- Christine nie odbiera – Victoria przygryzła dolną
wargę, wolną ręką głaszcząc ułożonego na kolanach Milo. – Myślisz że coś mogło
pójść nie tak? – zapytała leżącego obok męża.
- Wszystko mogło pójść nie tak – wymamrotał i objął
rękami jej talię. – Ale Emma dopięła imprezę na ostatni guzik więc nie masz o
co się martwić.
- To naprawdę sympatyczna dziewczyna – Vicki wybrała
ponownie ten sam numer ale nikt po drugiej stronie nie podniósł słuchawki. –
Nic. Może zadzwonić do Shanna?
- Solenizant doświadcza właśnie najgorszego kaca w swoim
życiu a ty jeszcze chcesz budzić go o niegodziwej godzinie jaką jest 11? –
Tomislav uniósł koszulkę żony i zaczął delikatnie skubał ustami jej odsłoniętą
skórę.
- A tobie co się nagle na amory zebrało?
- Powiedzmy że nie podobało mi się jak wczoraj wszyscy
się na ciebie pożądliwie patrzeli. – przerwał by unieść delikatnie głowę do
góry i spojrzeć w oczy kobiecie którą kocha ponad wszystko. – I staram się
przeprosić za zachowywanie się jak totalny dupek ostatnimi czasy. Postaram się
poprawić.
Uśmiech który pojawił się na twarzy kobiety rozświetlił
cały pokój.
--
Christine
obudziła się z tłumiącym bólem głowy i ogromnym pragnieniem czegokolwiek nie
alkoholowego na języku.Nie otwierając oczu wyciągnęła rękę jak najdalej mogła
po lewo starając się dosięgnąć butelki wody stojącej zazwyczaj pod jej łóżkiem.
Gdy tylko poczuła zimny plastik pod palcami, zamruczała z zadowoleniem i
zorganizowała całe swoje siły by obrócić się na brzuch jednocześnie podnosząc z
ziemi upragniony napój. Usiadła na łóżku i otworzyła oczy. Zamarła widząc gdzie
się znajduje. Nie jej pościel, nie jej łóżko i na pewno nie jej pokój. Pierwsze
co to spojrzała po sobie; nadal była ubrana w sukienkę z poprzedniego wieczora,
choć zarówno jej plecak jak i buty znajdowały się obok łóżka na stoliku nocnym
który również do niej nie należał.
- Pijesz czy
nadal będziesz analizowana swoje położenie? - usłyszała zachrypnięty, lekko
kpiący głos dobiegający z jej prawej strony. Przełknęła głośno ślinę i cała
siłą woli zmusiła sie by spojrzeć na jego właściciela. Rozczochrane brązowe
włosy, zmęczona twarz z wyraźnymi sińcami pod błękitnymi oczami spowodowanymi
słabo przespaną nocą i odcisk na policzku od szwu na poduszkę. Na chwilę
zapomniała jak się oddycha. - Nie bój się, nie spaliśmy że sobą. Zasnęłaś w
połowie swojego monologu o krewetkach i ich dziwnym systemie kastowym który,
daję głowę, wymyślałaś na bieżąco i postanowiłem cię ulokować w jakimś bardziej
przyzwoitym miejscu. A że przez to sam nie miałem gdzie spać to.. Będziesz piła
tą wodę czy nie?
Kryśka podała mu
ją bez słowa, starając sobie przypomnieć co mogło spowodować nagłe urwanie
filmu w połowie.
- Piłaś drinki od
Tomislava? - zapytał mężczyzna, widząc zmarszczone czoło brunetki z włosami
zakręconymi w każda stronę. - Pewnie że piłaś, każdy to robi za pierwszym
razem.
- One nie były
takie mocne - głos jaki wydobył się z jej gardła przypominał skrzek chorej
papugi.
- Były - oddał
jej butelkę i spokojnie ułożył na swej części łóżka, zakładając ręce za głowę.
Dopiero w tym momencie Christine zorientowała się że na ma sobie biały tshirt
upstrzony licznymi śladami po użyciu farb. - Tylko tak skubaniec je tak miesza
że nikt tego nie wyczuje.
- Shanny po nich
dobrze nie wyglądał - wygięła wargi układając je w delikatny uśmiech.
Przyłożyła butelkę do ust, pozwalając wodzie nawilżyć zeschnięte gardło. - Co
za ulga!
Oparła się
wygodnie o ścianę, dając sobie czas na dokładne obejrzenie pokoju. Obok łóżka
po obu stronach znajdowały się czarne stoliki nocne, po jej stronie była także
duża biała szafa z wysokim lustrem na środku. Na przeciwko znajdowała się
drewniana komoda na której leżały zeszyty, długopisy i pusty wazon z jakimiś
papierami w środku.
- To twój pokój?
- zapytała, wpatrując się w przedziwny obraz wiążący nad biurkiem które, o
dziwo, było puste nie licząc zamkniętego laptopa.
- Yhm. - wydał z
siebie potwierdzający odgłos, otwierając jedno oko.
- Te kartki w
wazonie są zapisane?
Spojrzał na nią
podejrzliwie, po czym leniwym ruchem otworzył szufladę przy stoliku obok siebie
wyjmując z niego biała kartkę i długopis. Podał je dziewczynie, wracając do
poprzedniej pozycji.
- Napisz coś co
jest dla ciebie najważniejsze na świecie. Mogą to być banały albo jakieś
odautorskie plany. Gdy wazon się zapełni to spalimy je aby poleciały z
dymem tam gdzie tego potrzebują. - dokończył wyraźnie zadowolony ze swojego
pomysłu.
Christine wzięła
od niego rzeczy i przez kilka minut wpatrywała się w nie bez słowa.
- Rzeczywiście
jesteś taki na jakiego się kreujesz? Czy kreujesz się na takiego jakim na
prawdę jesteś?
Nie uzyskawszy
odpowiedzi, zabrała się do dzielenia kartki na mniejsze fragmenty.
--
- Gotowe! -
kobiecy głos wyrwał go że stanu pól snu. Gdy otworzył oczy, zobaczył młoda
kobietę wrzucająca trzy kulki papieru do jego cennego wazonie. Była na bosaka,
zdążywszy już zgubić gdzieś swoje pończochy i nie wiadomo kiedy przebrała się
na powrót w szorty i bluzkę w żonkile.
- Nie jest
przepocona? - zadał pierwsze pytanie jakie przyszło mu do głowy.
- Nie planowałam
nocować poza domem - fuknęła poirytowana w odpowiedzi. - Nie zabrałam ze sobą
kilkunastu kompletów na zmianę.
- Jak. Mnie.
Napierdala. Głowa. - obydwoje odwrócili się w kierunku drzwi skąd dochodził
wyraźnie przepity głos. Shannon ledwo co utrzymywał się na nogach, oparty całym
ciężarem o framugę i przecierał twarz dłońmi. Na sobie miał tylko luźny
podkoszulek i jakieś stare krótkie spodenki dresowe. Christine podziękowała w
duchu komu mogła że nie przyszedł w samych bokserskich bo teraz wystarczającym
problemem był młodszy Leto i jeszcze więcej seksapilem od starszego byłoby nie
do udźwignięcia dla zwykłej dziewczyny. - Nie miałaś tego wczoraj jak
biegaliśmy?
Kurwa.
- Nie mam innych
rzeczy. - przejechała dłonią po włosach by ukryć zażenowanie. - Nie śmierdzi aż
tak bardzo.
- Nie kłam,
czujesz tylko wódkę - zaśmiał się Jared podnoszą się z pościeli. Brunetka
spąsowiała na widok jasnych bokserek w błękitne kratę. - Idź się wykąp a my coś
ci znajdziemy, prawda Shannon?
- Jerry ma racje
- mężczyzna wyciągnął ku niej dłoń. - Choć zaprowadzę cię.
- Ale nie ma
potrzeby - próbowała nieudolnie protestować jednak wystarczyło aby silna ręka
tylko raz mocniej zacisnęła się na jej dłoni. Byli już na korytarzu gdy
postanowiła spróbować po raz ostatni. - Zadzwonię po taksówkę i będzie dobrze.
Shannon
przystanął i bez ostrzeżenia zbliżył się do niej tak blisko, że wyraźnie czuła
jego zapach zmieszany z płynem do kąpieli. Przełknęła głośno ślinę i zamknęła
oczy jak poczuła jego twarz tuż nad jej włosami.
- Śmierdzisz
gorzelnią Christ. – zaśmiał się cicho i, nim się zorientowała, wepchnął do
łazienki i zamknął za nią drzwi. – Ręczniki są na dolnej półce pod umywalką a
wolna szczoteczka w którejś szafce.
- Jeżeli znajdę ją obok otwartego pudełka z
kondomami to chyba zwrócę wszystko z wczoraj – mruknęła do siebie po
polsku.
- Mówiłaś coś?
- Nie, wszystko
gra, dzięki!
--
- Zrobiłem coś
głupiego? – Jared usłyszał niepewny głos brata. – Powiedz że nie.
- Masz jakieś
wiadomości od Tomislava?
- Całe szczęście
nie.
- To nie masz
czego się bać – młodszy mrugnął do starszego. – Jak cię obserwowałem, to byłeś
po prostu ekstremalnie wesoły.
- A co z
Christine? – odchrząknął, patrząc uważniej na brata. – Widzę że się
dogadaliście.
- Znaleźliśmy
kilka wspólnych tematów choć połowy nie zrozumiałem. – zrobił śmieszną minę,
przez co ulżyło Shannemu. – Jest ciekawa, to na pewno.
- Ale?
- Nie mogę na
razie znaleźć tego złowieszczego ‘ale’ choć na pewno jest. – pokiwał głową przybierając
mądrą minę. – Poszukam czegoś dla niej, tobie też radzę zacząć – otworzył szafę
i powoli zaczął trzaskać wieszakami, jednym o drugi.
- Ty w ogóle coś
piłeś wczoraj czy tak dobrze maskujesz kaca? – burknął pod nosem, po czym ruszył
w kierunku swojego pokoju.
--
„Muszę nakłonić Ethana abyśmy kupili takie
żele”, pomyślała wycierając
mokre włosy w ręcznik. W zaparowanym lustrze mogła dostrzec swoje zmęczone
oblicze, rozmazany makijaż i wiedziała że jak tylko włosy wyschną to zaczną się
lokować.
- I cały urok prysł. – mruknęła sama do
siebie. – Dlatego nigdy nie zostaje się
na noc. - Sięgnęła do szafki obok umywalki i przetarła twarz kremem,
zmywając z siebie resztki tuszu do rzęs i nadając skórze świeższego
wyglądu. – No jak teraz nie ucieknie to mam dużo szczęścia.
- Wybacz, nie
rozumiem co mówisz. – Christ o mało co nie wpadła ze strachu na kabinę
prysznicową, gdy spod drzwi rozległ się damski głos. – Mam dla ciebie ubranie
zastępcze.
Kryśka uchyliła
drzwi, wcześniej upewniając się że jest skutecznie owinięta puchatym
ręcznikiem. Po drugiej stronie stała wyraźnie niewyspana blondynka z którą nie
miała za dużo okazji by porozmawiać poprzedniego dnia, gdyż szybko zamknęła się
z telefonem w pokoju gościnnym.
- Dzięki wielkie.
Jestem Christine, nie wiem czy pamiętasz.
- Byłaś o wiele
bardziej pijana ode mnie – fuknęła w odpowiedzi. – Emma, pamiętasz?
- Ej, to ty się z
niej szybciej zmyłaś niż ja – odparła, odbierając od niej rzeczy na przebranie.
- Nie z mojej
winy. – mruknęła niechętnie, nie odchodząc od drzwi łazienki. Christine
spojrzała na nią uważnie.
- Chcesz na
papierosa nim chłopacy znajdą się na dole?
Emma skinęła lekko
głową.
- Nawet nie masz pojęcia
jak bardzo.
--
- Napój bogów –
zamruczał Shannon, wdychając aromat świeżo zaparzonej kawy.
- Napój Anglików
– Jared przysunął sobie do ust zieloną herbatę, idealną na taki właśnie
poranek.
- Myślisz że
jeszcze długo będzie siedziała w tej łazience? – zapytał leniwie starszy z
braci, nie zwracając nawet uwagi na roztoczony dookoła nich bałagan.
- Jak to baba –
odparł enigmatycznie młodszy, czując jak bałagan zaczyna go irytować. -
Pamiętasz kto miał zostać?
- Na pewno Emma.
– upił łyka gorącego napoju.
- Poza Emmą
oczywiście – przewrócił błękitnymi tęczówkami. – Tomo z Vicki?
- Oni pojechali,
miałam smsa na komórce że dotarli bezpiecznie. TimTim się chyba gdzieś
ulokował.
- Ciszej do
cholery! – zabrzmiał głęboki baryton z kanapy, a dokładniej to spod koca na
kanapie, przyozdobiony urokliwą chrypką. – I zróbcie kawy.
- I znalazł się
TimTim.
- Jeżeli chcesz swoje
ubrania to chyba pływają na gumowym krokodylu w basenie. – odparł Shannon z
wyraźnym uśmiechem.
- A to z tobą
Christine grała w pokera? – zainteresował się Jared.
- Christ grała w
pokera? – zachrypiał basista.
- A to tu był
poker? – zdziwił się solenizant.
- I to jest
przykład dlaczego dzieci nie powinny pić alkoholu – stwierdził poważnie Jared i
zaczął sączyć swoją zieloną herbatę.
--
- Ciężka noc? –
zapytała głupio Christine, częstując kobietę ostatkami ostałymi się w paczce.
- Pracoholizm. –
odburknęła, czując ukojenie w nikotynie wprowadzanej do organizmu. – Muszę
nauczyć się pożądnie zrelaksować.
- Spa. –
brązowowłosa zaczęła brodzić w trawie gołymi stopami, łapiąc promienie
słoneczne. – Słyszałam że rewelacyjnie odpręża.
- Nie byłaś tam
nigdy?
- Ledwo mnie stać
na te kilka paczek miesięcznie a co dopiero płacić facetowi by mnie masował. –
przewróciła oczami, nabierając dymu w płuca.
- A kto ma tam na
to czas. – powtórzyła jej gest blondynka. – Jeszcze obiecałam znajomej że
zaniosę jej królika do weterynarza skoro mam go cały miesiąc na przetrzymanie.
- I jaki z tym
problem? – zapytała zdziwiona Christine.
- Trzeba się
umówić, czekać w kolejce i potem użerać z tym że zwierzak ma nagle tysiąc
wymyślonych chorób. – pokręciła głową niezadowolona.
- Ciekawe
spostrzeżenie. – wydęła wargi Christine. – Zapomniałaś dodać że są też pseudo
lekarzami bo nie leczą ludzi.
- To jest akurat
głupota – zaprotestowała żywo. – Tylko miło by było gdyby tak nie naciągali
ludzi.
- Przyjdź do „Padfoot
Hospital” gdzie Vicki z Tomo leczą swoje koty a obiecuję że nie zedrę z ciebie
ostatniego grosza.
Emma spąsowiała
od razu, krztusząc się papierosem.
- Przepraszam,
nie wiedziałam..
- A myślałam że
Shanny pierwsze co to to o mnie mówi. – przerwała jej dziewczyna machnięciem
ręki.
- Nie miałam z
nim nawet okazji porozmawiać o tobie.
- Może to i
lepiej. O patrz, chłopacy się budzili – wskazała na trzech mężczyzn na taras.
--
-Muszę zapalić –
stwierdził Tim, ledwo co zwlekając się z sofy.
- Idziemy z tobą,
nie potrzebujemy przypadkowego topielca. – zadecydował solenizant i ruszyli w
stronę ogrodu z basenm.
Jared od razu
zauważył dziewczynę stojącą na trawie w jego spodenkach i za dużej koszulce
Shanna, ukazującej czarny stanik. W jej dłoni iskrzył zbyt znajomy przedmiot i
od razu usłyszał ciche przekleństwo brata
- Dzięki za
ubrania chłopcy. – uśmiechnęła się z wdzięcznością jak tylko ich zauważyła, wypuszczając
przy tym dym z ust.
- Błagam, daj
jednego bo nie mam pojęcia gdzie wczoraj zgubiłem swoją paczkę.
- Wygrałam ją od
ciebie – wzruszyła ramionami Christine, gdy Tim spojrzał na nią z nadzieją. –
Ale też i wypaliłam.
- Znalazłem ‘ale’
– mruknął do Shanna a ten tylko jęknął zrozpaczony. – Jak dla ciebie to całkiem
duże ale.
- Oho. –
spojrzeli w stronę skąd wydobywał się ten dźwięk i ujrzeli Emme wypuszczającą
dym z ust, która obok telefonu miała różowy papieros.
- Palisz? – Jared
nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Nie. –
dyskretnie zaciągnęła się, zasłaniając usta telefonem.
- Ty też? –
Shannon jęknął, patrząc w stronę Christne.
- Zdaje ci się. –
uśmiechnęła się szeroko, wyciągając przed siebie paczkę. – Chcesz jednego?
- Nie. –
odpowiedzieli na raz Jay i Emma.
- Oho. – tym
razem wydała to z siebie Christine.
- Najlepsze
uczucie na świecie – odezwał się Tim, przykładając papierosa do ust, jakby nie
kosztował go przez całe lata.
- Rzuciłem w
styczniu. – wyjaśnił Shannon, przełykając głośno ślinę i z utęsknieniem patrząc
w stronę końcówki trzymanej przez dziewczyny w dłoniach.
- I dobrze bo my
akurat skończyłyśmy. – Christine po raz ostatni zaciągnęła się i zgasiła resztę
w kulającej się po płytkach popielniczce. Emma od razu poszła w jej ślady,
unikając pełnego wyrzutu wzroku wokalisty, natomiast Tim delektował się swoim
nie zwracając uwagi na brunetkę. – Co masz ciekawego? – podeszła do perkusisty
i zajrzała do ciemno zielonego kubka. – Kawa, o niee.
- Nie mów że nie
lubisz kawy. – jęknął, widząc jak jego brat bezgłośnie mówi „Mamy drugie ale”.
- Nie to że nie
lubię ale gdy nie muszę to nie piję. – ruszyła w stronę Jareda. – Ty masz coś
normalnego. – nie widząc niczego niestosownego, zabrała mu kubek z ręki i upiła
łyka. – Dzięki. – wyciągnęła dłonie aby oddać go właścicielowi ale też się
tylko skrzywił i pokręcił głową.
- Bakterie. –
zdołał z siebie wydusić.
- Nie przejmuj
się – powiedziała Emma, znajdując się po jej prawej stronie i zmuszając do
wejścia do mieszkania. Kobieta nadal stała jak wryta z granatowym kubkiem w
ręce. – Takie odchylenie.
- Żadne
odchylenie tylko ochrona przed realnym zagrożeniem ze strony mikrobów
znajdujących się na innym człowieku! -
oburzył się Jared i ruszył za asystentką, tłumacząc jej swoje zawiłe poglądy
pomiędzy zarazkami a niepotrzebnym kontaktem cielesnym.
- Nie chciałam. –
Christine spojrzała przepraszająco w stronę Shannona, który pozostawał zupełnie
niewzruszony tym co się przed chwilą wydarzyło.
- Przestraszyłaś
go na amen – stwierdził niczym wyrocznia Tim, patrząc na swoje ubrania,
spokojnie pływające na zielonym krokodylu na samym środku basenu. – I jak kurwa
mam je teraz odzyskać?
- Przyzwyczaisz
się. – delikatnie stuknął swoim kubkiem w jej, ignorując marudzenie przyjaciela.
– Dzięki za zawitanie na imprezie. Mam nadzieję że pomimo tymczasowej
nieobecności solenizanta dobrze się
bawiłaś, co?
- Wybornie. –
zaśmiała się cicho. – Poker w salonie był strzałem w dziesiątkę, to trzeba
przyznać. Idziemy na śniadanie? – zapytała, słysząc nawoływania z domu i
ruszyła wodząc za zapachem jajecznicy.
Shannon upił łyka
kawy, marszcząc przy tym brwi.
- Serio był tu
poker?
--
- Smakowało? –
zapytał Jared, wpatrując się w nią świdrującym spojrzeniem. Shannon z Emmą
jedli podane danie bez jakiejkolwiek skrzywionej miny, przyzwyczajeni do kuchni
upartego weganina, natomiast Tim gwałtownie podziękował i w spokoju sączył
mocną kawę od perkusisty. Przełknęła ostatnią porcję i popiła ją obficie jego herbatą.
- Ciekawe. –
odpowiedziała, niepewnie mlaskając. – Pierwszy raz jem jajecznicę która nie ma
w sobie jajek.
- Ale dobre było,
prawda? – zdążyła wtrącić się Emma, nim jej przełożony zdążył ponownie otworzyć
usta.
- Właściwie to
tak. – uśmiechnęła się serdecznie, na co odpowiedział bez problemu Shannon.
- Widzisz
braciszku, jednak gotowanie nie wychodzi ci tak źle.
- Na pewno lepiej
od ciebie. – Jared wyraźnie pilnował swojej herbaty, co raz przysuwając ją bliżej talerza. – Nie wiem czy
Shanny ci kiedyś opowiadał jak to postanowił zrobić tort na urodziny mamy.
- O nie, znowu to
– Tim przewrócił oczyma.
- Błagam,
opowiadasz to po raz tysięczny! – jęknął Shannon, starając się ukryć zażenowanie.
- Mów – zadecydowała
Christine, widząc jak Emma uśmiecha się do swojej kawy.
- Mój kochany
starszy braciszek postanowił zmieszać kilka smaków aby zrobić tort owocowo-warzywny
– zaczął Jared, wyraźnie obserwując zmieszanie brata – Jak możesz sobie wyobrazić marchewki i
banany nie za dobrze ze sobą współgrają.
- Co? – zapiszczała
Kryśka wyszczerzając zęby. – Nie wierzę.
- Mama też nie
uwierzyła i wzięła kilka gryzów co zaowocowało dziwną niestrawnością. – mruknął
Shannon co spowodowało uderzenie czołem dziewczyny w jego ramię, trzęsącą się
ze śmiechu.
- Nie wierzę że
to zrobiłeś. I że ty go nie powstrzymałeś.
- Miałem 7 lat! –
jęknął Shannon. – Chciałem dobrze!
- Mnie bardziej
ciekawi jak Christine poznała Tima – wtrąciła się Emma.
- A no wiesz –
kobieta wykorzystała wolną minutę, póki mężczyzna nadal krztusił się własną
kawą po usłyszeniu pytania. – Wpierw zaatakował mnie truskawkowym shake’m a
potem znalazłam go śpiącego i zalanego w trupa we własnym salonie w
towarzystwie mojego współlokatora. Normalka.
- Co? –
wykrzyknęli na raz bracia Leto.
- Nigdy nie
pijcie z przypadkowymi osobami w barze. – odpowiedział enigmatycznie basista.
- Zaraz, co? –
Shannon nie wiedział by ma się patrzeć na poirytowanego całą sytuacją Tima czy
spokojnie dopijającą herbatę Christy. Całą sielankę przerwał telefon Emmy.
- Musimy jak
najszybciej pojechać do wytwórni, zamówię taksówkę. – powiedziała jak tylko się
rozłączyła i włożyła końcówkę jajecznicy do ust, kierując się na taras. – Też
chcesz Christine?
- A która
godzina? – zapytała, zauważając że od rana nawet nie spojrzała na zegarek.
- Dochodzi 14.
- Tak, to dla
mnie też. Muszę zdążyć do lecznicy na 22, a chciałabym jeszcze się przespać. –
wstała, zaczynając zbierać talerze ze stołu.
- Ej, na
spokojnie, pomożemy ci. – zaangażował się Shannon, na co Jared uśmiechnął się
szeroko. – Rusz się Jerry, nie będziemy kazali jej zmywać.
-Właściwie to
czemu nie, w końcu zjadła za darmo. – mruknął młodszy, na co starszy warknął
coś do niego a kobieta pokręciła głową.
- Nie martw się
mój drogi, jak tylko zdarzy ci się zasnąć u mnie też następnego dnia zmywasz. –
włożyła naczynia do zlewu i włączyła wodę. – Idźcie się ubrać bo Shanny
wyglądasz jakbyś dopiero co wstał a Jerry musi się na pewno przebrać.
- Zostanę z tobą,
ogarnę się jak wyjdziesz. – Shannon chwycił szmatkę, z zamiarem wycierania
mokrych rzeczy.
- Idziesz z nami –
krzyknęła Emma z tarasu, przerywając kolejną rozmowę. – Ubierać się, dalej! Nie
będą na nas czekać w nieskończoność.
- Nie będziesz
zła? – zapytał cicho, nie ruszając się z miejsca.
- Idź bo Emma nie
da ci żyć – machnęła na niego ręką. – Ty też Jay! – krzyknęła na wokalistę,
który pomimo wcześniejszego narzekania też zdawał się nie chcieć wyjść z
kuchni.
- To w takim
razie idę spać – Tim podał jej swój pusty kubek i ruszył w kierunku sypialni
gościnnej. – Jak wrócicie to mnie obudźcie!
- Ty kiedykolwiek
śpisz u siebie? – zapytała, jednak mężczyzna zdążył już zniknąć jej z oczu.
- Pieprzone
Letosy! – wrzasnęła Emma, wychylając się z tarasu. – Mamy 30 minut a są korki jak
diabli. Ruszać dupska!
- Sama się jej
boję – szepnęła konspiracyjnie Christine, patrząc jak dorośli mężczyźni mamroczą
coś pod nosem ale zgodnie ruszają w stronę łazienek.
--
- Taksówki stoją
pod domem! – krzyknęła Emma, nie mogą ustać w miejscu. Nienawidziła się gdziekolwiek
spóźniać.
- Tylko się
przebiorę! – odkrzyknęła Christine.
- Przestań,
przecież pozostałe ubrania są nie do noszenia – usłyszała głos Jareda, pojawiającego
się znikąd razem z jej plecakiem. – Zostawiłaś coś u mnie.
- Właśnie po to się
ruszyłam, dziękuję. – odebrała swój dobytek. – Jednak będzie wyglądać to dość
dwuznacznie jeżeli wrócę tak do mieszkania, nie sądzisz?
- Coś ty, to
przecież LA! – zaśmiał się.
- Oddasz jak się
spotkamy – dodał Shannon wyłaniając się zza brata, zakładając okulary
przeciwsłoneczne na nos.
- Przydaliby się
teraz paparazzi – zaśmiała się Christine. – „Tajemnicza dziewczyna wychodzi
na razem z willi braci Leto ubrana w ich rzeczy! Niebywałe!”
- Koniec gadania,
tylko chodźcie – usłyszeli Emmę i zaraz ruszyli w jej stronę. – Do zobaczenia
Christine. – wyciągnęła dłoń w jej
kierunku, którą Polka bez problemu uścisnęła.
- Zapraszam do
kliniki z królikiem!
- Na razie Christ
– Shannon bez problemu mocno ją uścisnął i cmoknął w policzek. – Odezwę się do
ciebie i dzięki że wpadłaś. – szepnął jej do ucha.
- Miło było. –
przytuliła się do niego mocno.
- Masz szczęście
że zmyłaś naczynia – Jared odebrał bratu dziewczynę i również zamknął ją w
swoim uścisku.
- Nie martw się, kiedyś
też cię to spotka. – zaśmiała mu się do ucha.
Odsunął się od
niej i pierwszy raz zobaczyła uśmiech który sięgnął jego oczu. Trwało to ułamek
sekundy, gdyż potem schował się do taksówki i każdy ruszył w swoją stronę.
++++
Ale problem naprawiony, powinno już być wszystko w porządku.
Co do rozdziału:
* pomysł z
wazonem mój. Dziwny trochę ale zapewne Jerry ma dziewniejsze rzeczy w swoim
pokoju. Jakieś zasuszone ptaki albo części ciała byłych kochanek.
* Shannon rzucił
palenie - od kiedy nie wiem, ale chyba właśnie w okolicach marca. A czy Emma
pali - nie wiem :x
* Jared ma fobię
na punkcie zarazków - dawał o tym znać na twitterze jak i ostatnio rozdawał
autografy w skórzanych rękawiczkach! Taki człowiek nie będzie tolerował
podbierania picia z jego kubka ;)
**ok, mam
wrażenie że końcowe 3 fragmenty są dość kiepskie.. ale chciałam zakończyć to w
jednym rozdziale. I chyba się nie rozpisuję, co? Jak uważacie?
Bardzo dziękuję
za wszystkie komentarze pod spodem - zarówno od stałych czytelników jak i od
tych nowych :)
+ Mary i Lingerer
- chciałam dla Was wplątać tutaj Max ale nie udało mi się niestety - za to
będzie jej więcej w następnym rozdziale :)
+ Happy Idiot -
dziękuję że przeczytałaś wszystkie rozdziały, jestem pod wrażeniem i cieszę się
że Ci się spodobało :) Jeżeli znajdziesz jakieś błędy, to proszę o zwrócenie
uwagi - staram się jak mogę ich nie popełniać ale niekiedy, o dziwo, się gdzieś
pochowają.
[I zmieniłam
szablon!:D SelfMade w Paint więc może nie grzeszy graficznie ale mam nadzieję
że napała Was pozytywnym podejściem!]
Ściskam,
pozdrawiam i....
NASTĘPNY ROZDZIAŁ
21 MAJA !!!
Wasza,
Lady Cherry
Cigarette
Podoba mi się. :D Pomysł z wazonem w pokoju Jay'a jest strasznie intrygujący.
OdpowiedzUsuńJak Emma przyniosła Christ rzeczy do łazienki, szczerze mówiąc myślałam, że się posprzeczają, a tu jednak nie. Ale to dobrze.
Fajnie, że Vicky tak się interesuje Kryśką. Wróżę im jakąś przyjaźń czy coś.
A co do rzucania palenia przez Shanna, to jeśli dobrze pamiętam, pierwszy raz o tym napisał w piątek przed koncertem w Łodzi, więc zaczął początkiem listopada. :D
Już się nie mogę doczekac kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam. :)
Tak się właśnie zastanawiałam czy było to przed Łodzią czy po, chciałam sprawdzić dokładniej ale godzina już mi na to nie pozwoliła --
UsuńEmma i Christine mają odmienne podejście do wielu spraw..
Cieszę się że zaciekawił Cię wazon :) wpadłam na ten pomysł, potem chciałam go wyrzucić ale możesz się spodziewać w okolicach czerwca/lipca [czas liczony w tej historii] że się pojawi ponownie :D Albo i wcześniej, we'll see~
Dziękuję za komentarz i również Pozdrawiam Serdecznie :)
Nie było mi miło, kiedy czytałam ten rozdział, gdyż właśnie cierpię na najgorszego kaca w swoim życiu. Także wiem jak oni się czują i do dobitnie, miło nie jest :<.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, jak zawsze. Tak fajnie się czytało i mam pewną myśl do opisania, ale nie wiem jak to opisać, więc... Chodzi mi o to, że wyczuwam takie... Jak np Jared mówi Shannonowi o Kryśce, to Shann taki: Ojej, co on powie! Żeby nic takiego, bo będę zazdrosny! A jak Shann mówi o Kryśce Jaredowi, to on też tak podobnie. Takie mam wrażenie, o :D. Jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie. Bo jeśli miałaby być z któymś z Leto, to jest 1:1 :D. Emma na początku trochę dziwnie się zachowywała, ale potem pokazała swe władcze oblicze :D I szkoda, że nie było Max, ale trzymam za słowo, że następnym razem się pokaże :D.
Dobra, tyle ode mnie, bo na nic więcej mnie nie stać. Do 21 maja! :)
Buziaki! ;*
Aaaa!
OdpowiedzUsuńMotyw z wazonem dobry :D Kiedyś robiłam coś podobnego, tylko zamiast wazonu miałam coś innego :D.
I fajny szablon. Odzwierciedla całą historię tego opowiadania :D
(:
OdpowiedzUsuńRozczulił mnie ten krótki fragment z Vicky i Tomo, jacy oni są kochani! I od razu na wstępie zrobiło mi się cieplej na serduchu, dzięki! Uważam, że opis po imprezowy bardzo ci się udał. Każdy wątek, zarówno ten z Emmą i Christ, jak i samych braci, bardzo mi się podobały. Hm, odniosłam takie wrażenie, że Jared nie był za miły, a momentami wręcz taka trochę dama :p Fajne było też przyłapanie dziewczyn na fajce i reakcja Tima na jego pływające rzeczy! (mega się śmiałam, zresztą tak samo mocno jak wtedy gdy Ch. tłumaczyła jak poznała Tima). Wydaje mi się też, że tak mało było w tym rozdziale Shannona i Christ. A więc rozdział był zabawny, ciekawy i wciągający i już nie mogę doczekać się następnego! ( mówisz, że Max się pojawi? Suuuper ). No i jeszcze Jaredowa fobia i humorki, oj oj.
OdpowiedzUsuńP.s. Muszę się zgodzić, nowy szablon bardzo tu pasuje, bo odzwierciedla te wszystkie zawirowania tutaj ;)
Zdziwienie Christine, gdy obudziła się w łóżku z Jaredem. Kocham tą scenę <3 i jeszcze Jay w samych bokserkach. Płakałam ze śmiechu momentami, genialne teksty. Tim, mój mistrz.
OdpowiedzUsuń"- A to z tobą Christine grała w pokera? – zainteresował się Jared.
- Christ grała w pokera? – zachrypiał basista.
- A to tu był poker? – zdziwił się solenizant.
- I to jest przykład dlaczego dzieci nie powinny pić alkoholu – stwierdził poważnie Jared i zaczął sączyć swoją zieloną herbatę." ♥
Bardzo podobał mi się rozdział, co prawda jest trochę błędów, ale to się zdarza :)
Pozdrawiam .