sobota, 4 lutego 2012

Rozdział 2



- Ja pierdole, jestem pełen podziwu dla Twojego pracodawcy, że jednak dał Ci tę robotę. – stwierdził Ethan ze swym perfekcyjnym brytyjskim akcentem, unosząc czerwony kubek do góry. – Wybacz, ale po tym jak to przedstawiłaś byłabyś prędzej ostatecznością aniżeli pierwszą na liście.
- Przesadzasz.  – mruknęła upijając łyk piwa. Od czasu pierwszego spotkania, obydwoje zapałali nieustającą miłością do amerykańskiego sposobu picia alkoholu w tanich plastikowych pojemnikach, jednocześnie czując ogromną nienawiść do tutejszego piwa. Jak Anglik jeszcze mógł je ścierpieć i jakoś przeżyć wypicie kilku puszek, tak Polce było po nim nie dość że nie dobrze, tak pomimo ekonomicznej możliwości organizmu, nawet kilka puszek nie wprowadzało ją w dobry nastrój. Z innym alkoholem bywało różnie, ale to inna historia. – Ciesz się, że nie musisz szukać nikogo innego na moje miejsce.
- To byłoby upierdliwe. – przyznał. – A jako że znalazłem Ciebie jakoś w tym cudnym mieście i odprowadziłem do domu, to uznaje to za choć częściowe odkupienie win. Dlatego może powiesz mi dlaczego bus z napisem „Camera stuff” podwiózł Cie pod kamienicę i ludzie którzy, o ile dobrze pamiętam, powinni być w danym momencie na planie filmowym, pomagali Ci wnosić walizki i pudła na górę?
Christine wymamrotała coś niewyraźnie pod nosem, chowając twarz za kubkiem, jednak blondyn nie spuszczał z niej wzroku. Przewróciła oczyma i wypiła alkohol by zebrać się na odwagę.
- Zadzwoniłam do Shannon’a. – powiedziała to w taki sposób, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Shannon’a Leto. – dodała gdy Ethan nadal wpatrywał się w nią z niezrozumieniem. – Boże, to ten perkusista z „30 second to mars”.
- Czekaj, - przerwał jej. –  nie byłaś na ich koncercie kilka miesięcy temu? To Ci na których punkcie dostałaś całkowitego odjebu?
- Hej, tylko nie odjebu! Przecież zachowuje się całkowicie racjonalnie, co chcesz?! – fuknęła zdenerwowana.
- Pokazywałaś mi koszulkę z napisem „Keep calm and fuck the drummer” z jego zdjęciem..
- A pomijając to, nadal zachowuje się całkowicie racjonalnie.- Ethan uniósł wysoko brwi, na co Christine dolała sobie piwa do kubka.  – No co, każdy może mieć lepsze i gorsze dni w fanatyzmie.
- Jak, do jasnej cholery, zdobyłaś jego numer? – wykrzyknął wyraźnie zdumiony. – Czekaj, nie włamałaś się na jego konto albo co, prawda?
- A weź spieprzaj. – zamachnęła się, rozlewając kilka kropel złotego napoju. – Po prostu mam, jasne?
Ethan nie przestawał się podejrzanie w nią wpatrywać, więc westchnęła i zarumieniła się na myśl, że będzie musiała przedstawić na głos jedną z bardziej wstydliwych sytuacji w życiu.

--
- Nie, nie, nie, kurwa no, nie no, tylko nie to – jęknęła, z paniką przeszukując wszystkie możliwe kieszenie i zabierając się za torebkę.
- Co zgubiłaś? – podeszła do niej wysoka rudzina z prostymi do końca twarzy włosami.  – Torebkę zostawiłaś tutaj pamiętaj.
- Nie mam telefonu! – pisnęła przeraźliwie brunetka, powodując dookoła siebie zamęt przez rozrzucenie wszystkich rzeczy po korytarzu. –Amelia nie mam kurwa telefonu!
- Uspokój się Kryśka. – fuknęła na nią właścicielka ciemno niebieskich oczu. – Miałaś go na płycie, więc nie wyjmuj wszystkiego, tak go nie znajdziesz. Musiał Ci widocznie wypaść gdzieś na płycie albo scenie, wiec chodźmy do ochroniarzy, na pewno wpuszczą nas..
- Ochrona. – powtórzyła i nie czekając aż przyjaciółka dokończy zdanie ruszyła biegiem do ubranego  na czarno mężczyzny blokującego powrót na teren areny. – Dzień dobry, przepraszam bardzo ale zgubiłam telefon i muszę go znaleźć bo umrę! I nie tak w przenośni, tylko naprawdę umrę, tu zaraz na miejscu jak nie znajdę go tam gdzieś, wie pan, gdzie był występ. Musiał mi wypaść, bo skakałam, wie pan, jak się skacze na koncercie i … - poczuła delikatnie popchnięcie do przodu, przez co wybiła się z prowadzonego wcześniej monologu.
- Idź go szukać, wariatko Ty, ja tutaj wszystko wytłumaczę. – rzuciła do niej Amelia, stojąc z jej torebką i pozbieranymi zewsząd rzeczami. – Bardzo pana przepraszam, moja przyjaciółka nie myśli rozsądnie w codziennych sytuacjach, proszę mi wierzyć.  – zwróciła się do wyraźnie zdezorientowanego ochroniarza, po czym zgromiła wzrokiem brunetkę. - Nie stój tu jak kołek, będę zapewnieniem jak znowu coś zrobisz. Proszę się nie martwić, ona tylko znajdzie ten telefon i…
Dalszej części dziewczyna już nie usłyszała, zbierając jak szalona w stronę płyty, przeskakując kilka stopni na raz. Atlas Arena w Łodzi nie była może tak ogromna jak inne miejsca gdzie odbywały się koncerty, ale gdy chodziło się po całej płycie zamiast stać grzecznie w jednym miejscu, to znalezienie praktycznie czegokolwiek zaczynało być nie lada problemem. Na podłodze wciąż znajdowały się liczne fluorescencyjne patyczki, będące głównym atrybutem całego polskiego echelonu podczas „neon night”, co nie ułatwiało zadania znalezienia małego sprzętu, o ile nie został on skradziony albo, co gorsza, zadeptany przez bawiący się tłum.
-Bądź tu, bądź tu, bądź tu, błagam… - powtarzała niczym mantrę. Błądząc dookoła wzrokiem, natrafiła na kilka paznokci, części garderoby (głównie damskiej, choć znalazło się też kilka męskich bokserek), adidasa, jednak gdy dojrzała coś co niebezpiecznie przypominało resztki aparatu dentystycznego, zwątpiła w możliwość odzyskania sprzętu w jakimkolwiek stanie. – No kurwa, nie róbmy jaj…
Spojrzała na scenę, z której akurat zniknęli ostatni ludzie wynoszący perkusję. Rozejrzała się szybko i przeskakując barierki, wspięła się na miejsce z którego cały zespół przedstawiał swój repertuar. Przełknęła głośno ślinę i upadając na kolana, zaczęła szybkie przeszukiwanie obszaru w którym skakała razem z innymi w rytm „King and Queens”.
- Ile bym dała teraz za drugą komórkę by do siebie zadzwonić. – jęknęła cicho.
- Co powiedziałaś? – aż podskoczyła, na dźwięk pytania zadanego po angielsku. Uniosła głowę do góry, napotykając brązowe tęczówki z ciekawskimi zielonymi ognikami. Zamrugała dwukrotnie, podnosząc się na kolanach i nie spuszczając wzroku z oczu nieznajomego.
- Masz dokładnie takie same oczy jak ja. – wyszeptała w takim samym języku w jakim zostało zadane pytanie. Tym razem to on zamrugał, wyraźnie speszony całą sytuacją . – Nie, przepraszam, nie chciałam być aż tak bezpośrednia. – wstała gwałtownie, strzepując kurz ze spodni. – Nie widziałeś może tu po koncercie telefonu? Bo zgubiłam i nie mam pojęcia jak go teraz znaleźć. – jęknęła głośno, by dodać dramatyzmu do całej sytuacji po czym , nim nieznajomy mógł się odezwać, skoczyła w jego kierunku. – Ale Ty masz telefon, prawda? Mogę go na chwilę? Dosłownie na moment, tylko zadzwonię sama do siebie. – dostrzegła białego iphona w rękach mężczyzny i nim zdążył on zareagować, dziewczyna wpisywała w nim swój numer. – Proszę Cię, nasłuchuj takiego brr brr i bądź cicho przez moment, dobrze?
- Brr? – zaintonował brunet, drapiąc się po szyi i obserwując uważnie krzątającą się po scenie kobietę. Miała spięte brązowe włosy w luźną kitkę i sterczące kosmyki, okalające twarz w której osadzone były oczy dokładnie takie same jak jego. Bluzka z sygnaturą zespołu, wyraźnie kupiona przed koncertem i czarne rurki, nie nadawały jej jakiegoś szczególnego wyglądu, wręcz był pewien że nawet nie zauważył by jej w tłumie. A teraz owa osoba nie dość że pozbawiła go telefonu, uciszyła, biegała po całej scenie wyraźnie czegoś nasłuchując, to jeszcze wydawała się nie mieć pojęcia z kim ma do czynienia. Ba, nawet złapał się na tym, że sam rozgląda się dookoła, zastanawiając się jak ma w tym chaosie znaleźć nie wiadomo jaki telefon. – Tutaj coś dzwoni. – zawołał, podnosząc sprzęt z ziemi. –  Trochę zmaltretowany Sony, to Twój? – dodał patrząc na obklejony różnymi znaczkami sprzęt. Nacisnął jakiś przycisk i jego oczom pojawiła się tapeta przedstawiająca kartkę przyklejoną do drzwi sklepowych z napisem „Sorry We’re Fucking”. Wybuchnął charakterystycznym śmiechem.
- Jest! – pisnęła z radością, jednocześnie przytulając go mocno do siebie. – Bardzo Ci dziękuję!
- To jest zdjęcie czy fotomontaż? – zapytał, podstawiając jej pod nos ekran telefonu. Zarumieniła się gwałtownie, powodując tym samym zaskoczenie u mężczyzny.
- Zdjęcie. – zaśmiała się cicho. – Tak się dzieję, gdy chcesz kupić coś do picia wracając z imprezy, a jedyny sklep jaki powinien być otwarty ma oczywistą przerwę.
- Każdy powinien mieć coś od życia. – stwierdził brunet, czemu dziewczyna przytaknęła. – Jestem Shannon.
- Kryśka. – wyciągnęła rękę do uściśnięcia. – Też byłeś na koncercie?
- Można tak powiedzieć. – mruknął, nie spuszczając wzroku z telefonu. – Możesz przesłać mi to zdjęcie? Jest kurewsko genialne!
- Nie ma problemu. – zaczęła bawić się obydwoma sprzętami. – Też lubisz takie niuanse życiowe?
- Lubuję się w nich. – przysiadł na skraju sceny, machając od niechcenia nogami. – Siadaj, nie lubię jak ktoś jest ode mnie wyższy.
- Mi to mówisz? – prychnęła, zajmując miejsce obok bruneta. – Ludzie potrafią na mnie wpadać, gdyż nie chce im się zniżyć głowy, żyrafy jedne. Niech no tylko uważają, bo stanowią idealny cel dla gołębi.
Shannon uśmiechnął się lekko na tą jawną niesprawiedliwość.
- Będę musiał o tym bratu powiedzieć. – mruknął. – A tak pomijając wzrost, jak Ci się koncert podobał?
Kryśka uniosła gwałtownie twarz znad leżącej na kolanach elektroniki i ukazała mężczyźnie oczy błyszczące z podekscytowania i szeroki uśmiech.
- Rewelacja! – pisnęła, starając się zachować resztki godności. –Pierwszy raz widziałam jak zespół daje z siebie wszystko! Zazwyczaj jak byłam na jakimś koncercie, to wychodziła grupa osób na scenę, odbębniała swoje i schodziła a tutaj jestem niesamowicie zaskoczona! Wokalista biega po scenie jak oszalały, nawiązując nieziemski kontakt z publicznością, tak że czujesz się jakby śpiewał wprost do Ciebie. – Shannon nie spuszczał z niej wzroku więc postanowiła kontynuować. – Gitarzysta, wyglądający niczym reinkarnacja Jezusa, gdy byłam tu na scenie, również szalał, uśmiechał się i widać było jaką przyjemność mu sprawia sama gra. I basista. – w tym momencie mężczyzna zamrugał ze zdziwieniem. – Lubię bas, zazwyczaj mało kto zwraca na niego uwagi w utworze, tu był całkiem niezły.
- A perkusja? – odchrząknął, nerwowo uderzając palcami  o deski.
- Byłam zawsze poprzeciwnej stronie ale z tego co słyszałam dał z siebie więcej niż norma przewiduje. – podała mu telefon. – Proszę, zdjęcie zapisałam , mam nadzieję, że wystarczy ono jako zadość uczynienie za porwanie telefonu.
- Drugim razem nie wykpisz się tak łatwo. – mrugnął do niej, wywołując tym samym delikatny chichot.
- Zapamiętam. A Ty jak oceniasz koncert? – zapytała, wpatrując się z zaciekawieniem w jego oczy. Schował telefon do spodni i zamyślił się.
- Wykańczający ale naładował mnie niespotykaną energią.
- Pierwszy raz na nich byłeś? – zapytała. – Mnie wyciągnęła przyjaciółka  Aż wstyd przyznać, że nawet nie do końca wiem na czyim zespole byłam. – podrapała się w tył głowy.
- Nie słuchasz ich?
- Nie no, słucham! – zapewniła energicznie. – Choć bliżej prawdy byłoby stwierdzenie, że Amelia puszcza mi ich za każdym razem gdy u niej jestem, stąd znam repertuar obecnej płyty. A Ty jak?
- Powiedzmy, że zarówno słucham  jak i nie opuściłem ani jednego koncertu od ’98. – wzruszył ramionami, obserwując zmarszczenie brwi u dziewczyny.
- Pracujesz z nimi? – przekrzywiła głowę na bok. Shannon ponownie zabębnił palcami o scenę.
- Dodam że trudno mnie zwolnić. – wyszczerzył zęby obserwując jak twarz Polki na moment blednie po czym przechodzi przez wszystkie kolory, kończąc na głębokiej czerwieni. – Jak to możliwe, że te włosy tak Ci sterczą na czubku głowy? Nie wyglądają na natapirowane..
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi w tym momencie głupio. – ukryła twarz w dłoniach, wydając z siebie przenikliwe jęknięcie. – Nie wierze kurwa..  – przerwała, czując czyjąś dłoń na głowie. Rozchyliła palce, patrząc z niepokojem na nietypowe zachowanie perkusisty.
- Tej, jak jakaś antenka, kurwa! – wykrzyknął uradowany, gdy kosmyk po przyklapnięciu powrócił do poprzedniej, sterczącej formy. – Jak to zrobiłaś?
- Czemu mi nie powiedziałeś, że grasz w zespole? – odbiła pytanie. – Inaczej bym się zachowała..
- To prawda. – przerwał jej cicho, nadal co chwile kładąc i zdejmując dłoń z jej głowy. – Dlatego wolałem się napawać traktowaniem jak normalnego faceta a nie rozkapryszoną gwiazdę. I proszę, pierwszy raz ktoś rzucił się na mnie nie po autograf czy kawałek ubrania a tylko po telefon. – zaśmiał się serdecznie, zarażając tym samym Kryśkę.
- Rozumiem. – pokiwała głową. – To jesteś perkusistą, tak? Rzeczywiście, ramiona masz godne podziwu.
- Moja duma i chluba. – zgiął rękę w łokciu i ucałował czule biceps.
- Shannon! – rozległ się okrzyk wbiegającego na scenę gitarzystę. – Tutaj jesteś! Rusz ten swój zapchlony tyłek, bo wszyscy na M&G czekają na Ciebie. O, przepraszam, widzę że masz towarzystwo.
- Tomo, Kryss… Krzyśta… Kryśiia.. – próby wymówienia imienia dziewczyny pozostawiały wiele do życzenia. – Nie no kurwa, Ciekawa Dziewczyna Kradnąca Niczego Się Nie Spodziewającym Ludziom Telefony.
- Christine, będzie łatwiej. – brunetka podniosła się z ziemi i uścisnęła Tomo’wi dłoń.  – Gratuluję utrzymania równowagi podczas obracania się dookoła z gitarą.
- Mofo jest tym wielce uradowany. – pokiwał głową, zachowując śmiertelną powagę.
- Idziesz z nami na M&G? – zaproponował Shannon, wskazując wyjście ze sceny. – Mogę Ci załatwić poznanie z basistą. – mrugnął, otaczając ją ramieniem. Krystyna otworzyła usta, jednak jej odpowiedz została zagłuszona przez okrzyk Amelii.
- Bardzo bym chciała ale muszę już lecieć. - odparła przepraszająco. –Już mnie szukają. Dzięki za telefon Shann. – pomachała ręką. – Nie trać energii Tomo. – wskazała palcem na gitarzystę. – Do zobaczenia!
--

- I uciekłaś? – westchnął Ethan, kręcąc z politowaniem głową. – Mogłaś być na M&G a Ty po prostu dałaś nogę!
- Musiałam wracać do Ame. – fuknęła. – Poza tym by mnie zabiła, gdybym poszła bez niej, więc wybrałam mniej bolesną rzeczywistość.
- Jak mogłaś nie znać członków zespołu?
- A Ty zawsze wiesz kto gdzie gra i jak się nazywa? – warknęła na niego Christine, otwierając kolejną puszkę polskiego piwa.
- Akurat tak. – skrzywił się. - A przynajmniej do czasu koncertu zdążę się dowiedzieć, właśnie w przypadku takich sytuacji.
Christine przewróciła oczyma, jednak nie mogła powstrzymać uśmiechu wpływającego jej na twarz.
- Wybacz, nie mam zacięcie dziennikarskiego i nie muszę od razu prześwietlać całą historię każdej osoby, z którą mogę się w danej chwili spotkać.
- I dlatego spotykają Cię takie a nie inne sytuacje. – odpysknął, naburmuszając się delikatnie. – A wyjaśnienie afery z kamerzystami?
- Wsiadłam do taksówki która miała zawieść jakąś początkującą gwiazdę prosto na plan filmowy i pod wpływem paniki, jako że ktoś się upił w trupa, zadzwoniłam do Shannon’a. Po dość upokarzającym zorientowaniu się w sytuacji Jared namówił operatorów, by pomogli mi dojechać do mieszkania i się tu zalokować.
- I po pół roku pamiętał z kim rozmawiał? – zdziwił się blondyn. – I odebrał telefon?
- Powiedzmy że wymienialiśmy się niekiedy zdjęciami. –nagle zafascynował ją spieniony napój. – Wiesz, co dziwniejszego widziałam to mu wysyłałam i wzajemnie.
- Dziwna historia. – wyciągnął się wygodnie na kanapie dziewczyny. – Gdybym nie wiedział jak fatalnym jesteś kłamcą, nie uwierzyłbym.
- Nie zdziwiłabym się. – westchnęła i rozejrzała dookoła. Pokój wypełniały dwie, skręcane na szybko z współlokatorem przed godziną, półki na książki już w połowie zapełnione literaturą. Obok biała szafa pokreślona markerem w kilku miejscach jeszcze za czasów studenckich, tak jak i biurko, które obecnie służyło bardziej jako stolik na papiery i kubki aniżeli miejsce do nauki. Wieża nadal leżała na podłodze czekając, aż ktoś ułoży ją na którejkolwiek półce, jednak jedyne osoby które mógłby się tym zająć  siedziały obecnie na jasnobeżowej kanapie tanio odkupionej od sąsiadów mieszkających po drugiej stronie holu, popijając dziarsko napój z czerwonych kubków, nie zwracając uwagi na porozrzucane puste puszki dookoła nich. – Dobra, koniec roboty na dziś. Pozbierasz puszki, to pójdę zwiedzić na moment balkon.
- Nadal palisz? - zapytał, sięgając po bluzę wiszącą w holu. – Możesz jednego pożyczyć.
Christine otworzyła szeroko usta i spojrzała na niego podejrzanie.
- Chyba sobie kurwa jaja robisz teraz! – wykrzyknęła. – Przez cały wolontariat słuchałam godzinnych kazań i prawie sprawiłeś że pierdalnęłam sobie w łeb a teraz sam chcesz jednego? Ty? Obrońca płuc, czystości i biernych palaczy! Weż nie pierdol, stary! – wybuchnęła niepohamowanym śmiechem i wyjęła cały wagon wiśniowych papierosów spomiędzy ubrań w szafie. – A patrz jak je ładnie schowałam, byś na nie jakiegoś zamachu stanu nie przeprowadził.
- Różowe? – chwycił papierosa i zaczął go oglądać ze wszystkich stron.
- Wiśniowe. – fuknęła dziewczyna narzucając na siebie bluzę. – Najlepsze na świecie.
- Zaczęłaś więcej przeklinać. – zauważył, podając dziewczynie ogień. Spojrzała na niego z politowaniem i wciągnęła zbawienną nikotyną. – Muszę teraz znaleźć coś innego na czym mogę ćwiczyć kazania.
- Naprawdę mi Ciebie brakowało Ethan. – mruknęła i wypuściła dym z ust.
--
- Prawie sprawiłem, że pierdolnełaś sobie w łeb?
- Nie martw się, nie od nałogu tylko od Twoich kazań.
--

- Lewandowski. – usłyszała wołanie Troumman’a – Idę na spotkanie, będziesz teraz z doktorem Lewin’em.
- Rozumiem. –skinęła głową i spojrzała na młodego doktora zapraszającego kobietę do gabinetu. – I nazywam się Lewandowska.
David zbył ją machnięciem ręki i odszedł w drugą stronę. Brunetka wypuściła głośno powietrze i weszła do gabinetu gdzie przed momentem zniknął jej nowy zwierzchnik.
- Przepraszam za spóźnienie. – naskoczyły na nią znane czarne łapy.



***



Retrospekcja miała być ukazana później a sprawa z następnego rozdziału tutaj ale zaczęłam wymyślać spotkanie C z S i tak jakoś samo wyszło.
Pisanie w czasie wolnym idzie niezwykle opornie - człowiek najlepiej może się jednak skupić, gdy nie wie za co ma się zabrać :P
Pozdrawiam~

12 komentarzy:

  1. retrospekcja mnie zabiła!! nie mogłam opanować śmiechu! :D Kryśka jest genialna! i powrót do domu z ekipą filmową!? no tak, patrząc wstecz, to można się po niej tego spodziewać ;D czekam z niecierpliwością na więcej wyczynów bohaterki! xD jest niezłą wariatką ;D pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Polka, nie polka, z dużej litery się pisze, kochana :D.
    I jeeejku! Wręcz wspaniale opisałaś retrospekcję, moment spotkania się Kryśki z Shannem. Haha, taka wariatka z niej. EPIC moment, naprawdę :D. I hmm... W ostatnim rozdziale ten psia do Vicki należał, tak? Dobrze myślę? Czyli ten tutaj pod koniec, to co? Vicki przyszła? Dobrze myślę? Czy może przez tą porę już nie myślę? :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fantastyczny! Główna bohaterka rozbraja na łoptatki XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam całość, rozdział niczego sobie, długi i zawiera wiele opisów. Główna bohaterka przyprawiła mnie o napady śmiechu, oczywiście nie we wszystkich momentach. Nie wiem, co więcej dodać, napiszę to, co piszę prawie wszystkim - nie jestem mistrzem w komentowaniu, tudzież wyrażam swoje zdanie w samych epitetach: cudowny oraz wspaniały. Nic więcej nie muszę dodawać.
    Pozdrawiam + zapraszam do siebie na http://find-the-argus-apocraphex.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział !!!! Ale uśmiałam :D To całe spotkanie na koncercie Christine z Shannonem genialnie to wymyśliłaś !!! Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział: Fallen-Man.blog.onet.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam na 16 http://save-yourself-the-secret-is-out.blog.onet.pl/ pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. PROLOG NA http://spirit-burst-into-fire.blogspot.com/2012/02/prolog.html
    opowiadanie niemarsowe.
    dawna venicefrommars.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. 25 na http://go-chase-yourself.blog.onet.pl/ zapraszam serdecznie i pozdrawiam gorąco ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na kolejny rozdział :)
    - Fallen-Man.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Z tego co mi wiadomo (i raczej jest to pewne) bracia mieszkają ze sobą. Znaczy się mieszkali, bo kilka miesięcy temu Shannon kupił sobie dom, tez gdzieś w L.A, więc zapewne teraz są 'na osobnym'. Ale mieszkali razem, a ten wywiad, to chyba wiem, z jakiej gazety :). No i w sieci znalazłam chyba krótki filmik z ich domu. Chyba z Artifactu, nie wiem, bo nie oglądałam, gdy wyciekł :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, dzięki wielkie - wolałam się upewnić jak to teraz tam między nimi jest - w końcu chłopy po 40 lat już są obaj! :P

      Usuń