykład dlaczego dzieci nie powinny pić alkoholu – stwierdził poważnie Jared i zaczął sączyć swoją zieloną herbatę.
--

- Ciężka noc? – zapytała głupio Christine, częstując kobietę ostatkami ostałymi się w paczce.
- Pracoholizm. – odburknęła, czując ukojenie w nikotynie wprowadzanej do organizmu. – Muszę nauczyć się pożądnie zrelaksować.
- Spa. – brązowowłosa zaczęła brodzić w trawie gołymi stopami, łapiąc promienie słoneczne. – Słyszałam że rewelacyjnie odpręża.
- Nie byłaś tam nigdy?
- Ledwo mnie stać na te kilka paczek miesięcznie a co dopiero płacić facetowi by mnie masował. – przewróciła oczami, nabierając dymu w płuca.
- A kto ma tam na to czas. – powtórzyła jej gest blondynka. – Jeszcze obiecałam znajomej że zaniosę jej królika do weterynarza skoro mam go cały miesiąc na przetrzymanie.
- I jaki z tym problem? – zapytała zdziwiona Christine.
- Trzeba się umówić, czekać w kolejce i potem użerać z tym że zwierzak ma nagle tysiąc wymyślonych chorób. – pokręciła głową niezadowolona.
- Ciekawe spostrzeżenie. – wydęła wargi Christine. – Zapomniałaś dodać że są też pseudo lekarzami bo nie leczą ludzi.
- To jest akurat głupota – zaprotestowała żywo. – Tylko miło by było gdyby tak nie naciągali ludzi.
- Przyjdź do „Padfoot Hospital” gdzie Vicki z Tomo leczą swoje koty a obiecuję że nie zedrę z ciebie ostatniego grosza.
Emma spąsowiała od razu, krztusząc się papierosem.
- Przepraszam, nie wiedziałam..
- A myślałam że Shanny pierwsze co to to o mnie mówi. – przerwała jej dziewczyna machnięciem ręki.
- Nie miałam z nim nawet okazji porozmawiać o tobie.
- Może to i lepiej. O patrz, chłopacy się budzili – wskazała na trzech mężczyzn na taras.

--

-Muszę zapalić – stwierdził Tim, ledwo co zwlekając się z sofy.
- Idziemy z tobą, nie potrzebujemy przypadkowego topielca. – zadecydował solenizant i ruszyli w stronę ogrodu z basenm.
Jared od razu zauważył dziewczynę stojącą na trawie w jego spodenkach i za dużej koszulce Shanna, ukazującej czarny stanik. W jej dłoni iskrzył zbyt znajomy przedmiot i od razu usłyszał ciche przekleństwo brata
- Dzięki za ubrania chłopcy. – uśmiechnęła się z wdzięcznością jak tylko ich zauważyła, wypuszczając przy tym dym z ust.
- Błagam, daj jednego bo nie mam pojęcia gdzie wczoraj zgubiłem swoją paczkę.
- Wygrałam ją od ciebie – wzruszyła ramionami Christine, gdy Tim spojrzał na nią z nadzieją. – Ale też i wypaliłam.
- Znalazłem ‘ale’ – mruknął do Shanna a ten tylko jęknął zrozpaczony. – Jak dla ciebie to całkiem duże ale.
- Oho. – spojrzeli w stronę skąd wydobywał się ten dźwięk i ujrzeli Emme wypuszczającą dym z ust, która obok telefonu miała różowy papieros.
- Palisz? – Jared nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Nie. – dyskretnie zaciągnęła się, zasłaniając usta telefonem.
- Ty też? – Shannon jęknął, patrząc w stronę Christne.
- Zdaje ci się. – uśmiechnęła się szeroko, wyciągając przed siebie paczkę. – Chcesz jednego?
- Nie. – odpowiedzieli na raz Jay i Emma.
- Oho. – tym razem wydała to z siebie Christine.
- Najlepsze uczucie na świecie – odezwał się Tim, przykładając papierosa do ust, jakby nie kosztował go przez całe lata.
- Rzuciłem w styczniu. – wyjaśnił Shannon, przełykając głośno ślinę i z utęsknieniem patrząc w stronę końcówki trzymanej przez dziewczyny w dłoniach.
- I dobrze bo my akurat skończyłyśmy. – Christine po raz ostatni zaciągnęła się i zgasiła resztę w kulającej się po płytkach popielniczce. Emma od razu poszła w jej ślady, unikając pełnego wyrzutu wzroku wokalisty, natomiast Tim delektował się swoim nie zwracając uwagi na brunetkę. – Co masz ciekawego? – podeszła do perkusisty i zajrzała do ciemno zielonego kubka. – Kawa, o niee.
- Nie mów że nie lubisz kawy. – jęknął, widząc jak jego brat bezgłośnie mówi „Mamy drugie ale”.
- Nie to że nie lubię ale gdy nie muszę to nie piję. – ruszyła w stronę Jareda. – Ty masz coś normalnego. – nie widząc niczego niestosownego, zabrała mu kubek z ręki i upiła łyka. – Dzięki. – wyciągnęła dłonie aby oddać go właścicielowi ale też się tylko skrzywił i pokręcił głową.
- Bakterie. – zdołał z siebie wydusić.
- Nie przejmuj się – powiedziała Emma, znajdując się po jej prawej stronie i zmuszając do wejścia do mieszkania. Kobieta nadal stała jak wryta z granatowym kubkiem w ręce. – Takie odchylenie.
- Żadne odchylenie tylko ochrona przed realnym zagrożeniem ze strony mikrobów znajdujących się na innym człowieku!  - oburzył się Jared i ruszył za asystentką, tłumacząc jej swoje zawiłe poglądy pomiędzy zarazkami a niepotrzebnym kontaktem cielesnym.
- Nie chciałam. – Christine spojrzała przepraszająco w stronę Shannona, który pozostawał zupełnie niewzruszony tym co się przed chwilą wydarzyło.
- Przestraszyłaś go na amen – stwierdził niczym wyrocznia Tim, patrząc na swoje ubrania, spokojnie pływające na zielonym krokodylu na samym środku basenu. – I jak kurwa mam je teraz odzyskać?
- Przyzwyczaisz się. – delikatnie stuknął swoim kubkiem w jej, ignorując marudzenie przyjaciela. – Dzięki za zawitanie na imprezie. Mam nadzieję że pomimo tymczasowej nieobecności solenizanta  dobrze się bawiłaś, co?
- Wybornie. – zaśmiała się cicho. – Poker w salonie był strzałem w dziesiątkę, to trzeba przyznać. Idziemy na śniadanie? – zapytała, słysząc nawoływania z domu i ruszyła wodząc za zapachem jajecznicy.
Shannon upił łyka kawy, marszcząc przy tym brwi.
- Serio był tu poker?

--

- Smakowało? – zapytał Jared, wpatrując się w nią świdrującym spojrzeniem. Shannon z Emmą jedli podane danie bez jakiejkolwiek skrzywionej miny, przyzwyczajeni do kuchni upartego weganina, natomiast Tim gwałtownie podziękował i w spokoju sączył mocną kawę od perkusisty. Przełknęła ostatnią porcję i popiła ją obficie jego herbatą.
- Ciekawe. – odpowiedziała, niepewnie mlaskając. – Pierwszy raz jem jajecznicę która nie ma w sobie jajek.
- Ale dobre było, prawda? – zdążyła wtrącić się Emma, nim jej przełożony zdążył ponownie otworzyć usta.
- Właściwie to tak. – uśmiechnęła się serdecznie, na co odpowiedział bez problemu Shannon.
- Widzisz braciszku, jednak gotowanie nie wychodzi ci tak źle.
- Na pewno lepiej od ciebie. – Jared wyraźnie pilnował swojej herbaty, co raz  przysuwając ją bliżej talerza. – Nie wiem czy Shanny ci kiedyś opowiadał jak to postanowił zrobić tort na urodziny mamy.
- O nie, znowu to – Tim przewrócił oczyma.
- Błagam, opowiadasz to po raz tysięczny! – jęknął Shannon, starając się ukryć zażenowanie.
- Mów – zadecydowała Christine, widząc jak Emma uśmiecha się do swojej kawy.
- Mój kochany starszy braciszek postanowił zmieszać kilka smaków aby zrobić tort owocowo-warzywny – zaczął Jared, wyraźnie obserwując zmieszanie brata  – Jak możesz sobie wyobrazić marchewki i banany nie za dobrze ze sobą współgrają.
- Co? – zapiszczała Kryśka wyszczerzając zęby. – Nie wierzę.
- Mama też nie uwierzyła i wzięła kilka gryzów co zaowocowało dziwną niestrawnością. – mruknął Shannon co spowodowało uderzenie czołem dziewczyny w jego ramię, trzęsącą się ze śmiechu.
- Nie wierzę że to zrobiłeś. I że ty go nie powstrzymałeś.
- Miałem 7 lat! – jęknął Shannon. – Chciałem dobrze!
- Mnie bardziej ciekawi jak Christine poznała Tima – wtrąciła się Emma.
- A no wiesz – kobieta wykorzystała wolną minutę, póki mężczyzna nadal krztusił się własną kawą po usłyszeniu pytania. – Wpierw zaatakował mnie truskawkowym shake’m a potem znalazłam go śpiącego i zalanego w trupa we własnym salonie w towarzystwie mojego współlokatora. Normalka.
- Co? – wykrzyknęli na raz bracia Leto.
- Nigdy nie pijcie z przypadkowymi osobami w barze. – odpowiedział enigmatycznie basista.
- Zaraz, co? – Shannon nie wiedział by ma się patrzeć na poirytowanego całą sytuacją Tima czy spokojnie dopijającą herbatę Christy. Całą sielankę przerwał telefon Emmy.
- Musimy jak najszybciej pojechać do wytwórni, zamówię taksówkę. – powiedziała jak tylko się rozłączyła i włożyła końcówkę jajecznicy do ust, kierując się na taras. – Też chcesz Christine?
- A która godzina? – zapytała, zauważając że od rana nawet nie spojrzała na zegarek.
- Dochodzi 14.
- Tak, to dla mnie też. Muszę zdążyć do lecznicy na 22, a chciałabym jeszcze się przespać. – wstała, zaczynając zbierać talerze ze stołu.
- Ej, na spokojnie, pomożemy ci. – zaangażował się Shannon, na co Jared uśmiechnął się szeroko. – Rusz się Jerry, nie będziemy kazali jej zmywać.
-Właściwie to czemu nie, w końcu zjadła za darmo. – mruknął młodszy, na co starszy warknął coś do niego a kobieta pokręciła głową.
- Nie martw się mój drogi, jak tylko zdarzy ci się zasnąć u mnie też następnego dnia zmywasz. – włożyła naczynia do zlewu i włączyła wodę. – Idźcie się ubrać bo Shanny wyglądasz jakbyś dopiero co wstał a Jerry musi się na pewno przebrać.
- Zostanę z tobą, ogarnę się jak wyjdziesz. – Shannon chwycił szmatkę, z zamiarem wycierania mokrych rzeczy.
- Idziesz z nami – krzyknęła Emma z tarasu, przerywając kolejną rozmowę. – Ubierać się, dalej! Nie będą na nas czekać w nieskończoność.
- Nie będziesz zła? – zapytał cicho, nie ruszając się z miejsca.
- Idź bo Emma nie da ci żyć – machnęła na niego ręką. – Ty też Jay! – krzyknęła na wokalistę, który pomimo wcześniejszego narzekania też zdawał się nie chcieć wyjść z kuchni.
- To w takim razie idę spać – Tim podał jej swój pusty kubek i ruszył w kierunku sypialni gościnnej. – Jak wrócicie to mnie obudźcie!
- Ty kiedykolwiek śpisz u siebie? – zapytała, jednak mężczyzna zdążył już zniknąć jej z oczu.
- Pieprzone Letosy! – wrzasnęła Emma, wychylając się z tarasu. – Mamy 30 minut a są korki jak diabli. Ruszać dupska!
- Sama się jej boję – szepnęła konspiracyjnie Christine, patrząc jak dorośli mężczyźni mamroczą coś pod nosem ale zgodnie ruszają w stronę łazienek.

--

- Taksówki stoją pod domem! – krzyknęła Emma, nie mogą ustać w miejscu. Nienawidziła się gdziekolwiek spóźniać.
- Tylko się przebiorę! – odkrzyknęła Christine.
- Przestań, przecież pozostałe ubrania są nie do noszenia – usłyszała głos Jareda, pojawiającego się znikąd razem z jej plecakiem. – Zostawiłaś coś u mnie.
- Właśnie po to się ruszyłam, dziękuję. – odebrała swój dobytek. – Jednak będzie wyglądać to dość dwuznacznie jeżeli wrócę tak do mieszkania, nie sądzisz?
- Coś ty, to przecież LA! – zaśmiał się.
- Oddasz jak się spotkamy – dodał Shannon wyłaniając się zza brata, zakładając okulary przeciwsłoneczne na nos.
- Przydaliby się teraz paparazzi – zaśmiała się Christine. – „Tajemnicza dziewczyna wychodzi na razem z willi braci Leto ubrana w ich rzeczy! Niebywałe!”
- Koniec gadania, tylko chodźcie – usłyszeli Emmę i zaraz ruszyli w jej stronę. – Do zobaczenia Christine. – wyciągnęła dłoń w  jej kierunku, którą Polka bez problemu uścisnęła.
- Zapraszam do kliniki z królikiem!
- Na razie Christ – Shannon bez problemu mocno ją uścisnął i cmoknął w policzek. – Odezwę się do ciebie i dzięki że wpadłaś. – szepnął jej do ucha.
- Miło było. – przytuliła się do niego mocno.
- Masz szczęście że zmyłaś naczynia – Jared odebrał bratu dziewczynę i również zamknął ją w swoim uścisku.
- Nie martw się, kiedyś też cię to spotka. – zaśmiała mu się do ucha.
Odsunął się od niej i pierwszy raz zobaczyła uśmiech który sięgnął jego oczu. Trwało to ułamek sekundy, gdyż potem schował się do taksówki i każdy ruszył w swoją stronę.



++++



Yay, tak jak obiecałam i wyrobiłam się do północy! Rozpiera mnie duma ;) I nic z tego :( Opublikowałam pierwszą wersję o 23:42, cała zadowolona, po czym zaczęłam przeglądać go raz jeszcze i okazało się że zupełnie zapomniałam o Timie! Obudziłam biedaczka na kanapie i tam zostałby nieruchomo, pozbawiony papierosa i śniadania.. 
Ale problem naprawiony, powinno już być wszystko w porządku.

Co do rozdziału:
* pomysł z wazonem mój. Dziwny trochę ale zapewne Jerry ma dziewniejsze rzeczy w swoim pokoju. Jakieś zasuszone ptaki albo części ciała byłych kochanek.
* Shannon rzucił palenie - od kiedy nie wiem, ale chyba właśnie w okolicach marca. A czy Emma pali - nie wiem :x
* Jared ma fobię na punkcie zarazków - dawał o tym znać na twitterze jak i ostatnio rozdawał autografy w skórzanych rękawiczkach! Taki człowiek nie będzie tolerował podbierania picia z jego kubka ;)
**ok, mam wrażenie że końcowe 3 fragmenty są dość kiepskie.. ale chciałam zakończyć to w jednym rozdziale. I chyba się nie rozpisuję, co? Jak uważacie?

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod spodem - zarówno od stałych czytelników jak i od tych nowych :)

+ Mary i Lingerer - chciałam dla Was wplątać tutaj Max ale nie udało mi się niestety - za to będzie jej więcej w następnym rozdziale :)
+ Happy Idiot - dziękuję że przeczytałaś wszystkie rozdziały, jestem pod wrażeniem i cieszę się że Ci się spodobało :) Jeżeli znajdziesz jakieś błędy, to proszę o zwrócenie uwagi - staram się jak mogę ich nie popełniać ale niekiedy, o dziwo, się gdzieś pochowają.

[I zmieniłam szablon!:D SelfMade w Paint więc może nie grzeszy graficznie ale mam nadzieję że napała Was pozytywnym podejściem!]

Ściskam, pozdrawiam i....

NASTĘPNY ROZDZIAŁ 21 MAJA !!!

Wasza,
Lady Cherry Cigarette

7 komentarzy:

  1. Podoba mi się. :D Pomysł z wazonem w pokoju Jay'a jest strasznie intrygujący.
    Jak Emma przyniosła Christ rzeczy do łazienki, szczerze mówiąc myślałam, że się posprzeczają, a tu jednak nie. Ale to dobrze.
    Fajnie, że Vicky tak się interesuje Kryśką. Wróżę im jakąś przyjaźń czy coś.
    A co do rzucania palenia przez Shanna, to jeśli dobrze pamiętam, pierwszy raz o tym napisał w piątek przed koncertem w Łodzi, więc zaczął początkiem listopada. :D
    Już się nie mogę doczekac kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się właśnie zastanawiałam czy było to przed Łodzią czy po, chciałam sprawdzić dokładniej ale godzina już mi na to nie pozwoliła --
      Emma i Christine mają odmienne podejście do wielu spraw..
      Cieszę się że zaciekawił Cię wazon :) wpadłam na ten pomysł, potem chciałam go wyrzucić ale możesz się spodziewać w okolicach czerwca/lipca [czas liczony w tej historii] że się pojawi ponownie :D Albo i wcześniej, we'll see~
      Dziękuję za komentarz i również Pozdrawiam Serdecznie :)

      Usuń
  2. Nie było mi miło, kiedy czytałam ten rozdział, gdyż właśnie cierpię na najgorszego kaca w swoim życiu. Także wiem jak oni się czują i do dobitnie, miło nie jest :<.
    Rozdział genialny, jak zawsze. Tak fajnie się czytało i mam pewną myśl do opisania, ale nie wiem jak to opisać, więc... Chodzi mi o to, że wyczuwam takie... Jak np Jared mówi Shannonowi o Kryśce, to Shann taki: Ojej, co on powie! Żeby nic takiego, bo będę zazdrosny! A jak Shann mówi o Kryśce Jaredowi, to on też tak podobnie. Takie mam wrażenie, o :D. Jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie. Bo jeśli miałaby być z któymś z Leto, to jest 1:1 :D. Emma na początku trochę dziwnie się zachowywała, ale potem pokazała swe władcze oblicze :D I szkoda, że nie było Max, ale trzymam za słowo, że następnym razem się pokaże :D.
    Dobra, tyle ode mnie, bo na nic więcej mnie nie stać. Do 21 maja! :)
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa!
    Motyw z wazonem dobry :D Kiedyś robiłam coś podobnego, tylko zamiast wazonu miałam coś innego :D.
    I fajny szablon. Odzwierciedla całą historię tego opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozczulił mnie ten krótki fragment z Vicky i Tomo, jacy oni są kochani! I od razu na wstępie zrobiło mi się cieplej na serduchu, dzięki! Uważam, że opis po imprezowy bardzo ci się udał. Każdy wątek, zarówno ten z Emmą i Christ, jak i samych braci, bardzo mi się podobały. Hm, odniosłam takie wrażenie, że Jared nie był za miły, a momentami wręcz taka trochę dama :p Fajne było też przyłapanie dziewczyn na fajce i reakcja Tima na jego pływające rzeczy! (mega się śmiałam, zresztą tak samo mocno jak wtedy gdy Ch. tłumaczyła jak poznała Tima). Wydaje mi się też, że tak mało było w tym rozdziale Shannona i Christ. A więc rozdział był zabawny, ciekawy i wciągający i już nie mogę doczekać się następnego! ( mówisz, że Max się pojawi? Suuuper ). No i jeszcze Jaredowa fobia i humorki, oj oj.
    P.s. Muszę się zgodzić, nowy szablon bardzo tu pasuje, bo odzwierciedla te wszystkie zawirowania tutaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdziwienie Christine, gdy obudziła się w łóżku z Jaredem. Kocham tą scenę <3 i jeszcze Jay w samych bokserkach. Płakałam ze śmiechu momentami, genialne teksty. Tim, mój mistrz.
    "- A to z tobą Christine grała w pokera? – zainteresował się Jared.
    - Christ grała w pokera? – zachrypiał basista.
    - A to tu był poker? – zdziwił się solenizant.
    - I to jest przykład dlaczego dzieci nie powinny pić alkoholu – stwierdził poważnie Jared i zaczął sączyć swoją zieloną herbatę." ♥
    Bardzo podobał mi się rozdział, co prawda jest trochę błędów, ale to się zdarza :)
    Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń