piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 9


'Jesteś największym kretynem na świecie!', warknął na siejbie w myślach James, zwinnie omijając rozpędzone samochody, 'Zamiast zabrać tą nieogarniętą dziewuchę na piwo i wyluzować się po tak popierdolonym dniu to jak tylko pojawił się ten leszcz, pseudo-artysta za grosze to od razu się wycofałeś! Kretyn, kurwa kretyn!'. Przyspieszył na prostej, przejeżdżając kilka skrzyżowań, rozmijając się przy tym z przepisami. 'Nie każda jest jak ta pinda...'
*
- To jak Ann, idziemy? - James podszedł do zgrabnej blondynki czekającej na niego pod uczelnią i ucałował jej zaróżowione usta. 
- Co do tego to właśnie Jeff zaprosił mnie na próbę zespołu. -owinęła pukiel swoich blond włosów na palec. - Więc może jutro?
- Mogę się tam przejść Tobą. - James przesunął dłonią po jej policzku. - Nie spędziliśmy ze sobą żadnego wieczoru od prawie 3 tygodni i stęskniłem się za...
- Zaprosił tylko mnie. - spuściła lekko głowę. - Rozumiesz?
Odsunął się od niej na kilka kroków. 
- Chyba właśnie nie za bardzo. - zmarszczył brwi niezadowolony z obrotu sytuacji.
Ann westchnęła jak gdy tłumaczy się coś po raz kolejny pięciolatkowi.
- To muzyk, James, artysta! Nie można takim odmawiać.
*
'I dupy też mu nie mogła odmówić jak się potem okazało.', prychnął gorzko, zwalniając na podjeździe do garażu.
-Nie cierpię tych pierdolonych grajków. - mruknął cicho pod nosem i wjechał pod budynek w którym aktualnie pomieszkuje by uchronić przed zimnem jedyną kobietę która go nigdy nie zawiodła.
--
- Mam nadzieję że jesteś głodna? - zapytał Shannon odsuwając jej krzesło w małej meksykańskiej knajpce. - Mają tu najlepsze przekąski w mieście!
- Przekąski? - Christine uniosła do góry brwi i uśmiechnęła się z przekorą. -Zawsze myślałam że zaprasza się kogoś na główne dania.
- Główne dania serwuje się w sypialni. - mrugnął i zajął miejsce naprzeciwko Polki. - Co nie zmienia faktu że autentycznie mają tu najlepsze w mieście.
- Zobaczymy czy masz rację. - otworzyła menu i wzrokiem przyciągnęła kelnera. - Prosilibyśmy wszystkie przekąski jakie mają państwo w menu, dobrze?
Kelner przestraszony przeleciał wzrokiem od Kryśki do zaskoczonego Shannona.
- Ale to jakie? - zapytał patrząc na perkusistę.
- Wszystkie, tak jak pani zadecydowała. - Shanny zamknął spis potraw i spojrzał towarzyszce prosto oczy.- I dla mnie woda do picia, a dla Christine..
- Czerwone wino. – kobieta poprawiła włosy opadające na czoło. - Potrzebuję się odprężyć po tym szalonym dniu.
- Może to nie taki głupi pomysł. To dla mnie też wino. – zmienił zdanie.
- A co z autem?
- Jutro po nie przyjadę, nie martw się. – mrugnął do niej. – Rozumiem że było ciężko?
- Nawet sobie nie wyobrażasz. – westchnęła. – Strasznie się denerwowałam Cody’m i to że to był pies twojej mamy zdecydowanie nie poprawiło całej sprawy.
- Ale wszystko się dobrze skończyło. – Shannon uśmiechnął się szeroko.
- Hej, hej trzeba zaczekać na stabilizację i wyniki i potem obserwować jak się psiak… - przerwała w momencie gdy położył swoją dłoń na jej.
- Nie przejmuj się. – powiedział głębokim głosem. – Dziś się najemy przekąsek tak, że wyjdą nam uszami. – przerwał na parsknięcie dziewczyny. – I wypijemy za cały stres jaki ten mały pchlarz nam zafundował.
Kryśka chwyciła przyniesiony w między czasie przez kelnera kieliszek z czerwonym winem i uniosła go patetycznie do góry.
- Zdrowie Panie Leto.
- Zdrowie Pani Lewandowski.
- Lewandowska. - poprawiła odruchowo na co Shannon uderzył delikatnie swym kieliszkiem w jej i zaczęli się rozkoszować czerwonym trunkiem.
--
- Mamy wszystko gotowe! - Jared opadł bez tchu na poduszki w salonie Emmy. - Ale będzie miał minę!
- Pozostało tylko poinformowanie ludzi o tym. - blondynka podała swemu pracodawcy szklankę z wodą.
- Na spokojnie, jutro do wszystkich podzwonię. - skinął głową w podzięce i wypił do dna. - Masz jakieś plany na dziś?
Emma zmarszczyła brwi i spojrzała na niego podejrzliwie.
- Co masz na myśli?
Jared wzruszył ramionami.
- Nie wiem teatr, kino, kolacja? - uśmiechnął się szeroko, dumnie prezentując całe uzębienie.
- Nic z tego Leto. - kobieta stanowczo pokręciła głową. - Nie będziemy się tak bawić.
- Nie proponuję ci przecież upojnej nocy z licznymi atrakcjami tylko miło spędzony wieczór. - mężczyzna się naburmuszył. - Zwykłe spędzenie czasu.
- Dziękuję za propozycję jednak jestem zmuszona odmówić. - wyjęła telefon z kieszeni. -  Obiecałam spojrzeć na pracę znajomej i poprawić znalezione tam błędy.
- Od kiedy to bawisz się w samarytankę? - burknął wyraźnie niezadowolony brunet.
- Od teraz. - odmruknęła blondynka. - A tobie radzę wrócić do domu i popracować nad Artefaktem.
Jared przemielił kilka słów na języku, jednak ruszył się z fotela po kurtkę wiszącą na wieszaku.
--
- Nie wierzę. - Shannon uniósł brwi najwyżej jak się dało.
- Serio serio. - Kryska złapała nachosa i wymieszała z podanym wcześniej sosem. - Mmm, rewelacyjne! Musisz to koniecznie spróbować!
- Nie wierzę że kapałaś się w soku pomidorowym. - nie dawał za wygraną mężczyzna. - Są na pewno inne specyfiki aby usunąć ten skunksi zapach.
- Co jest w tym takiego złego? - tym razem wysunęła delikatnie język by nabrana mieszanka nie spadła z tego złocistego trójkąta.
- To jest sok pomidorowy. - powiedział stanowczo jakby nic nie było do tłumaczenia.
- No i?
- Naprawdę nie rozumiesz o co mi chodzi?
- Boisz się pomidorów? - zachichotała cicho na widok który pojawił się w jej głowie przedstawiającego Shannona uciekającego przed małymi czerwonymi kulkami.
Mężczyzna spojrzał na nią spode łba.
- Uważam że kąpiel w czymś tak okropnym jak zmiażdżone pomidory nie może być jedynym rozwiązaniem problemu. - mruknął skupiając swoja uwagę na leżących przed nim guacamole. Christine uśmiechnęła się szeroko i sięgnęła do talerza mężczyzny. - Co ty robisz?
- Kosztuje tej dziwnej zielonej papki którą tak się zajadasz. - umoczyła palec w jedzeniu perkusisty. - Dziwnie wygląda. - włożyła go do ust i dokładnie oblizała, smakując nietypowej potrawy. - Dobre! - zachwyciła się i sięgnęła tym razem łyżką do miseczki nakładając sobie pokaźną porcję na talerz. Shannon nie był w stanie się poruszyć tylko prowizorycznie poszerzył bluzę przy szyi i ze wszystkich sił starał nie dopuścić aby rumieniec wypłynął na jego policzki. Wino znikało ze stołu w zastraszającym tempie.
--
"I jak tu się skontaktować z tą upierdliwą dziewuchą."  Ethan odłożył telefon gdy ponownie włączyła się poczta głosowa. Siedział samotnie w barze gdzie myślał wyciągnąć Christine albo Maximilliane na małe piwo po niezbyt ciekawym dniu ale pierwsza nie odbiera tak samo jak druga. Tyle że Max prawdopodobnie się gdzieś rozbija na motorze a gdzie ta Polka się zgubiła to nie miał pojęcia. Uniósł głowę do góry i dostrzegł samotnego mężczyznę przy barze który wydał mu się całkiem znajomy.
--
"Co ja mam ze sobą zrobić", Jared szedł powoli po opustoszałych ulicach Hollywood, powoli przekładając nogami. "Nie ma z kim wyjść się napić od kiedy Tomo udaje że się spełnia w roli pedagoga dzieci które nie wiedzą nawet jaki instrument trzymają, Babu i Jamie wyjechali na pseudo wakacje do Malibu w celu nawiązywania bliższych znajomości z mieszkankami tego plażowego miasta, Emma ma jakieś problemy bliżej niezidentyfikowane a Shannon zniknął znowu atakować tą małą Polkę co naprawia maminego psa", kopnął kamień w pełną dziecięcą premedytacją. Spojrzał w zachmurzone niebo nad miastem które kochał i którego zmiennika jak na razie nie znalazł nigdzie choć zwiedził prawie cały świat. "Pierwszy raz ostatnie na co mam ochotę to powrót do tych białych ścian i rozpoczęcie edycji tego...", myśl została urwana razem z nagłym snopem światła i głośnym dźwiękiem przeszywającym całe ciało.
--
-... i w ten oto sposób znaleźliśmy Jerrego w jakimś obskurnym komisariacie na obrzeżach Paryża, gdzie próbował przekonać policjantów że jest dokładnie tym za kogo się podaje i żąda uwolnienia. – przerwał gdy Christine wybuchnęła gromkim śmiechem. – Trochę szumu było, braciszek stracił jakąś część swej godności ale ważne że zdążyliśmy na koncert i wszystko zakończyło się bez większego uszczerbku na czyimkolwiek zdrowiu.
- Niesamowite. – dopiła resztkę wina i ponownie się zaśmiała. – Znaczy strasznie można się przyzwyczaić do bycia popularnym, skoro dziwi cię że ktoś może potraktować cię całkiem anonimowo.
Shannon oparł się o krzesło, przewracając widelcem.
- Mnie to aż tak nie dotyczy, w końcu nie wszyscy zwracają uwagę na perkusistę. – westchnął teatralnie, na co Kryśka przewróciła oczami. – Ale Jared wie że ludzie go kojarzą i to raczej zależy od jego dnia i nastroju jak na to zareaguje. Gdy jest wypoczęty i akurat coś mu się udało to potrafi przystanąć i pogadać jak go ktoś zaczepi i nie robi z tego żadnego kłopotu. Gorzej gdy ma dość, wszystko go wnerwia i nawet my nie możemy do niego podejść a tu nagle ktoś zaczyna zadawać milion pytań na minutę. – przerwał, biorąc do łyk napoju. Christine zamilkła na moment by w końcu skinąć głową. – Wiem, że bierzemy odpowiedzialność za wszystko co powiemy, powinniśmy dziękować i szanować naszych fanów i uwierz że są oni dla nas najważniejsi ale.. – rozłożył bezradnie ręce. – …jesteśmy tylko ludźmi Christ.
- Chyba zrozumiałam co masz na myśli. – uśmiechnęła się delikatnie i mrugnęła do niego. – I zdecydowanie pasuje mi że jesteście tylko ludźmi. Aj, wyszło trochę patetycznie, nie sądzisz? – aby naprawić atmosferę wystawiła język na zewnątrz. Shanny zaśmiał się delikatnie i poczuł wibracje w kieszeni.
- Przeprasza ale brata nie można odrzucić. – pomachał telefonem i nacisnął zieloną słuchawkę. – Coś ważnego? – słysząc odpowiedź momentalnie zastygł w miejscu i uśmiech zszedł mu z twarzy. – Gdzie jesteś?!
--
Tim poprosił o kolejny kieliszek czegoś co dumnie brzmiało „Martwica Mózgu”. Nie pamiętał który to był dokładnie ani czy był to jedyny alkohol jaki tego wieczoru miał w ustach. „Bla bla bla jak fajnie mieć szum w głowie, yo ho yo ho the pirat like to be..”, zaśmiał się sam do siebie i szybkim ruchem wlał sobie do gardła ciekawą mieszankę.
- Czyżby nie za szybko kolego? – jakiś irytujący głos wmieszał mu się w trakcie drugiej zwrotki gdzie było coś o porcie, dziewczynach i morzu. „Albo statku. Coś związanego z wodą w każdym bądź razie.” – Hej, mówię coś do ciebie. – „Ten upierdliwy głos nie chce się odczepić i mówi, mówi, mówi, zadaje pytania.. A ja chce tylko jeszcze raz poczuć ten zapach słonej wody.”
- Yo ho, yo ho.. – Tim zanucił cicho pod nosem podnosząc do góry kolejny palec.
- Na pewno nie masz dość? – właściciel irytującego głosu miał brązowe oczy wpatrujące się z niepokojem w nie do końca ogarniające rzeczywistość równie ciemne oczy Tima. – Pamiętasz mnie?
- Pierdolony upierdliwy pismak o muzyce. – wymamrotał niedostatecznie cicho basista, czkając przy tym gustownie. – Kawa, bita śmietana i truskawki na tej nie znającej kierunków dziewczynie. – dodał powodując tym samym pojawienie się wesołych ogników w oczach blondyna.
- Jesteś zalany w trupa a nadal masz czelność mnie obrażać? – zapytał bez cienia gniewu w głowie.
Tim ochoczo skinął głową podnoszą dodatkowy palec.
- Koledze daj dwa na raz to może wcześniej dojdzie do niego bezsens jego pracy. – czknął ponownie aczkolwiek nie dosłyszał zaprzeczenia. „I dobrze.”
--
Ethan spojrzał na faceta do którego przysiadł się tylko by sprawdzić czy jego wzrok dobrze pracuje i ewentualnie pogadać chwilę o czymś zupełnie błahym po czym ruszyć w stronę zachodzącego słońca zwanego potocznie „mieszkaniem”. Teraz siedział z nim i pił nie wiadomo czemu podwójne ilości (albo jak się zorientował po jakimś czasie po prostu swoje i jego które tak zręcznie zamieniał) i w końcu przestał przejmować się brakiem postępu we własnym mini-śledztwie, brakiem kontaktu ze swoją współlokatorką i nawet brakiem życia uczuciowego od zbyt długiego czasu. Po prostu siedział i pił z człowiekiem którego imienia nawet nie pamiętał.
--
- Przepraszam strasznie, Boże, nawet nie masz pojęcia jak mi w tym momencie głupio. – Shannon po raz kolejny się tłumaczył, stojąc przed restauracją i czekając na dwie taksówki. – Zabiję młodego jak tylko wszystko będzie z nim dobrze.
- To może lepiej dobić go teraz? – Christine uścisnęła ramię perkusisty. – I wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – dodała uspokajająco. – Na pewno to tylko jakieś zadrapania i tyle.
- Ale co za skurwiel nie patrzy gdzie jedzie. – Shannon warknął do nikogo i spojrzał prosto w oczy Christine. – Naprawdę dobrze się bawiłem i nie myśl sobie że coś zmyślałam, dobrze?
- Nie pomyślałam o tym aż do teraz. – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Mężczyzna jęknął i zobaczył taksówki wyłaniające się zza zakrętu. – Ale byłoby miło gdybyś dał znać czy wszystko z nim dobrze. - otworzył jej drzwi do jednej z nich.
- Na pewno dam. – zapewnił i przyciągnął do siebie. Christine zatopiła się w jego dużych ramionach i zapachu perfum zmieszanym ze specyficzną wonią jego ciała. Była to rewelacyjna mieszanka. Przycisnął ją mocniej po czym odsunął od siebie i pocałował w policzek, unosząc przy tym jej brodę ku górze. – Do rychłego zobaczenia Christ. – mrugnął i zamknął drzwi za delikatnie oszołomioną kobietą, po czym wręczył taksówkarzowi banknot o wystarczającym nominale by dowiózł ją na miejsce bezpiecznie i bezproblemowo, a sam wbiegł do czekającej.
- Szpital na 24.
--
- Ethan? – Christine wpadła do mieszkania, omal nie zabijając się o pozostawione w progu buty. – Kurwa, Ethan jesteś? Nie mów że już śpi…- zatrzymała się w pół zdania widząc dwóch mężczyzn leżących plackiem w salonie z czego z jednym z nich mieszkała a z drugim kiedyś jechała samochodem. – Widzę że działo się nie tylko u mnie.
--
- Jerry? – Shannon wpadł do sali do której zaprowadziła go pielęgniarka. Jego młodszy brak siedział na kozetce obok pewnej krótkowłosej blondynce i starał się ignorować doktora zakładającego szwy na ramieniu. – Naucz się kurwa jeździć idiotko! – wrzasnął na kobietę i zaraz zaczął oglądać brata dookoła. – Kretyn! Nie masz jakiś cholernych odblasków czy co? Szlajać się po ciemku w środku nocy zapewne na środku drogi jak cię znam, to trzeba być kurwa jakimś pojebanym! – przejechał dłonią po twarzy i odetchnął z nieukrywaną ulgą. – Ja pierdole..
- Umiem jeździć. – mruknęła kobieta, wykrzywiając usta.
- Chciałem nabrać oddechu. – wzruszył ramionami Jared czego od razu pożałował.
- Tobie nic nie jest? –  zwrócił się do blondynki, zauważając bandaż na jej głowie. – Jestem Shannon.
- Max. – pomachała ręką. – Zauważyłam Jareda i zdążyłam przewrócić motor ale nie udało mi się zmienić jego drogi temu wjechałam w twojego brata. – wyjaśniła pokrótce.
- Może szedłem środkiem drogi, bez odblasków. – mężczyzna zrobił minę i starał się wyglądać lepiej niż się czuł.
Shannon westchnął i usiadł na wolnym stołku.
- Kretyni. – potarł skroń i podziękował wszystkiemu co może za to że jego głupi braciszek nadal może chodzić po tej ziemi i robić rzeczy genialne jak i totalne idiotyzmy. Wystukał szybką wiadomość na klawiaturze i czekał aż lekarz zakończy swoje małe dzieło sztuki na jego niereformowalnym bracie.
--
„Żyje, miał bliskie spotkanie z motorem i asfaltem. Mam nadzieję że jesteś już bezpieczna w domu. Jeszcze raz dziękuję za miły wieczór i mam nadzieję że go powtórzymy : )”










*****
Witam : ) 
Zastanawiałam się jakiś czas co tu napisać i stwierdziłam że należy Wam się kilka słów:
- Internet odzyskałam, nadrabiam zaległości i staram się przy tym jak mogę!
- Żyję. I chyba to by było na tyle - w telegraficznym skrócie to jednak nie udało mi się osiągnąć/zrobić tego czego chciałam, wszystko poszło w zupełnie przeciwnym kierunku i jak na razie pozostałam trochę bez planów.. Ale mam nadzieję że w najbliższym czasie odzyskam werwę do dalszego działania ; ) szczególnie że owy rozdział powstał w 70% dzisiejszego dnia, razem z około 1000 innych słów do NaNo - tak! podjęłam się NaNoWriMo :D 50k słów noweli w miesiąc ;) ale nie martwcie się, przewiduję rozdział 10 za niedługo, gdyż już dawno nie pisało mi się tak dobrze jak dziś - początek drętwy i zakończenie takie zbyt otwarte i nie ma Tomo z Vicki (też za nimi tęsknię!!!) ale wszystko będzie! : D
- Sonda na Listopad w linkach na górze ;D taka drobna autoreklama ;)
- Zmieniłam szablon - strasznie mi się podoba !!

Pozdrawiam, ściskam i mam nadzieję że o mnie nie zapomnieliście ;) 


13 komentarzy:

  1. Spędzić dzień z Shannonem, oj szczęściara *_*. A Kryśka to wydaje się taka normalna, jakby nie zwracała uwagi na to, z kim się spotyka. I bardzo dobrze, lubię tą taką jej... prostotę, o :). Jaredzik miał wypadek... I właśnie! Ta Max, to ta od Ethana, prawda? W dodatku blondynka i jeździ na motorze, skojarzyło mi się z Hurricane, wiesz, tą którą Shannon całował, kiedy popisywał się na motocyklu. Czy coś to oznacza? :D.
    Jared chciałby czegoś więcej od Emmy? W sumie to się nie dziwię, bo spędzają ze sobą tyle czasu, że jest niemożliwym, żeby chociaż przez chwilę o tym nie pomyśleli. I chyba nie byłabym zdziwiona, gdyby w realu okazało się, że są ze sobą :D.
    Rozdział bardzo dobry, smakował mi :D. Do następnego! ;**

    P.S O co chodzi z tym NaNoWriMo? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Max od Ethana wpadła na Jareda wracającego do Emmy podczas gdy Ethan upijał się z Timem czekając na Christine będącą na kolacji z Shannonem. Ha. :D
      Pisząc o właśnie też mi się skojarzyło z akcją z Hurricane ale nie wiem czy pójdzie to dalej czy nie ;)
      Z Jaredem i Emmą i resztą wyjdzie wszystko.. mogę obiecać że ciekawie :P A tak na poważnie to też bym się nie zdziwiłam : )

      a NaNoWriMo to tak jak pisałam - challenge na listopad - musisz napisać nowelę na 50000 słów ;) Brzmi to może dość nierealnie i od razu można spanikować ale jak się zacznie to idzie powoli jakoś - tu nie chodzi by stworzyć nie wiadomo jaką fabułę czy epopeję tylko by pisać pisać pisać dla siebie i z przyjemnością : ) wejdź na stronkę to może akurat się wciągniesz bo jeszcze nie jest za późno zacząć :D

      Usuń
    2. Wczoraj coś poczytałam, ale listopad mam tak zajęty, że nie dam rady. No... Może i bym dała, ale nie nawet nie mam pomysłu, więc tegoroczną edycję chyba sobie odpuszczę, a wezmę udział w przyszłej :).
      Powodzenia życzę! :D

      Usuń
  2. + Mnie również bardzo podoba się nowy szablonik :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak zwykle u ciebie wiele akcji i wątków, ale to jest fajne! Czy Ethan wpadł na Tima? So nice :) bo nie załapałam do końca. Wypadek Jareda i Max, ale chyba nic z tego nie wyniknie? A może fajnie by było... Co do Emmy...też tak myślę jak Linger, że przebywając z sobą tak długo pojawiają się różne myśli...To by było ciekawe, chyba jeszcze na żadnym blogu nie było TAKIEGO romansu, przynajmniej ja nie trafiłam...

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem czy wpadłaś do mnie na blog? Serdecznie cię zapraszam, jak znajdziesz chwilę, chociaż gdy teraz studiuję ciężko jest mi pisać, ale się staram. http://where--is--my--mind--baby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz :)
      Tak, Ethan wpadł na Tima i oboje skończyli u E i C w domu:P Jak tak pomyślę to też nigdzie nie trafiłam na bloga z takim romansem, hmm.. a szkoda bo sądzę że mega do siebie pasują!
      Jakoś mi przeleciał przez palce chyba.. Postaram się wpaść jak znajdę teraz wolną chwilę to na pewno pozostawię po sobie znak!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Ehhh, Lingerer jakby wyjęła mi z ust wszystkie pytania odnośnie rozdziału.
    Czytając, wyobraziłam sobie Jareda na komisariacie, wykłócającego się o wypuszczenie go na wolność i aż nie sposób było się nie uśmiechnąć.
    Cały rozdział bardzo mi się podobał. Taki przyjemny nawet mimo wypadku Jay'a.

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogłabym śmiało skopiować komentarz Lingerer, bo takie same pytania nasuwały mi się podczas czytania :) Przyznam, że gdy na początku wprowadziłaś tyle bohaterów, to bałam się, że nie ogarnę, ale teraz świetnie to ze sobą połączyłaś. Gratuluję :) Rozdział świetny i czekam z niecierpliwością na kontynuację.
    Ach i o tym opowiadaniu nie sposób zapomnieć ^^
    Pozdrowionka :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojejej a czemu ja nie wiem że jest rozdział 9? Hmm.. Jutro przeczytam ;) A tymczasem borym lasem .. Po prawie dwóch miesiącach przerwy powiadamiam o nowym ;) [yay!] Tylko pamiętaj żeby przeczytać informację przed rozdziałem, taka na czerwono i weź sobie ją do serca ;) [worlds-seventh-end.blogspot.com] Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez tak długi czas do Ciebie nie zaglądałam i zapomniałam jak się świetnie bawię czytając co piszesz. Niesamowicie, okropnie strasznie mi się podobało! Robisz krótkie sceny, szybko zmieniasz, ale przez to u każdego coś się dzieje i to w dodatku co! Jaaa, kocham Shannona jakiego stworzyłaś i tego Dżareda-ofiarę losu, który poznał Max. Może może...?. Kryśka zajebista baba, nic dodać nic ująć ;p Jestem ciekawa co teraz po tej kolacji będzie z Shannonem. Dogadują się dobrze, powiedziałabym nawet że lepiej niż dobrze, ale co tam dla nich szykujesz... Kurczę, nie mogę się doczekać 10, dodawaj szybko~! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej :D
    Tak jak obiecałam, przeczytałam i jestem zachwycona. Naprawdę spodobał mi się Twój pomysł i uwielbiam relacje Kryśki i Shanna, są po prostu wspaniali! Mam nadzieję, że Cody wyzdrowieje, bo strasznie boli mnie, kiedy coś się dzieje zwierzętom (nawet w opowiadaniach).
    Jeśli chodzi o interpunkcję, czasem jej brakuje, ale nie przeszkadza to zbytnio w czytaniu (oczywiście nie mam na myśli, że piszę lepiej; nie bierz tego do siebie).
    W każdym razie, czekam na kolejny rozdział.
    Take care,
    Koralkea.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Boisz się pomidorów" <3 Fajny rozdział, sporo się dzieje, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń