- Ja pierdole,
jestem pełen podziwu dla Twojego pracodawcy, że jednak dał Ci tę robotę. – stwierdził
Ethan ze swym perfekcyjnym brytyjskim akcentem, unosząc czerwony kubek do góry.
– Wybacz, ale po tym jak to przedstawiłaś byłabyś prędzej ostatecznością aniżeli
pierwszą na liście.
-
Przesadzasz. – mruknęła upijając łyk
piwa. Od czasu pierwszego spotkania, obydwoje zapałali nieustającą miłością do
amerykańskiego sposobu picia alkoholu w tanich plastikowych pojemnikach,
jednocześnie czując ogromną nienawiść do tutejszego piwa. Jak Anglik jeszcze
mógł je ścierpieć i jakoś przeżyć wypicie kilku puszek, tak Polce było po nim
nie dość że nie dobrze, tak pomimo ekonomicznej możliwości organizmu, nawet
kilka puszek nie wprowadzało ją w dobry nastrój. Z innym alkoholem bywało różnie,
ale to inna historia. – Ciesz się, że nie musisz szukać nikogo innego na moje
miejsce.
- To byłoby
upierdliwe. – przyznał. – A jako że znalazłem Ciebie jakoś w tym cudnym mieście
i odprowadziłem do domu, to uznaje to za choć częściowe odkupienie win. Dlatego
może powiesz mi dlaczego bus z napisem „Camera stuff” podwiózł Cie pod
kamienicę i ludzie którzy, o ile dobrze pamiętam, powinni być w danym momencie
na planie filmowym, pomagali Ci wnosić walizki i pudła na górę?
Christine
wymamrotała coś niewyraźnie pod nosem, chowając twarz za kubkiem, jednak
blondyn nie spuszczał z niej wzroku. Przewróciła oczyma i wypiła alkohol by
zebrać się na odwagę.
- Zadzwoniłam
do Shannon’a. – powiedziała to w taki sposób, jakby była to najbardziej
oczywista rzecz na świecie. – Shannon’a Leto. – dodała gdy Ethan nadal
wpatrywał się w nią z niezrozumieniem. – Boże, to ten perkusista z „30 second
to mars”.
- Czekaj, -
przerwał jej. – nie byłaś na ich
koncercie kilka miesięcy temu? To Ci na których punkcie dostałaś całkowitego
odjebu?
- Hej, tylko
nie odjebu! Przecież zachowuje się całkowicie racjonalnie, co chcesz?! –
fuknęła zdenerwowana.
- Pokazywałaś
mi koszulkę z napisem „Keep calm and fuck the drummer” z jego zdjęciem..
- A pomijając
to, nadal zachowuje się całkowicie racjonalnie.- Ethan uniósł wysoko brwi, na
co Christine dolała sobie piwa do kubka.
– No co, każdy może mieć lepsze i gorsze dni w fanatyzmie.
- Jak, do
jasnej cholery, zdobyłaś jego numer? – wykrzyknął wyraźnie zdumiony. – Czekaj,
nie włamałaś się na jego konto albo co, prawda?
- A weź
spieprzaj. – zamachnęła się, rozlewając kilka kropel złotego napoju. – Po
prostu mam, jasne?
Ethan nie
przestawał się podejrzanie w nią wpatrywać, więc westchnęła i zarumieniła się
na myśl, że będzie musiała przedstawić na głos jedną z bardziej wstydliwych
sytuacji w życiu.
--
- Nie, nie,
nie, kurwa no, nie no, tylko nie to – jęknęła, z paniką przeszukując wszystkie
możliwe kieszenie i zabierając się za torebkę.
- Co zgubiłaś?
– podeszła do niej wysoka rudzina z prostymi do końca twarzy włosami. – Torebkę zostawiłaś tutaj pamiętaj.
- Nie mam
telefonu! – pisnęła przeraźliwie brunetka, powodując dookoła siebie zamęt przez
rozrzucenie wszystkich rzeczy po korytarzu. –Amelia nie mam kurwa telefonu!
- Uspokój się
Kryśka. – fuknęła na nią właścicielka ciemno niebieskich oczu. – Miałaś go na
płycie, więc nie wyjmuj wszystkiego, tak go nie znajdziesz. Musiał Ci widocznie
wypaść gdzieś na płycie albo scenie, wiec chodźmy do ochroniarzy, na pewno
wpuszczą nas..
- Ochrona. –
powtórzyła i nie czekając aż przyjaciółka dokończy zdanie ruszyła biegiem do
ubranego na czarno mężczyzny blokującego
powrót na teren areny. – Dzień dobry, przepraszam bardzo ale zgubiłam telefon i
muszę go znaleźć bo umrę! I nie tak w przenośni, tylko naprawdę umrę, tu zaraz
na miejscu jak nie znajdę go tam gdzieś, wie pan, gdzie był występ. Musiał mi
wypaść, bo skakałam, wie pan, jak się skacze na koncercie i … - poczuła
delikatnie popchnięcie do przodu, przez co wybiła się z prowadzonego wcześniej
monologu.
- Idź go
szukać, wariatko Ty, ja tutaj wszystko wytłumaczę. – rzuciła do niej Amelia,
stojąc z jej torebką i pozbieranymi zewsząd rzeczami. – Bardzo pana
przepraszam, moja przyjaciółka nie myśli rozsądnie w codziennych sytuacjach,
proszę mi wierzyć. – zwróciła się do
wyraźnie zdezorientowanego ochroniarza, po czym zgromiła wzrokiem brunetkę. - Nie
stój tu jak kołek, będę zapewnieniem jak znowu coś zrobisz. Proszę się nie
martwić, ona tylko znajdzie ten telefon i…
Dalszej części
dziewczyna już nie usłyszała, zbierając jak szalona w stronę płyty,
przeskakując kilka stopni na raz. Atlas Arena w Łodzi nie była może tak ogromna
jak inne miejsca gdzie odbywały się koncerty, ale gdy chodziło się po całej
płycie zamiast stać grzecznie w jednym miejscu, to znalezienie praktycznie
czegokolwiek zaczynało być nie lada problemem. Na podłodze wciąż znajdowały się
liczne fluorescencyjne patyczki, będące głównym atrybutem całego polskiego
echelonu podczas „neon night”, co nie ułatwiało zadania znalezienia małego
sprzętu, o ile nie został on skradziony albo, co gorsza, zadeptany przez bawiący
się tłum.
-Bądź tu, bądź
tu, bądź tu, błagam… - powtarzała niczym mantrę. Błądząc dookoła wzrokiem,
natrafiła na kilka paznokci, części garderoby (głównie damskiej, choć znalazło
się też kilka męskich bokserek), adidasa, jednak gdy dojrzała coś co
niebezpiecznie przypominało resztki aparatu dentystycznego, zwątpiła w
możliwość odzyskania sprzętu w jakimkolwiek stanie. – No kurwa, nie róbmy jaj…
Spojrzała na
scenę, z której akurat zniknęli ostatni ludzie wynoszący perkusję. Rozejrzała
się szybko i przeskakując barierki, wspięła się na miejsce z którego cały
zespół przedstawiał swój repertuar. Przełknęła głośno ślinę i upadając na
kolana, zaczęła szybkie przeszukiwanie obszaru w którym skakała razem z innymi
w rytm „King and Queens”.
- Ile bym dała
teraz za drugą komórkę by do siebie zadzwonić. – jęknęła cicho.
- Co
powiedziałaś? – aż podskoczyła, na dźwięk pytania zadanego po angielsku.
Uniosła głowę do góry, napotykając brązowe tęczówki z ciekawskimi zielonymi
ognikami. Zamrugała dwukrotnie, podnosząc się na kolanach i nie spuszczając
wzroku z oczu nieznajomego.
- Masz
dokładnie takie same oczy jak ja. – wyszeptała w takim samym języku w jakim zostało
zadane pytanie. Tym razem to on zamrugał, wyraźnie speszony całą sytuacją . –
Nie, przepraszam, nie chciałam być aż tak bezpośrednia. – wstała gwałtownie,
strzepując kurz ze spodni. – Nie widziałeś może tu po koncercie telefonu? Bo
zgubiłam i nie mam pojęcia jak go teraz znaleźć. – jęknęła głośno, by dodać
dramatyzmu do całej sytuacji po czym , nim nieznajomy mógł się odezwać,
skoczyła w jego kierunku. – Ale Ty masz telefon, prawda? Mogę go na chwilę? Dosłownie
na moment, tylko zadzwonię sama do siebie. – dostrzegła białego iphona w rękach
mężczyzny i nim zdążył on zareagować, dziewczyna wpisywała w nim swój numer. –
Proszę Cię, nasłuchuj takiego brr brr i bądź cicho przez moment, dobrze?
- Brr? – zaintonował
brunet, drapiąc się po szyi i obserwując uważnie krzątającą się po scenie kobietę.
Miała spięte brązowe włosy w luźną kitkę i sterczące kosmyki, okalające twarz w
której osadzone były oczy dokładnie takie same jak jego. Bluzka z sygnaturą
zespołu, wyraźnie kupiona przed koncertem i czarne rurki, nie nadawały jej
jakiegoś szczególnego wyglądu, wręcz był pewien że nawet nie zauważył by jej w
tłumie. A teraz owa osoba nie dość że pozbawiła go telefonu, uciszyła, biegała
po całej scenie wyraźnie czegoś nasłuchując, to jeszcze wydawała się nie mieć
pojęcia z kim ma do czynienia. Ba, nawet złapał się na tym, że sam rozgląda się
dookoła, zastanawiając się jak ma w tym chaosie znaleźć nie wiadomo jaki
telefon. – Tutaj coś dzwoni. – zawołał, podnosząc sprzęt z ziemi. – Trochę zmaltretowany Sony, to Twój? – dodał
patrząc na obklejony różnymi znaczkami sprzęt. Nacisnął jakiś przycisk i jego
oczom pojawiła się tapeta przedstawiająca kartkę przyklejoną do drzwi
sklepowych z napisem „Sorry We’re Fucking”. Wybuchnął charakterystycznym
śmiechem.
- Jest! –
pisnęła z radością, jednocześnie przytulając go mocno do siebie. – Bardzo Ci
dziękuję!
- To jest
zdjęcie czy fotomontaż? – zapytał, podstawiając jej pod nos ekran telefonu.
Zarumieniła się gwałtownie, powodując tym samym zaskoczenie u mężczyzny.
- Zdjęcie. –
zaśmiała się cicho. – Tak się dzieję, gdy chcesz kupić coś do picia wracając z
imprezy, a jedyny sklep jaki powinien być otwarty ma oczywistą przerwę.
- Każdy
powinien mieć coś od życia. – stwierdził brunet, czemu dziewczyna przytaknęła.
– Jestem Shannon.
- Kryśka. –
wyciągnęła rękę do uściśnięcia. – Też byłeś na koncercie?
- Można tak
powiedzieć. – mruknął, nie spuszczając wzroku z telefonu. – Możesz przesłać mi
to zdjęcie? Jest kurewsko genialne!
- Nie ma
problemu. – zaczęła bawić się obydwoma sprzętami. – Też lubisz takie niuanse
życiowe?
- Lubuję się w
nich. – przysiadł na skraju sceny, machając od niechcenia nogami. – Siadaj, nie
lubię jak ktoś jest ode mnie wyższy.
- Mi to mówisz?
– prychnęła, zajmując miejsce obok bruneta. – Ludzie potrafią na mnie wpadać, gdyż
nie chce im się zniżyć głowy, żyrafy jedne. Niech no tylko uważają, bo stanowią
idealny cel dla gołębi.
Shannon
uśmiechnął się lekko na tą jawną niesprawiedliwość.
- Będę musiał o
tym bratu powiedzieć. – mruknął. – A tak pomijając wzrost, jak Ci się koncert
podobał?
Kryśka uniosła
gwałtownie twarz znad leżącej na kolanach elektroniki i ukazała mężczyźnie oczy
błyszczące z podekscytowania i szeroki uśmiech.
- Rewelacja! –
pisnęła, starając się zachować resztki godności. –Pierwszy raz widziałam jak
zespół daje z siebie wszystko! Zazwyczaj jak byłam na jakimś koncercie, to
wychodziła grupa osób na scenę, odbębniała swoje i schodziła a tutaj jestem
niesamowicie zaskoczona! Wokalista biega po scenie jak oszalały, nawiązując
nieziemski kontakt z publicznością, tak że czujesz się jakby śpiewał wprost do
Ciebie. – Shannon nie spuszczał z niej wzroku więc postanowiła kontynuować. –
Gitarzysta, wyglądający niczym reinkarnacja Jezusa, gdy byłam tu na scenie, również
szalał, uśmiechał się i widać było jaką przyjemność mu sprawia sama gra. I
basista. – w tym momencie mężczyzna zamrugał ze zdziwieniem. – Lubię bas,
zazwyczaj mało kto zwraca na niego uwagi w utworze, tu był całkiem niezły.
- A perkusja? –
odchrząknął, nerwowo uderzając palcami o
deski.
- Byłam zawsze
poprzeciwnej stronie ale z tego co słyszałam dał z siebie więcej niż norma
przewiduje. – podała mu telefon. – Proszę, zdjęcie zapisałam , mam nadzieję, że
wystarczy ono jako zadość uczynienie za porwanie telefonu.
- Drugim razem nie
wykpisz się tak łatwo. – mrugnął do niej, wywołując tym samym delikatny chichot.
- Zapamiętam. A
Ty jak oceniasz koncert? – zapytała, wpatrując się z zaciekawieniem w jego
oczy. Schował telefon do spodni i zamyślił się.
- Wykańczający
ale naładował mnie niespotykaną energią.
- Pierwszy raz
na nich byłeś? – zapytała. – Mnie wyciągnęła przyjaciółka Aż wstyd przyznać, że nawet nie do końca wiem
na czyim zespole byłam. – podrapała się w tył głowy.
- Nie słuchasz
ich?
- Nie no,
słucham! – zapewniła energicznie. – Choć bliżej prawdy byłoby stwierdzenie, że
Amelia puszcza mi ich za każdym razem gdy u niej jestem, stąd znam repertuar
obecnej płyty. A Ty jak?
- Powiedzmy, że
zarówno słucham jak i nie opuściłem ani
jednego koncertu od ’98. – wzruszył ramionami, obserwując zmarszczenie brwi u
dziewczyny.
- Pracujesz z
nimi? – przekrzywiła głowę na bok. Shannon ponownie zabębnił palcami o scenę.
- Dodam że
trudno mnie zwolnić. – wyszczerzył zęby obserwując jak twarz Polki na moment
blednie po czym przechodzi przez wszystkie kolory, kończąc na głębokiej
czerwieni. – Jak to możliwe, że te włosy tak Ci sterczą na czubku głowy? Nie
wyglądają na natapirowane..
- Nawet sobie
nie wyobrażasz jak mi w tym momencie głupio. – ukryła twarz w dłoniach, wydając
z siebie przenikliwe jęknięcie. – Nie wierze kurwa.. – przerwała, czując czyjąś dłoń na głowie.
Rozchyliła palce, patrząc z niepokojem na nietypowe zachowanie perkusisty.
- Tej, jak
jakaś antenka, kurwa! – wykrzyknął uradowany, gdy kosmyk po przyklapnięciu powrócił
do poprzedniej, sterczącej formy. – Jak to zrobiłaś?
- Czemu mi nie
powiedziałeś, że grasz w zespole? – odbiła pytanie. – Inaczej bym się
zachowała..
- To prawda. –
przerwał jej cicho, nadal co chwile kładąc i zdejmując dłoń z jej głowy. –
Dlatego wolałem się napawać traktowaniem jak normalnego faceta a nie
rozkapryszoną gwiazdę. I proszę, pierwszy raz ktoś rzucił się na mnie nie po
autograf czy kawałek ubrania a tylko po telefon. – zaśmiał się serdecznie,
zarażając tym samym Kryśkę.
- Rozumiem. –
pokiwała głową. – To jesteś perkusistą, tak? Rzeczywiście, ramiona masz godne
podziwu.
- Moja duma i
chluba. – zgiął rękę w łokciu i ucałował czule biceps.
- Shannon! –
rozległ się okrzyk wbiegającego na scenę gitarzystę. – Tutaj jesteś! Rusz ten
swój zapchlony tyłek, bo wszyscy na M&G czekają na Ciebie. O, przepraszam,
widzę że masz towarzystwo.
- Tomo, Kryss…
Krzyśta… Kryśiia.. – próby wymówienia imienia dziewczyny pozostawiały wiele do
życzenia. – Nie no kurwa, Ciekawa Dziewczyna Kradnąca Niczego Się Nie
Spodziewającym Ludziom Telefony.
- Christine,
będzie łatwiej. – brunetka podniosła się z ziemi i uścisnęła Tomo’wi dłoń. – Gratuluję utrzymania równowagi podczas
obracania się dookoła z gitarą.
- Mofo jest tym
wielce uradowany. – pokiwał głową, zachowując śmiertelną powagę.
- Idziesz z
nami na M&G? – zaproponował Shannon, wskazując wyjście ze sceny. – Mogę Ci
załatwić poznanie z basistą. – mrugnął, otaczając ją ramieniem. Krystyna
otworzyła usta, jednak jej odpowiedz została zagłuszona przez okrzyk Amelii.
- Bardzo bym
chciała ale muszę już lecieć. - odparła przepraszająco. –Już mnie szukają.
Dzięki za telefon Shann. – pomachała ręką. – Nie trać energii Tomo. – wskazała
palcem na gitarzystę. – Do zobaczenia!
--
- I uciekłaś? –
westchnął Ethan, kręcąc z politowaniem głową. – Mogłaś być na M&G a Ty po
prostu dałaś nogę!
- Musiałam
wracać do Ame. – fuknęła. – Poza tym by mnie zabiła, gdybym poszła bez niej,
więc wybrałam mniej bolesną rzeczywistość.
- Jak mogłaś
nie znać członków zespołu?
- A Ty zawsze
wiesz kto gdzie gra i jak się nazywa? – warknęła na niego Christine, otwierając
kolejną puszkę polskiego piwa.
- Akurat tak. –
skrzywił się. - A przynajmniej do czasu koncertu zdążę się dowiedzieć, właśnie
w przypadku takich sytuacji.
Christine
przewróciła oczyma, jednak nie mogła powstrzymać uśmiechu wpływającego jej na
twarz.
- Wybacz, nie
mam zacięcie dziennikarskiego i nie muszę od razu prześwietlać całą historię
każdej osoby, z którą mogę się w danej chwili spotkać.
- I dlatego
spotykają Cię takie a nie inne sytuacje. – odpysknął, naburmuszając się delikatnie.
– A wyjaśnienie afery z kamerzystami?
- Wsiadłam do
taksówki która miała zawieść jakąś początkującą gwiazdę prosto na plan filmowy
i pod wpływem paniki, jako że ktoś się upił w trupa, zadzwoniłam do Shannon’a.
Po dość upokarzającym zorientowaniu się w sytuacji Jared namówił operatorów, by
pomogli mi dojechać do mieszkania i się tu zalokować.
- I po pół roku
pamiętał z kim rozmawiał? – zdziwił się blondyn. – I odebrał telefon?
- Powiedzmy że
wymienialiśmy się niekiedy zdjęciami. –nagle zafascynował ją spieniony napój. –
Wiesz, co dziwniejszego widziałam to mu wysyłałam i wzajemnie.
- Dziwna
historia. – wyciągnął się wygodnie na kanapie dziewczyny. – Gdybym nie wiedział
jak fatalnym jesteś kłamcą, nie uwierzyłbym.
- Nie
zdziwiłabym się. – westchnęła i rozejrzała dookoła. Pokój wypełniały dwie, skręcane
na szybko z współlokatorem przed godziną, półki na książki już w połowie
zapełnione literaturą. Obok biała szafa pokreślona markerem w kilku miejscach
jeszcze za czasów studenckich, tak jak i biurko, które obecnie służyło bardziej
jako stolik na papiery i kubki aniżeli miejsce do nauki. Wieża nadal leżała na
podłodze czekając, aż ktoś ułoży ją na którejkolwiek półce, jednak jedyne osoby
które mógłby się tym zająć siedziały
obecnie na jasnobeżowej kanapie tanio odkupionej od sąsiadów mieszkających po
drugiej stronie holu, popijając dziarsko napój z czerwonych kubków, nie
zwracając uwagi na porozrzucane puste puszki dookoła nich. – Dobra, koniec
roboty na dziś. Pozbierasz puszki, to pójdę zwiedzić na moment balkon.
- Nadal palisz?
- zapytał, sięgając po bluzę wiszącą w holu. – Możesz jednego pożyczyć.
Christine
otworzyła szeroko usta i spojrzała na niego podejrzanie.
- Chyba sobie
kurwa jaja robisz teraz! – wykrzyknęła. – Przez cały wolontariat słuchałam
godzinnych kazań i prawie sprawiłeś że pierdalnęłam sobie w łeb a teraz sam
chcesz jednego? Ty? Obrońca płuc, czystości i biernych palaczy! Weż nie
pierdol, stary! – wybuchnęła niepohamowanym śmiechem i wyjęła cały wagon
wiśniowych papierosów spomiędzy ubrań w szafie. – A patrz jak je ładnie
schowałam, byś na nie jakiegoś zamachu stanu nie przeprowadził.
- Różowe? –
chwycił papierosa i zaczął go oglądać ze wszystkich stron.
- Wiśniowe. –
fuknęła dziewczyna narzucając na siebie bluzę. – Najlepsze na świecie.
- Zaczęłaś
więcej przeklinać. – zauważył, podając dziewczynie ogień. Spojrzała na niego z
politowaniem i wciągnęła zbawienną nikotyną. – Muszę teraz znaleźć coś innego
na czym mogę ćwiczyć kazania.
- Naprawdę mi
Ciebie brakowało Ethan. – mruknęła i wypuściła dym z ust.
--
- Prawie sprawiłem, że pierdolnełaś sobie w łeb?
- Nie martw
się, nie od nałogu tylko od Twoich kazań.
--
- Lewandowski. –
usłyszała wołanie Troumman’a – Idę na spotkanie, będziesz teraz z doktorem
Lewin’em.
- Rozumiem. –skinęła
głową i spojrzała na młodego doktora zapraszającego kobietę do gabinetu. – I nazywam
się Lewandowska.
David zbył ją
machnięciem ręki i odszedł w drugą stronę. Brunetka wypuściła głośno powietrze
i weszła do gabinetu gdzie przed momentem zniknął jej nowy zwierzchnik.
- Przepraszam
za spóźnienie. – naskoczyły na nią znane czarne łapy.
***
Retrospekcja miała być ukazana później a sprawa z następnego rozdziału tutaj ale zaczęłam wymyślać spotkanie C z S i tak jakoś samo wyszło.
Pisanie w czasie wolnym idzie niezwykle opornie - człowiek najlepiej może się jednak skupić, gdy nie wie za co ma się zabrać :P
Pozdrawiam~
retrospekcja mnie zabiła!! nie mogłam opanować śmiechu! :D Kryśka jest genialna! i powrót do domu z ekipą filmową!? no tak, patrząc wstecz, to można się po niej tego spodziewać ;D czekam z niecierpliwością na więcej wyczynów bohaterki! xD jest niezłą wariatką ;D pozdrawiam ;))
OdpowiedzUsuńPolka, nie polka, z dużej litery się pisze, kochana :D.
OdpowiedzUsuńI jeeejku! Wręcz wspaniale opisałaś retrospekcję, moment spotkania się Kryśki z Shannem. Haha, taka wariatka z niej. EPIC moment, naprawdę :D. I hmm... W ostatnim rozdziale ten psia do Vicki należał, tak? Dobrze myślę? Czyli ten tutaj pod koniec, to co? Vicki przyszła? Dobrze myślę? Czy może przez tą porę już nie myślę? :D
Pozdrawiam :)
Rozdział fantastyczny! Główna bohaterka rozbraja na łoptatki XD
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całość, rozdział niczego sobie, długi i zawiera wiele opisów. Główna bohaterka przyprawiła mnie o napady śmiechu, oczywiście nie we wszystkich momentach. Nie wiem, co więcej dodać, napiszę to, co piszę prawie wszystkim - nie jestem mistrzem w komentowaniu, tudzież wyrażam swoje zdanie w samych epitetach: cudowny oraz wspaniały. Nic więcej nie muszę dodawać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam + zapraszam do siebie na http://find-the-argus-apocraphex.blogspot.com/ :)
Świetny rozdział !!!! Ale uśmiałam :D To całe spotkanie na koncercie Christine z Shannonem genialnie to wymyśliłaś !!! Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział: Fallen-Man.blog.onet.pl :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 16 http://save-yourself-the-secret-is-out.blog.onet.pl/ pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńPROLOG NA http://spirit-burst-into-fire.blogspot.com/2012/02/prolog.html
OdpowiedzUsuńopowiadanie niemarsowe.
dawna venicefrommars.
xoxo
25 na http://go-chase-yourself.blog.onet.pl/ zapraszam serdecznie i pozdrawiam gorąco ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuń- Fallen-Man.blog.onet.pl
Z tego co mi wiadomo (i raczej jest to pewne) bracia mieszkają ze sobą. Znaczy się mieszkali, bo kilka miesięcy temu Shannon kupił sobie dom, tez gdzieś w L.A, więc zapewne teraz są 'na osobnym'. Ale mieszkali razem, a ten wywiad, to chyba wiem, z jakiej gazety :). No i w sieci znalazłam chyba krótki filmik z ich domu. Chyba z Artifactu, nie wiem, bo nie oglądałam, gdy wyciekł :P
OdpowiedzUsuńOk, dzięki wielkie - wolałam się upewnić jak to teraz tam między nimi jest - w końcu chłopy po 40 lat już są obaj! :P
Usuń