wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 12


- Tomislava nie będzie, jest zbyt zajęty Vicki.
- Szczęściarz – szepnął perkusista tak aby wszyscy go dokładnie usłyszeli.
- Nie idzie to za szybko? – odezwała się niespodziewanie Emma.
- Co? – odpowiedzieli na raz bracia.
- Ta znajomość z Christine – oderwała wzrok od ekranu telefonu by spojrzeć na zdziwionych mężczyzn.  – Nie uważacie że jest to dość podejrzane?
- Do sedna Em – rzucił Shannon.
- Pojawia się z nikąd, ma twój numer telefonu i, mówiąc szczerze, dość brutalnie wpycha się w wasze życie.
- Jaki masz problem? – zapytał Jared, nie wiedząc skąd znalazła się w jego głosie agresja.
- Normalnie zajmuje wam kilka miesięcy nim przekonacie się do kogokolwiek, nie mówiąc o spędzeniu z nim imprezy urodzinowy.
- Widocznie dobrze się z nią dogadujemy, nic w tym dziwnego – mruknął perkusista, poprawiając okulary na oczach. – Co ci tak w niej nie pasuje?
- Moim zadaniem jest ochrona waszych tyłków – warknęła. – Także zastanówcie się nim jeden zaprasza ją na zabawę a drugi..
- Milcz – przerwał jej nadzwyczaj spokojnie Shannon. – I przestań mieszać życie osobiste z pracą.                                                                      
- Możecie wejść – odezwała się sekretarka i rozmowa została przerwana.

--

W mieszkaniu na południu Los Angeles rozległ się dźwięk tłuczonego szkła.
- Jak to kurwa teraz mamy zrobić? – blondynka skierowała się w stronę sypialni, omijając leżące na podłodze kawałki talerza. – Mogłam udawać jakąś napaloną na sławę dziewoję ale potrzebujemy teraz poważnych artystów aby cały plan się powiódł! – wyszła na balkon, mrużąc oczy od jasnego słońca
- Gdybyśmy takich mieli to cała sprawa mogłaby być rozwiązana w przeciągu tygodni a nie miesięcy – usłyszała burknięcie Ethana. – Czekaj, bo ktoś dobija mi się do drzwi.
Wychyliła się, obserwując sąsiada myjącego samochód. Całkiem seksownego sąsiada należało dodać.
- Jak to nie masz pieniędzy? To jak przyjechałaś? – bez problemu słyszała konwersację po drugiej stronie, nastała chwila ciszy. – I zgodził się na to? Było do przewidzenia, już schodzę. Max, słyszysz mnie?
- Coś się stało?
- Christine wróciła z imprezy taksówką, nie mając pieniędzy, o czym oczywiście zapomniałam napomknąć kierowcy i muszę ją poratować.
- Uważaj by nie dostać w pysk.
- Nie pierwszy raz nie ostatni. Zadzwonię później.
- Ciao – rozłączyła się, opadając bez tchu na barierkę. Po kilku minutach wyprostowała się niczym struna i wybrała numer z którym poprzednio rozmawiała. – Ethan, do cholery, mamy Christine! Ona ma tych grajków, a za to że ją odwiozłam ma poważny dług do spłacenia. – uśmiechnęła się szeroko, nie dopuszczając do siebie niepewności wygłaszanych przez mężczyznę. – Pogadaj z nią, jak tylko posprzątam salon to przyjadę do was – wbiegła do sypialni, rzucając telefon na łóżko. Przebrała się w wygodniejsze ubrania i ruszyła w poszukiwanie zmiotki oraz szufelki już w o wiele lepszym nastroju.

--

- Chcę jak najlepiej – odezwała się Emma w drodze powrotnej do willi z braćmi. Żaden z nich się nie odezwał od czasu wyjścia ze spotkania. – Sami wiecie jak trudno spotkać kogoś komu nie zależy na waszej sławie czy fortunie.
- Nie mamy 5 lat Em – warknął Shannon, nie odrywając wzroku od drogi. – Powiedziałem już żebyś się zamknęła.
- Mówię to jako wasza przyjaciółka, nie żeby was pouczać – nie przestawała.
- Emma. – wystarczyło jedno słowo Jareda i jego groźna mina . Znali się i pracowali ze sobą na tyle długo, że wiedziała aby zakończyć drażniący temat. Z Shannonem nie miała takiego kontaktu jak z młodszym Leto, był i pozostanie między nimi dystans którego nabrali do siebie od początku.

--

- Rozmawiałeś z nią? – Max wpadła do mieszkania imigrantów żyjących na zielonej karcie bez pukania, powodując tym samy dużą plamę z kawy na koszuli Ethana.
- O mało co zawałem nie skończyłem – wymamrotał, szukając nowej koszulki na przebranie. – Śpi.
- Jak to śpi? – blondynka nie zwracając uwagi na ciąg dalszy wypowiedzi Anglika  wparowała do pokoju Polki. – Wstawaj królewna, mamy sprawę do ciebie.
- Już 20? – zapytała zaspanym głosem.
- 18 ale mamy sprawę. – usiadła jej na łóżku, rozglądając się po pokoju. Siedziała na rozklekotanej kanapie, uderzając kolanami w białą szafę na której były przyczepiona notatki ukazujące wszelakie zwierzaki w przekroju z podpisami których nawet nie chciała czytać. Obok niej stały metalowe półki wypełnione książkami i biurko na którym było wszystko i nic. Na końcu pokoju znajdywało się jeszcze wielkie okno, którego za nic w świecie nie odważyłaby się otworzyć, bojąc się że wyleci z zawiasów jak tylko się je dotknie. – Jak ty tu możesz mieszkać?
- Tani czynsz – wyciągnęła się niczym kotka i przekserowała do pozycji siedzącej. – Chyba nie zepsułam ci motoru?
- Potrzebujemy z Ethanem numer do twoich muzyków – wypaliła, bez owijania w bawełnę.
- Po co? – Christine zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Chcemy ich nakłonić aby udali się do przetwórni muzycznej i chcieli zakupić kilka utworów innych zespołów aby wydać je jako swoje. – odpowiedział Ethan, opierając się o framugę.
Christine przeleciała spojrzeniem od jednego do drugiego.
- Chyba was pojebało – zaśmiała się z niedowierzaniem.
- Wisisz mi przysługę – przypomniała się Max, nie spuszczając z niej wzroku. – I nie martw się, nie wplątamy ich w żadne szemrane interesy.
- Ale nawet nie muszę ich pytać o zdanie by znać odpowiedź – przetarła palcami skronie. – Oboje pracują teraz nad wydaniem „Artefaktu”, dokumentu na temat oszustwa przeprowadzonego przez wytwórnię muzyczne i pozwu na 30 mln dolarów. Nie zgodzą się na kolejną aferę, nie kończąc poprzedniej.
Ethan przeklął pod nosem a Max przejechała dłonią po krótkich włosach.
- Właśnie dlatego ich nie braliśmy od samego początku pod uwagę – mruknął, niezadowolony z przebiegu wydarzeń.
- Ale to możesz zadzwonić do Tima przecież i się go zapytać – wydusiła z siebie słabo gramatycznie zbudowane zdanie, układając się na powrót do snu.
- Do kogo? – zainteresowała się tym wszystkim blondynka.
Ethan przełknął głośno ślinę i ruchem głowy kazał jej ruszyć za nim, dając Kryśce dodatkowe godziny snu.



-Kilka dni później-



- Christine, pacjent do ciebie na 12 – James stanął w drzwiach i zaczął przyglądać się jak kobieta wyręcza wolontariuszki karmiąc jeszcze ślepe  kociaki. – I to nie należy do twoich obowiązków.
- Należy, póki się tutaj nie obronię– fuknęła, zmieniając w między czasie kociaki. – Widzisz jaki doktor Lewis jest zapominalski? – wyszeptała mu do uszka, uważając by kociak dostał odpowiednią dawkę pokarmu.
- Zapisałaś się już na zajęcia?
- Troumman załatwił mi wejście już na trzeci rok – mruknęła, niezadowolona z obrotu spraw. – Egzamin jest pod koniec sierpnia.
James spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Przecież nie masz szans nadrobić tyle materiału – odparł, podchodząc do klatki i biorąc głodnego kociaka w dłoń. – Nie przesadza? Ludzie robią to w 3 lata a i tak jakaś połowa zdaje, no może 70 procent.
- Nie pomagasz Jammie – spojrzała na niego ze skrzywioną miną. – Wiem o tym ale albo to zdam albo wracam do domu. A wtedy już o stażu w Australii nawet nie ma co liczyć.
- Tak słyszałam że po to tu tak naprawdę przyleciałaś – wytarł bródkę umorusanemu mlekiem czarnuszkowi. – Przystanek w drodze do sławy?
- Do spełnienia marzeń – zaśmiała się i odłożyła kotka do klatki.
- Lewis! Lewandowski! – oboje odwrócili się jak oparzeni na okrzyk szefa. – Do pacjentów natychmiast a nie tu koty karmić, negusy wstrętne! Lewis zaraz dostaniesz dodatkowe godziny a ty Lewandowski możesz sprzątać cały wybieg dla psów.
- Chyba zły czas w miesiącu – szepnęła, upewniając się że szef zdążył już wyjść z pomieszczenia i że wszystkie kociaki zostały odstawione na swoje miejsce. – Właśnie, o jakim pacjencie mówiłeś?
- Pies co miał operacje na serducho został wpisany na listę – przepuścił ją w drzwiach. – Ten od tych co śpiewają.
- Mam nadzieję że nic poważnego – spojrzała odruchowo na telefon jednak nie dostała żadnej nowej wiadomości.
- A to nic ci nie mówili? – westchnął James. – Ot to cała gwiazdorska..
- Lewis – spojrzała na niego ostro, przez co podniósł ręce do góry.
- Nic już nie mówię.

--

- Mogłaś tu przyjść z Shannym – Jared wyciągnął nogi do przodu, patrząc na zdjęcia kota z wyłupiastymi oczami powieszone w poczekalni. – Zwierzęta są całkiem interesujące.
- Po ostatniej rozmowie jakoś nie mam ochoty na spędzanie z nim czasu – mruknęła, trzymając kurczowo królika, który biegał sobie bezstresowo w transporterku.
- I działa to też w drugą stronę – mężczyzna zaczął skubać wystające z przedramienia szwy. – Tak się kończy wtrącanie w nie swoją sprawę.
- Ty się jakoś nie obraziłeś. – zauważyła, marszcząc brwi na widok poczynań pracodawcy. – Jeszcze nie poszedłeś ich zdjąć?
- Nie było kiedy.
- Nie są za długo? – zaczęła się przyglądać niebieskim nitką wystającym z ciała.
- Mówisz? – spróbował pociągnąć jedną z nich ale się nic nie zmieniło. – Pojadę w tym tygodniu.
- Państwo Leto? – Dixie zawołała czekających przed gabinetem. – Zapraszam do gabinetu numer 27.
- Panie Leto – mruknął pod nosem, kierując się we wskazanym kierunku.

--

- Że co mam zrobić? – Tim nie widział czy dana sytuacja mu się śni czy rzeczywiście miał w ustach tego czekoladowego croissanta. – Że co?
- Wejść do gabinetu, powiedzieć kim jesteś i chcieć kupić kilka piosenek dla swojego zespołu. – wyjaśniła po raz dziesiąty Maximilliana. – Rozumiesz?
- Że co? – powtórzył Tim, wpatrując się w siedzącego obok Ethana. – Ona coś ćpała?
- Zastanów się. – westchnął głośno. – Wszystkie poszlaki i artykuły masz na pendrive– wskazał na trzymanego przesz niego królika. – Wygrałem go w czymś więc nawet nie waż się komentować. Nic ci się nie stanie, chcemy tylko twardych dowodów a do tego potrzebujemy kogoś kto jest już zaangażowany w jakieś projekty muzyczne.
- Leto i Miliciević toczą własną wojnę przeciwko EMI, dlatego nie możemy ich użyć.
- Poprosić ich o pomoc – poprawił ją Ethan, chroniąc plan przed haniebnym upadkiem.
- Do kiedy mam czas? – zapytał Tim, zastanawiając się w jaki sposób mógłby się z tego wywinąć.
- 2 dni ci starczą? – zapytał blondyn, gromiąc wzrokiem Max która nie należała do najcierpliwszych osób.
- Zobaczę co da się zrobić.

--

- Dzień dobry – Emma weszła do gabinetu z niezbyt przychylną miną. James spojrzała z niemym pytaniem na Christine, która wzruszyła ramionami.
- Witam  - przywitał się Jared, zdejmując okulary. – Przyprowadziłem pacjęta.
- Mogliście zapisać się z królikiem osobno, a nie dajecie nam powody do zastanawianie co mogliśmy skopać z Cody’m – brunetka pokręciła głową i nachyliła się do klatki ze zwierzęciem. – Cześć mały, jesteś chyba 30 w tym tygodniu.
- Takie są popularne? – zdziwiła się Emma.
- Raczej nagminnie próbują odebrać sobie życie – odparł James, podnosząc puchatego pacjenta. – Co mu się dzieje?
- Poczekaj, dostałam całą listę do sprawdzenia – Emma wyjęła telefon, szukając zapisanych w nim informacji.
- Pogryzło cię coś? – Jared spojrzał zaskoczony na Christine. – Drapiesz się po ręce. – wyjaśniła.
Brunet zaklną w myślach na brak kontroli nad własną dłonią.
- Efekt spotkania z twoją znajomą – mruknął, zaciągając długi rękaw aż po czubki palców .
- Pokaż no. – podeszła do niego i energicznie podciągnęła bluzę do góry. – Rany Leto, ile to już masz w sobie?
- Dwa tygodnie? – nie był pewien kiedy dokładnie został przejechany. Na pewno tydzień przed imprezą Shannona która była w sobotę a jest już czwartek i raczej było to więcej niż tydzień. – Może trzy?
- Zdejmij mu je – wtrącił się James. – Jak nie wie ile je ma to nie wiadomo ile jeszcze będzie z nimi chodził.
- Chcesz by mi rozerwała skórę? – krzyknął zaskoczony nagłym obrotem sytuacji Jared. – Pójdę do lekarza.
- Siadaj i nie gadaj – pokazała mu krzesło i odwróciła się po odpowiednie narzędzia. – Obiecuję że nie będzie bolało.
- Nie.
- Poradzi sobie pan sam z nim? – zaniepokoiła się Emma, patrząc na całkowicie spokojnego królika w rękach Irlandczyka.
- Wygląda na to że nie ma ochoty na odgryzienie mi ręki. – uśmiechnął się niepewnie James
- Za to tobie ona zaraz odpadnie. – Christine usiadła obok Jareda spryskując mu przedramię płynem antyseptycznym. – To jest pinceta a to nożyczki. – uniosła do góry wymienione wcześniej sprzęty. – Nic się nie martw, wszystko jest sterylne.
- Powiedziałem nie. – wymamrotał mężczyzna, jednak nie zrobił niczego aby przerwać jej zadanie. Po wyjęciu pierwszego uniósł brwi do góry. – To tyle?
- A czego się spodziewałeś? – zaśmiała się cicho, przygotowując się do kolejnego  - Poza tym to tak delikatna rana że aż się dziwię że komuś chciało się ciebie szyć.
- Zostałem przejechany motorem! – oburzył się czterdziestolatek.
- Uderzony i Max specjalnie z niego spadła abyś nie dostał z pełnym impetem. – odpowiedziała spokojnie dwudziesto siedmio latka.
- Ten królik wygląda mi na okaz zdrowia – stwierdził James, osłuchując trójkolorowe stworzenie. – Co mu dokładnie miało być?
- Znasz się na wyjmowaniu szwów z ludzi? – Jared został zgromiony pełnym pożałowania spojrzeniem. – Wolę się upewnić.
- Trochę za późno – wyciągnęła ostatnią nitkę i jeszcze raz spryskała skórę płynem. – I skończone. Było się czego bać?
- Chyba zamieniam się w panikarza.
- Chyba? – zaśmiała się, poprawiając mu rękaw. – Nie ma za co, przy okazji. – wstała odkładając narzędzia.
- Na pewno ten królik jest zdrowy? – zapytała po raz trzeci Emma. – Koleżanka kazała mi koniecznie przyjść z nim do weterynarza.
- I, cytując smsa, chciała tylko sprawdzić jak się ma – James pogłaskał futrzaka, na którym obecna sytuacja nie robiła żadnego wrażenia.  – Wszystko jest z nim w porządku, dla pewności może go jeszcze zbadać doktor Lewandowski.
- Dobrze, już panu wierzę. – Emma chwyciła zwierzę, jak tylko Christine wykonała krok do przodu. – Ile płacę za wizytę?
- Dixie państwu wszystko powie – odpowiedziała się sucho Polka. – Jeżeli to wszystko to możemy się pożegnać.
- Zaraz do ciebie dołączę Em. – odezwał się głośno Jared. – Może pan ją odprowadzić?
- Zobaczę kogo mamy następnego – stwierdził James, patrząc nieprzychylnie na Jareda.
Obydwoje wyszli bez pożegnania.
- Czy możesz mi wytłumaczyć o co chodziło? – zapytała zdziwiona Christine. – U ciebie było wszystko w porządku a teraz udaje że mnie nie zna.
- Emma jest ciężka jeżeli chodzi o nowe kontakty.
- A niby ty nie? – Kryśka pokręciła głową. – Zastanówcie się czy chcecie się ze mną zadawać czy może jestem waszą odskocznią na kilka tygodni, jak to się podobno robi w Hollywood. ‘ O, ktoś nowy, zobaczymy czy da się nim zabawić’!
- Właśnie w Hollywood. – odszczeknął jej. – Tutaj się nikomu nie ufa bo wszystko jest na pokaz, prawda? Sztuczne znajomości, poszukiwaczki złota i pragnienie sławy.
Christine otworzyła usta aby dać jakąś kąśliwą uwagę ale po chwili je zamknęła. Spojrzała w te błękitne tęczówki i uśmiechnęła się niepewnie.
- To jak, dasz mi szansę?
- Nie licz na samochód.
- Interesują mnie tylko samoloty.
Jared przejechał dłonią po wolnej od szwów ręce.
- Shannon ci dał, to czemu nie. – nie odwrócił oczu od jej. – On zna się na ludziach. Pytanie czy ty masz wystarczająco dużo cierpliwości do nas.
- Zobaczymy – wzruszyła nonszalancko ramionami.
W drzwiach pojawił się James z kolejnym pacjętem.
- Do zobaczenia Christ. – mężczyzna automatycznie ruszył do wyjścia.
- Na razie Jerry.

--

- Jest 3 nad ranem.– Ethan zdołał tylko nacisnąć zielony przycisk w telefonie.
- Zgadzam się. – po tych słowach Tim się rozłączył.

--

„Chcesz zobaczyć wzgórza nocą?”
„Nie mogę się doczekać!”



********


Ho Ho Ho! 
Zdążyłam  - 21 maja czyli premiera LLF+D a u mnie nowy rozdział :D 
Niestety jestem zmuszona poinformować Was że kolejny kawałek historii pojawi się po 21 czerwca - mam strasznie dużo spraw na głowie które muszę zrobić dobrze.
Jeżeli ktoś chciałby o coś zapytać, pogadać, sprzedać - będę dostępna na Twitterze.
Jeżeli ktoś się chce ze mną spotkać podczas Impact Festival - Zapraszam! Będę od 03-06.06 okupowała pole namiotowe i pewnie stolicę albo gdzie mnie tam poniesie :) proszę o informacje to się na pewno skontaktujemy ;)


!!! KONKURS KONKURS KONKURS !!!

Rozdział 13 będzie specjalny, jedyny w swoim rodzaju - WY, drodzy czytelnicy, będziecie mieli w nim największy udział! Można opisać swojego bohatera który ma spotkać się w jakiś okolicznościach z bohaterem mojego opowiadania - nie ważne czy będzie to 2 metrowy niebieski facet z planety Wenus czy może nieśmiała sprzedawczyni ze sklepu obok - Wasz postać + Mój bohater! Możecie wybrać jakiegokolwiek chcecie z bazy "Bohaterowie" po prawej.
Najciekawsze pomysły wcielę w życie - mam nadzieję że chociaż kilka się pojawi :) 

Rubryki do wypełnienia:
Imię + Nazwisko:
Wygląd:
Charakter:
Dobry/Zły charakter
Z kim ma się pojawić:
Przykład sceny/Danie wolnej ręki autorce

Mam nadzieję że pomysł się przyjmie i że Mary i Lingerer są zadowolone z pojawienia się Max.

Miłego VyRT'u, Nowej Płyty i za niedługo się znów spotkamy :)
Ściskam, Całuję, Pozdrawiam
Lady Cherry Cigarette

5 komentarzy:

  1. Czuję, że szykuje się jakaś grubsza afera.. Niepokoi mnie to.. Kontakt Christine z braćmi Leto nie może się od tak zepsuć, nie zniosłabym tego! Żeby tylko słowa Emmy się nie sprawdziły.. A poza tym to świetny rozdział! I czekam na kolejny :)
    saara

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja już znielubiłam Max :x. Jak w ogóle może proponować takie coś i... Kryśka się nie zgodziła, to wiadome. Ale mam nadzieję, że Tim się ocuci i nie popełni takiej głupoty. Bo potem zaraz wszystkie oczy na Kryche, bo Ethan i wróg numer jeden jak się patrzy. Jeszcze pewnie Emma dorzuciłaby swoje trzy grosze, że miała racje, blabla i wojna jak się patrzy. A szkoda, bo cała ta przyjaźń z Letosami i Tomo tak fajnie się zapowiada. Tak naturalnie, normalnie. Jestem ciekawa, jak to rozegrasz, będzie ciekawie :D. Jestem ciekawa, czy w przyszłości Emma zmieni swoje nastawienie do Polki. A może jest zazdrosna o Letosów, ooo! :O.
    A co do konkursu, to mam pewien głupi pomysł, a jak! :D
    Imię + Nazwisko: Johnny Wesller
    Wygląd: Wysoki, blondyn, niebieskie oczy, dobrze zbudowany - taki pedałek :DD
    Charakter: Bardzo sympatczny, czasami aż przez to irytujący. Kocha pomagać, być potrzebnym, lubi być w centrum.
    Dobry/Zły charakter: Dobry :D
    Z kim ma się pojawić: Z Jaredem Leto :D
    Daję Ci wolną rękę, aczkolwiek chciałabym zobaczyć go w akcji z Jayem. Załóżmy, że gdzieś idą do kluby, Johnny się ich uczepia, zakochuje się w Letosie, bo gej. I ogólnie beczka śmiechu :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDD.

    I mam nadzieję, że spotkamy się w Warszawie :).
    Buziaki! ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo zadowolona! W dodatku pokazałaś Max z jej ciętym i nie przewidywalnym charakterkiem, co lubię ;) Na początku nie mogłam ogarnąć tej sprawy Ethana i Max, ale już wiem o co chodzi. kurcze, jestem ciekawa jak to wyjdzie z Timem i potem z Marsami...Emma, Emma tez miałam wrażenie że jest zazdrosna o Letosiów! Eh, czasem sama mam do niej mieszane uczucia.
    Co do konkursu, suuuuper sprawa! Bardzo fajnie! :D
    Imię + Nazwisko: Florence Welch
    Wygląd: jest to postać realna więc,...jak to Florence, czerwone włosy, styl vintage/retro, kapelusze?
    Charakter: wariatka na pełnym odlocie, bardzo pozytywna i wspaniała kobieta
    Dobry/Zły charakter: jak najbardziej dobry!
    Z kim ma się pojawić: z Jaredem, jest taką indywidualistką że pasowaliby do siebie idealnie.
    Przykład sceny: hm, kazdy kto choć troche interesuje się Florence+The Machine wie, że Flo potrafi się bawić, a podczas trasy lungs prawie każdy występ kończyła w hotelowym barze, nic nie pamietając. Teraz to się zmieniło..ale ale mój pomysł jest taki by Jared i Flo mieli się ku sobie i by Flo zagosciła w jego życiu na trochę. Wiadomo że Jared nie pije z kolei, więc może coś w tym kierunku?

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział. Zaskoczyła mnie zmiana Emmy. Najpierw lubiła Christine a teraz odstawia szopkę. A Jared taki zapracowany, że nawet nie ma czasu iść zdjąć szwów, no co za człowiek. Mam złe przeczucie co do Tima i tego, że zgodził się na ta akcję wymyśloną przez Ethana i Max. To się źle skończy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. knock knock pamiętasz jeszcze o swoich czytelnikach? :)
    ja rzadko komentuje ale obserwuje i często zaglądam, nawet od nowa przeczytałam Twoje opowiadanie :)
    wracaj jak tylko będziesz miała czas!

    OdpowiedzUsuń